Eliza Olczyk, „Wprost”: Co się takiego stało na scenie politycznej, że nagle słychać, iż opozycja zmierza ku przegranej w wyborach?
Marek Dyduch: Przede wszystkim opozycja nie usiadła do poważnych rozmów o ewentualnej współpracy. Każdy informuje o swoich zamiarach w mediach, nie ma w ogóle rozmowy programowej, zatem to wszystko nie może dobrze wyglądać. Chcę jednak zaznaczyć, że jeszcze nic nie jest przesądzone. Gdyby liderzy opozycji uznali, że warto na poważnie porozmawiać, przynajmniej o dwóch listach do Sejmu, to jeszcze porozumienie byłoby możliwe. Na razie jednak mamy tylko nawoływania za pośrednictwem mediów – idźmy tak albo inaczej, zróbmy to albo tamto. Albo nie ma woli, żeby podjąć rozmowy albo toczy się niezbyt uczciwa gra.
Czy chodzi o to, że partie opozycyjne uznały, iż muszą grać przede wszystkim na własny wynik, skoro na wygraną nie ma szans?
Jeszcze nie można powiedzieć, że nie ma szans na wygraną. Do wyborów mamy jeszcze pół roku i dużo rzeczy może się wydarzyć. Tym bardziej, że wyborcy w większości podejmują decyzję o tym, na kogo zagłosują, dzień przed wyborami albo nawet w dniu wyborów. Dlatego przedwczesne jest przekreślanie naszych szans. Opozycja się nie poddaje. Natomiast widać, że nie ma wspólnej koncepcji.
Mam wrażenie, że brakuje nam pomysłu, który przekonałby wyborców, iż ta grupa ludzi jest zdolna do rządzenia państwem.
A może to, w jakiej konfiguracji opozycja pójdzie do wyborów, nie ma większego znaczenia?
Jeżeli opozycja chce mieć szansę na przejęcie władzy, to żadna z czterech partii nie może wypaść z parlamentu. Ani Polska 2050 Szymona Hołowni, ani PSL, ani lewica.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.