Michał Banasiak, „Wprost”: Wiele pytań, obaw i wątpliwości związanych z Mołdawią można by skrócić do jednego: Rosjanie wejdą do Mołdawii, czy nie?
Kamil Całus, analityk OSW ds. Mołdawii: Zależy co rozumiemy przez „wejście Rosjan do Mołdawii”. Jeśli mówimy o pełnoskalowej inwazji czy jakiejś szerszej ofensywie wojskowej, to jest to fizycznie niemożliwe ze względów geograficznych. Można rozważać hipotetyczne scenariusze, w których Rosja próbuje przerzucać swoje wojska za pomocą samolotów czy śmigłowców, ale to wiązałoby się z koniecznością przelotu nad terytorium jednego z sąsiadów Mołdawii: Rumunii, która jest w NATO albo Ukrainy, z którą Rosja prowadzi wojnę. Ukraina już wielokrotnie sygnalizowała, że zestrzeliłaby takie maszyny.
Kijów nie chce sytuacji, w której Rosja przerzuca wojska na zachodnia granicę Ukrainy i tam prowadzi jakieś działania.
Jest jeszcze scenariusz ataku od środka, czyli z Naddniestrza. W tym separatystycznym regionie, będącym de facto niezależnym od Mołdawii, stacjonują przecież rosyjscy żołnierze.
Te wojska są niewielkie. To około 1500 osób, licząc już techników, mechaników i inną obsługę. Samych żołnierzy będzie 800, może 1000. Do tego nie najlepiej wyposażonych. Nie ma lotnictwa, wojsk pancernych. Jest trochę artylerii. Trudno byłoby wykorzystać te oddziały, żeby prowadzić realną ofensywę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.