Janosik nie różnił się od współczesnego bandyty z "Pruszkowa"
Zabierał bogatym, żeby rozdawać biednym, bronił uciskanych przed możnowładcami - głosi legenda. W rzeczywistości Janosik - heros Tatr i Podhala opiewany w literaturze, na scenach operowych i w beznadziejnie głupim serialu telewizyjnym - był bezwzględnym bandytą, który popełnił wiele zbrodni.
Jego polska legenda nie ma nic wspólnego z faktami. W rzeczywistości Janosik był Słowakiem. Nie ma żadnych dowodów na to, aby kiedykolwiek był na Podhalu, a nawet w samych Tatrach. Działał niemal wyłącznie na Liptowie. Naprawdę nazywał się Juraj Janosik. Urodził się 25 stycznia 1688 r. w Terchowej, sporo ponad 100 km od Tatr. Był synem chłopa. W latach 1706-1708 uczestniczył w powstaniu Franciszka Rakoczego II. Potem służył w armii austriackiej i wówczas na zamku w Bytczy zetknął się z więzionym tam zbójnikiem Tomaszem Uhorcikiem. W 1711 r. Uhorcik uciekł z więzienia, zwołał dawnych kompanów i zwerbował do swojej bandy Janosika, który szybko wygryzł Uhorcika i został hersztem grupy.
Kronika kryminalna
Pod wodzą Janosika bandyci napadali na przejezdnych kupców i szlachciców, grabili okoliczne plebanie i co bogatsze wioski puszczając je z dymem. Dopuszczali się licznych okrucieństw. Wymuszali haracze, korumpowali urzędników, siali terror w całej okolicy. Zrabowane pieniądze wydawali na broń, uczty, bogate stroje i dziewczyny. Nie ma żadnych dowodów, by dzielili się łupami z kimkolwiek, zwłaszcza z biedakami. To legenda dorobiona znacznie później.
Działalność bandy nie trwała długo. Już w 1712 r. Janosika i kilku jego kompanów schwytano i osadzono na zamku w Hrachovie. Wszystkich jednak zwolniono, nie wiadomo, czy w wyniku korupcji, czy z braku dowodów winy. Janosik nie cieszył się długo wolnością. Wrócił do zbójnickiego procederu, ale na początku 1713 r. został znów schwytany przez hajduków i osadzony w Liptowskim Mikułaszu. Tam 17 marca odbył się proces - Janosika skazano na śmierć przez powieszenie na haku wbitym w bok.
Na zbój
Janosik był jednym z wielu zbójników tatrzańskich. Zdobył większy rozgłos niż inni, bo był od nich okrutniejszy. Tradycja zbójnikowania w Tatrach, na Podhalu, Liptowie i Orawie sięga XIV wieku. Wtedy na tatrzańskie łąki zawitali wołoscy pasterze, którzy przybyli z obszaru dzisiejszej Rumunii. Wraz z nimi dotarła pod Tatry specyficzna kultura pasterska, opierająca się na wspólnocie wypasów: właściciel zwierząt oddawał je pod opiekę pasterzy, którzy tworzyli wielkie stada i pędzili na odległe pastwiska. W ten sposób właściciel kilku krów lub owiec miał całe lato wolne. Taka gospodarka przypadła do gustu mieszkańcom Podhala. Przekazawszy swoje stada pod opiekę baców, juhasów i honielników (pomocników pasterzy), mogli albo spokojnie uprawiać rolę, albo zbójnikować. Przy kamienistej, nieurodzajnej glebie i krótkim sezonie wegetacyjnym bardziej opłacało się to drugie.
Na wiosnę, kiedy stada wypędzono na pastwiska, mieszkańcy Podhala organizowali się w bandy i wyprawiali na Liptów. Sygnałem do zbiórki był dym z ogniska rozpalanego przez przywódcę bandy pod wierzchołkiem Osobitej - doskonale widocznej góry na Orawie. Kilkunastoosobowe bandy wyprawiały się "na zbój" - napadały na wioski, kupców, karczmy, a nawet huty. Pod koniec XVIII wieku złupiono zakład metalurgiczny w Kuźnicach. Jesienią zbójnicy wracali do zagród, odbierali swoją trzodę i wiedli bogobojne życie aż do następnej wiosny.
