Krystyna Romanowska: Jeżeli chcesz mieć drzewa, to idź do parku albo wyprowadź się za miasto – taki argument pada często wobec obrońców drzew w miastach. Czy każde rozszerzanie się przestrzeni miejskiej musi powodować dewastację zieleni, zwłaszcza starych drzew?
Justyna Glusman: Miasta zielone, to miasta w których żyje się lepiej i zdrowiej. Niestety, rozwój miasta łączy się z tzw. presją urbanistyczną, czyli często rozszerzaniem się zabudowy np. na zielone nieużytki. Dodatkowo, rozbudowa miast powoduje najczęściej szereg negatywnych konsekwencji dla drzew, choćby zwiększenie zanieczyszczenia powietrza, mniej przestrzeni dla rozrostu korzeni, czy zasolenie gleby. A to powoduje, że przetrwanie w warunkach miejskim jest coraz trudniejszym zadaniem.
Dlatego drzewa zasadzone jeszcze kilkadziesiąt lat temu są niesłychanie cenne, bo dzisiaj wyhodowanie silnego drzewa w mieście jest bardzo trudne.
Podczas planowania inwestycji władze miast często stoją przed wyborem, czy na danym terenie budować blok, dojazd do niego, ścieżkę rowerową, czy też pozostawić tam drzewa. Ja jestem ogromną zwolenniczką traktowania na równi zielono-błękitnej infrastruktury (czyli drzew, wody) z tzw. szarą infrastrukturą i rozpatrywania w takich sytuacjach wszystkich „za” i „przeciw”. Miasta, w których liczba mieszkańców się powiększa, takie jak Warszawa, muszą się rozwijać, czyli dostarczać mieszkań i rozbudowywać sieć transportu i usług publicznych, ale równie istotna jest troska o to, aby ten rozwój nie odbywał się kosztem jakości życia dotychczasowych mieszkańców.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.