Wtorkowy zamach terrorystyczny na Stany Zjednoczone zasługuje na miano Pearl Harbor trzeciej wojny światowej. Z tą jednak różnicą, że japoński atak sprzed półwiecza z punktu widzenia przeciętnego amerykańskiego obywatela wydarzył się gdzieś na końcu świata, podczas gdy terroryści zaatakowali samo serce Stanów Zjednoczonych. Ponadto wówczas ginęli żołnierze, a teraz ofiarami bezprecedensowego zamachu padło prawdopodobnie ponad dziesięć tysięcy cywilów.
Nowojorskie Pearl Harbor może mieć też o wiele poważniejsze skutki niż japoński cios. Jest to wydarzenie o epokowym znaczeniu. Świat dotychczas żył w przekonaniu, że potęga supermocarstwa, jakim niewątpliwie są Stany Zjednoczone, stanowi niejako rękojmię pokoju i ładu międzynarodowego. Nagle okazało się, że miliardy dolarów wydawane na wywiad i obronę nie są w stanie zapobiec tragicznemu zamachowi. To ogromny wstrząs - zarówno dla Amerykanów, jak i całej demokratycznej społeczności międzynarodowej.
To, co się stało, powinno uprzytomnić światu, jak niewyobrażalnym niebezpieczeństwem jest terroryzm. W posiadaniu garstki ludzi czy małego państwa w każdej chwili mogą się znaleźć środki zniszczenia stanowiące realne zagrożenie nawet dla mocarstwa. Spowoduje to reorientację sił na świecie. Amerykanie uczynią wszystko, żeby stworzyć skuteczny i sprawny system międzynarodowej obrony antyterrorystycznej. Będą starali się zmobilizować do walki z terroryzmem siły całego świata - nie tylko przeciwko terrorystom, ale także przeciw państwom, które udzielają im schronienia. Niestety, nikt nie może mieć pewności, czy te działania okażą się skuteczne.
Po ataku terrorystycznym na USA zmalały szanse na kontynuowanie bliskowschodniego procesu pokojowego. Tymczasem wojna w Izraelu stanowi ogromne zagrożenie dla całego świata. Obawiam się, by konflikt ten nie zakończył się globalną katastrofą.
Nowojorskie Pearl Harbor może mieć też o wiele poważniejsze skutki niż japoński cios. Jest to wydarzenie o epokowym znaczeniu. Świat dotychczas żył w przekonaniu, że potęga supermocarstwa, jakim niewątpliwie są Stany Zjednoczone, stanowi niejako rękojmię pokoju i ładu międzynarodowego. Nagle okazało się, że miliardy dolarów wydawane na wywiad i obronę nie są w stanie zapobiec tragicznemu zamachowi. To ogromny wstrząs - zarówno dla Amerykanów, jak i całej demokratycznej społeczności międzynarodowej.
To, co się stało, powinno uprzytomnić światu, jak niewyobrażalnym niebezpieczeństwem jest terroryzm. W posiadaniu garstki ludzi czy małego państwa w każdej chwili mogą się znaleźć środki zniszczenia stanowiące realne zagrożenie nawet dla mocarstwa. Spowoduje to reorientację sił na świecie. Amerykanie uczynią wszystko, żeby stworzyć skuteczny i sprawny system międzynarodowej obrony antyterrorystycznej. Będą starali się zmobilizować do walki z terroryzmem siły całego świata - nie tylko przeciwko terrorystom, ale także przeciw państwom, które udzielają im schronienia. Niestety, nikt nie może mieć pewności, czy te działania okażą się skuteczne.
Po ataku terrorystycznym na USA zmalały szanse na kontynuowanie bliskowschodniego procesu pokojowego. Tymczasem wojna w Izraelu stanowi ogromne zagrożenie dla całego świata. Obawiam się, by konflikt ten nie zakończył się globalną katastrofą.
Więcej możesz przeczytać w 37/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.