W Tatrach Zachodnich okazjonalnymi zbójnikami byli sami pasterze, którzy często uzupełniali sobie pogłowie stad kosztem sąsiadów z Liptowa i Orawy. Zbójnikiem był uwielbiany przez Tytusa Chałubińskiego ludowy gawędziarz i muzykant Sabała.
Narodziny legendy
Skłonność części mieszkańców podtatrzańskich wiosek do łatwego zdobywania majątków zaowocowała przedziwną metamorfozą: niedawny przestępca grabiący ich dobra szybko stał się ludowym bohaterem, wychwalanym w pieśniach i podaniach. Podziwiano go właśnie za to, że w zbójnikowaniu był lepszy od innych. Nie bez znaczenia był też rodzący się w XIX wieku socjalizm - z Janosika zrobiono bojownika o słuszną sprawę chłopską, który podjął heroiczną walkę z uciskiem feudalnym, a łupy dzielił wśród najbiedniejszych.
Ubarwiona literacką fantazją opowieść o szlachetnym zbójniku po zakończeniu II wojny światowej trafiła na podatny grunt. Wizerunek zbójnika łupiącego bogaczy był bardzo miły ludowej władzy. Janosik w sam raz pasował na chłopskiego bohatera - symbol walki z uciskiem. Nastąpiła wówczas pełna gloryfikacja jego postaci, a różnej maści pseudohistorycy prześcigali się w pisaniu poprawnego politycznie życiorysu pospolitego bandyty. Tak narodził się i ukształtował mit Janosika, a wraz z nim mit tatrzańskiego zbójnika dobroczyńcy. Urzekł on nawet Agnieszkę Holland, która przygotowuje polsko-czesko-słowacko-węgierski film o dzielnym harnasiu. Mit ten pokutuje podczas różnych uroczystości w Zakopanem, także tych o najwyższej randze (na przykład podczas otwarcia ostatniej uniwersjady).
Jego polska legenda nie ma nic wspólnego z faktami. W rzeczywistości Janosik był Słowakiem. Nie ma żadnych dowodów na to, aby kiedykolwiek był na Podhalu, a nawet w samych Tatrach. Działał niemal wyłącznie na Liptowie. Naprawdę nazywał się Juraj Janosik. Urodził się 25 stycznia 1688 r. w Terchowej, sporo ponad 100 km od Tatr. Był synem chłopa. W latach 1706-1708 uczestniczył w powstaniu Franciszka Rakoczego II. Potem służył w armii austriackiej i wówczas na zamku w Bytczy zetknął się z więzionym tam zbójnikiem Tomaszem Uhorcikiem. W 1711 r. Uhorcik uciekł z więzienia, zwołał dawnych kompanów i zwerbował do swojej bandy Janosika, który szybko wygryzł Uhorcika i został hersztem grupy.
Kronika kryminalna
Pod wodzą Janosika bandyci napadali na przejezdnych kupców i szlachciców, grabili okoliczne plebanie i co bogatsze wioski puszczając je z dymem. Dopuszczali się licznych okrucieństw. Wymuszali haracze, korumpowali urzędników, siali terror w całej okolicy. Zrabowane pieniądze wydawali na broń, uczty, bogate stroje i dziewczyny. Nie ma żadnych dowodów, by dzielili się łupami z kimkolwiek, zwłaszcza z biedakami. To legenda dorobiona znacznie później.
Działalność bandy nie trwała długo. Już w 1712 r. Janosika i kilku jego kompanów schwytano i osadzono na zamku w Hrachovie. Wszystkich jednak zwolniono, nie wiadomo, czy w wyniku korupcji, czy z braku dowodów winy. Janosik nie cieszył się długo wolnością. Wrócił do zbójnickiego procederu, ale na początku 1713 r. został znów schwytany przez hajduków i osadzony w Liptowskim Mikułaszu. Tam 17 marca odbył się proces - Janosika skazano na śmierć przez powieszenie na haku wbitym w bok.
