Zaczęło się trochę niewinnie, trochę tajemniczo, a trochę zabawnie. Oto po amerykańskim niebie niespiesznie płynął sobie bezzałogowy balon. Można go było dostrzec gołym okiem, a że taki widok to rzecz niecodzienna, zaczęły się mnożyć pytania: co to za balon, czyj to balon, dokąd i po co leci.
Ciągnięta za język administracja rządowa oświadczyła, że balon należy do Chin i wyposażony jest w aparaturę szpiegującą. Chińczycy początkowo się wykręcali, jednak w końcu przyznali, że balon faktycznie jest ich własnością. Ale też przekonywali, że to obiekt cywilny – balon meteorologiczny, który przypadkowo zszedł z kursu i nie stanowi żadnego zagrożenia. Dlatego powinno się pozwolić mu spokojnie odlecieć.
Może i tak by się stało, gdyby losów balonu nie śledził cały świat, co postawiło władze USA pod presją wykonania jakiegoś ruchu. Bo skoro powiedziało się „A” i przypisało balonowi chińskie pochodzenie i szpiegowskie zamiary, to trzeba powiedzieć „B” i coś z takim nieproszonym gościem zrobić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.