Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Co na wsi mówią o kryzysie zbożowym?
Eugeniusz Kłopotek: Że jest źle i może być jeszcze gorzej, bo oprócz zboża napływa tani kurczak z Ukrainy. Do tego dojdą owoce. Rząd tego nie kontrolował, nie pilnował tranzytu, więc mamy to, co mamy. Nie ma się co dziwić, że na tańsze produkty i nasi się rzucili. Rolnicy zostali przez ministra Kowalczyka zrobieni w balona. Gdy rok temu ceny gazu poszybowały w górę i gwałtownie podrożały nawozy, rolnicy burzyli się, że produkcja zboża przestaje się opłacać. A Kowalczyk mamił: „Poczekajcie, zboże będzie droższe”. I tak czekali, a niektórzy nawet pomyśleli: „Jeszcze dokupimy tańszego zboża ukraińskiego i wtedy drożej sprzedamy – i to nasze i ukraińskie”.
Przeliczyli się.
Mleko się rozlało. Jeśli mamy nadwyżkę zboża krajowego – a jest go podobno ok. 8 mln – to, zakładając, że do żniw skonsumujemy w postaci pasz czy chleba połowę, pozostałe 4 mln będą zalegać.
Za chwilę będą żniwa, więc przybędzie ok. 35 mln ton, łącznie z ziarnem kukurydzy. Będziemy zasypani zbożem. Istny cyrk.
Raczej widmo katastrofy, jak przestrzega Wojciech Mojzesowicz, minister rolnictwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, który wieszczy, że unijna konkurencja nas wykończy, zarzucając nam wprowadzanie na rynek produkty ze zboża technicznego, gorszej jakości.
Polskie zboże dzieliło się do tej pory na zboże konsumpcyjne i paszowe. A teraz doszło nowe pojęcie – zboże techniczne. To wynik tego, że na Ukrainie nie ma wyśrubowanych reguł dotyczących jakości zboża. Nie twierdzę, że ono jest zatrute, ale jakościowo w dużym stopniu jest gorsze od naszego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.