Na zbój
Janosik był jednym z wielu zbójników tatrzańskich. Zdobył większy rozgłos niż inni, bo był od nich okrutniejszy. Tradycja zbójnikowania w Tatrach, na Podhalu, Liptowie i Orawie sięga XIV wieku. Wtedy na tatrzańskie łąki zawitali wołoscy pasterze, którzy przybyli z obszaru dzisiejszej Rumunii. Wraz z nimi dotarła pod Tatry specyficzna kultura pasterska, opierająca się na wspólnocie wypasów: właściciel zwierząt oddawał je pod opiekę pasterzy, którzy tworzyli wielkie stada i pędzili na odległe pastwiska. W ten sposób właściciel kilku krów lub owiec miał całe lato wolne. Taka gospodarka przypadła do gustu mieszkańcom Podhala. Przekazawszy swoje stada pod opiekę baców, juhasów i honielników (pomocników pasterzy), mogli albo spokojnie uprawiać rolę, albo zbójnikować. Przy kamienistej, nieurodzajnej glebie i krótkim sezonie wegetacyjnym bardziej opłacało się to drugie.
Na wiosnę, kiedy stada wypędzono na pastwiska, mieszkańcy Podhala organizowali się w bandy i wyprawiali na Liptów. Sygnałem do zbiórki był dym z ogniska rozpalanego przez przywódcę bandy pod wierzchołkiem Osobitej - doskonale widocznej góry na Orawie. Kilkunastoosobowe bandy wyprawiały się "na zbój" - napadały na wioski, kupców, karczmy, a nawet huty. Pod koniec XVIII wieku złupiono zakład metalurgiczny w Kuźnicach. Jesienią zbójnicy wracali do zagród, odbierali swoją trzodę i wiedli bogobojne życie aż do następnej wiosny.
W Tatrach Zachodnich okazjonalnymi zbójnikami byli sami pasterze, którzy często uzupełniali sobie pogłowie stad kosztem sąsiadów z Liptowa i Orawy. Zbójnikiem był uwielbiany przez Tytusa Chałubińskiego ludowy gawędziarz i muzykant Sabała.
Narodziny legendy
Skłonność części mieszkańców podtatrzańskich wiosek do łatwego zdobywania majątków zaowocowała przedziwną metamorfozą: niedawny przestępca grabiący ich dobra szybko stał się ludowym bohaterem, wychwalanym w pieśniach i podaniach. Podziwiano go właśnie za to, że w zbójnikowaniu był lepszy od innych. Nie bez znaczenia był też rodzący się w XIX wieku socjalizm - z Janosika zrobiono bojownika o słuszną sprawę chłopską, który podjął heroiczną walkę z uciskiem feudalnym, a łupy dzielił wśród najbiedniejszych.
Ubarwiona literacką fantazją opowieść o szlachetnym zbójniku po zakończeniu II wojny światowej trafiła na podatny grunt. Wizerunek zbójnika łupiącego bogaczy był bardzo miły ludowej władzy. Janosik w sam raz pasował na chłopskiego bohatera - symbol walki z uciskiem. Nastąpiła wówczas pełna gloryfikacja jego postaci, a różnej maści pseudohistorycy prześcigali się w pisaniu poprawnego politycznie życiorysu pospolitego bandyty. Tak narodził się i ukształtował mit Janosika, a wraz z nim mit tatrzańskiego zbójnika dobroczyńcy. Urzekł on nawet Agnieszkę Holland, która przygotowuje polsko-czesko-słowacko-węgierski film o dzielnym harnasiu. Mit ten pokutuje podczas różnych uroczystości w Zakopanem, także tych o najwyższej randze (na przykład podczas otwarcia ostatniej uniwersjady).
Więcej możesz przeczytać w 39/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.