Dzisiaj jednostki mogą mieć siłę zniszczenia całych armii
Oto dwa medialne nieporozumienia wokół charakteru wyzwania, z którym konfrontujemy się od 11 września. Pierwsze polega na tym, że atak na World Trade Center i Pentagon był nieprzewidywalny. Według drugiego, atak ten stanowi continuum terroru, jaki znamy z historii XX wieku. I pierwszy, i drugi błąd niebezpiecznie usypia czujność opinii publicznej.
Jeśli coś Amerykanów powinno naprawdę zaskoczyć, to fakt, że nie potrafili wyciąg-nąć wniosków operacyjnych z dziesiątków amerykańskich filmów akcji. Przecież właśnie mały krąg fanatyków gotowych na samobójczą śmierć był w nich osią intrygi. Skalę takiej katastrofy przy dzisiejszych środkach niszczenia zwiastował już wybuch biurowca w Oklahoma City, stopień determinacji - samobójcze zamachy Palestyńczyków. Te trzy elementy zostały połączone w całość, tym razem naprawdę, a nie w świecie filmu czy gry komputerowej.
Całkowicie nowy jest natomiast aspekt psychologiczny. Istnieje zasadnicza różnica między atakiem z 11 września a akcją bojówki Piłsudskiego napadającej na pociąg w Berdanach, zamachem Kedywu na generała Kutscherę w Warszawie, zamachem na Heinricha w Pradze czy akcjami bojówek żydowskich późniejszego premiera Begina pod mandatem brytyjskim w Palestynie. Uczestnicy tamtych zamachów ryzykowali dużo, ale nie byli samobójcami, a celem ataku nie były nigdy masowe zabójstwa.
Dzisiaj jednostki mogą mieć siłę zniszczenia całych armii. Samolot pasażerski użyty jako rakieta jest i tak niczym przy możliwości rozsiania czarnej ospy czy dżumy. Skutki można sobie łatwo wyobrazić po zamieszaniu spowodowanym w Europie przez BSE. Żądza zniszczenia wystarczy do zagłady tysięcy, tak jak niegdyś podpalenie miast lub zatrucie studni.
Dziewiętnaście lat temu jako Maciej Poleski napisałem tekst "21 uwag o dialogu z terrorystą". Wówczas to reżim komunistyczny zastosował terror wobec obywateli. Rząd napadł na społeczeństwo i wziął zakładników. - Wypuścimy ich, jeśli wyrzekniecie się "Solidarności" - mówili państwowi terroryści. Konkluzja mojego tekstu była prosta: z terrorystą się nie negocjuje.
"Solidarność" była od tego czasu na różne sposoby niszczona i kompromitowana przez swoich wrogów i zwolenników ("Ocal mnie od fałszywych przyjaciół, a z wrogami już sobie sam poradzę"). I oto nasze solidarne poczucie wolności jest teraz testowane w skali globu. Wrogowie nie mają nacji, religii, przekonań - łączy ich to, że nienawidzą naszej cywilizacji i samo jej zniszczenie uważają za sukces. Bardzo trudno jest, będąc normalnym człowiekiem, uwierzyć, że pozbawiony uczuć szaleniec myśli zupełnie inaczej niż my. Tak było też z Hitlerem i Stalinem. Nie dysponujemy ich zapiskami, wyjaśniającymi to, co czuli, mordując miliony.
Jeśli coś Amerykanów powinno naprawdę zaskoczyć, to fakt, że nie potrafili wyciąg-nąć wniosków operacyjnych z dziesiątków amerykańskich filmów akcji. Przecież właśnie mały krąg fanatyków gotowych na samobójczą śmierć był w nich osią intrygi. Skalę takiej katastrofy przy dzisiejszych środkach niszczenia zwiastował już wybuch biurowca w Oklahoma City, stopień determinacji - samobójcze zamachy Palestyńczyków. Te trzy elementy zostały połączone w całość, tym razem naprawdę, a nie w świecie filmu czy gry komputerowej.
Całkowicie nowy jest natomiast aspekt psychologiczny. Istnieje zasadnicza różnica między atakiem z 11 września a akcją bojówki Piłsudskiego napadającej na pociąg w Berdanach, zamachem Kedywu na generała Kutscherę w Warszawie, zamachem na Heinricha w Pradze czy akcjami bojówek żydowskich późniejszego premiera Begina pod mandatem brytyjskim w Palestynie. Uczestnicy tamtych zamachów ryzykowali dużo, ale nie byli samobójcami, a celem ataku nie były nigdy masowe zabójstwa.
Dzisiaj jednostki mogą mieć siłę zniszczenia całych armii. Samolot pasażerski użyty jako rakieta jest i tak niczym przy możliwości rozsiania czarnej ospy czy dżumy. Skutki można sobie łatwo wyobrazić po zamieszaniu spowodowanym w Europie przez BSE. Żądza zniszczenia wystarczy do zagłady tysięcy, tak jak niegdyś podpalenie miast lub zatrucie studni.
Dziewiętnaście lat temu jako Maciej Poleski napisałem tekst "21 uwag o dialogu z terrorystą". Wówczas to reżim komunistyczny zastosował terror wobec obywateli. Rząd napadł na społeczeństwo i wziął zakładników. - Wypuścimy ich, jeśli wyrzekniecie się "Solidarności" - mówili państwowi terroryści. Konkluzja mojego tekstu była prosta: z terrorystą się nie negocjuje.
"Solidarność" była od tego czasu na różne sposoby niszczona i kompromitowana przez swoich wrogów i zwolenników ("Ocal mnie od fałszywych przyjaciół, a z wrogami już sobie sam poradzę"). I oto nasze solidarne poczucie wolności jest teraz testowane w skali globu. Wrogowie nie mają nacji, religii, przekonań - łączy ich to, że nienawidzą naszej cywilizacji i samo jej zniszczenie uważają za sukces. Bardzo trudno jest, będąc normalnym człowiekiem, uwierzyć, że pozbawiony uczuć szaleniec myśli zupełnie inaczej niż my. Tak było też z Hitlerem i Stalinem. Nie dysponujemy ich zapiskami, wyjaśniającymi to, co czuli, mordując miliony.
Więcej możesz przeczytać w 38/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.