Wokół nas rosła trawa i rozpadał się przystanek kolejowy. Tory rdzewiały, bo od ponad roku nie przejechał po nich żaden pociąg, a i wcześniej jeździł tylko jeden kurs: Odessa-Kiszyniów i z powrotem. Za torami stały domy kryte płytą eternitową, ogrodzone płotami, które w większości uginały się pod ciężarem butwiejących desek. Gdzieniegdzie na szutrowej drodze stał samochód, zazwyczaj pamiętający jeszcze czasy, gdy wieś Parkany była częścią Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
„Faszyści zmuszają Mołdawian do bycia Rumunami”
Parkany to bułgarska wieś, założona w 1770 r. z myślą o zbiegach z Imperium Osmańskiego, które wtedy zaczynało się po drugiej stronie rzeki. Mieszkający tam Bułgarzy mogli wygrażać kułakami Turkom obsadzającym twierdzę Bender, górującą nad przeciwnym brzegiem Dniestru.
Wskutek wielu dziwacznych zrządzeń losu oraz decyzji radzieckich władz dziś i bułgarska wieś Parkany, i turecka twierdza Bender są częścią tej samej nieuznawanej Mołdawskiej Republiki Naddniestrzańskiej. Na placu przed tureckim zamkiem stoi popiersie rosyjskiego bohatera narodowego Aleksandra Newskiego, a na środku bułgarskiej wsi Parkany bibliotekarka, będąca pół-Bułgarką i pół-Ukrainką, wraz z czystej krwi Ukrainką tłumaczą mi, jak Ameryka sprowokowała Ukrainę do wojny z Rosją.
Druga kobieta musiała być Ukrainką, bo po rosyjsku mówiła z wyraźnym ukraińskim akcentem, który najłatwiej wyłapać po wymawianiu rosyjskiego „g” jak „h”. Była starsza od bibliotekarki o co najmniej pół pokolenia. Miała na sobie okrutnie znoszony płaszcz i dziurawe buty. Włosy zakrywała kolorową, ale wyblakłą chustką. Chodziła powoli, podpierając się grubym patykiem, którym zaganiała cztery kozy, skubiące trawę między torami a cmentarzem.
Bibliotekarka i pasterka prześcigały się w tłumaczeniu mi zawiłości globalnej polityki i udowadnianiu, że aktualne mołdawskie władze to faszyści, którzy zmuszają Mołdawian do bycia Rumunami, a rosyjskojęzycznych chcą wygnać z kraju i nie pozwalają im mówić po rosyjsku. Nie kłóciłem się z nimi, zadawałem tylko głupawe pytania, żeby podtrzymać ten potok jasno sformułowanych i wbitych im do głów myśli.
Wreszcie, gdy pasterka w rozdeptanych łapciach i dziurawym płaszczu powiedziała: „lepiej od Mołdawian żyjemy” uznałem, że wystarczy, życzyłem miłego dnia i uciekłem, żeby nie stracić kontaktu z rzeczywistością.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.