Schronisko leży tam, gdzie kończą się zabudowania i asfalt. Do bramy, którą obserwuje jedna z kamer monitoringu, prowadzi szutrowa droga. Za nią rozciąga się długi na niemal kilometr, szczelnie ogrodzony teren. Wokół tylko pola i lasy. – Po tej stronie zawsze było pięknie i kolorowo, mieszkały zwierzęta ozdobne i egzotyczne, czasami nieoczywiste. Taka zachcianka właścicieli, lubili sobie na to popatrzeć – opowiada Eryk Złoty, mijając kolejne wybiegi, na których dzisiaj żyją psy. – Tylko te wszystkie ładne rzeczy utrzymywano z cierpienia, które było w drugiej części – dodaje, przekrzykując szczekanie.
– Kiedy pierwszy raz przyjechaliście tu jako DIOZ?
– W tym roku. Od pierwszego dnia odkrywaliśmy zwierzęta w krytycznych stanach i walczyliśmy o to, by poprawić ich los – odpowiada Eryk, który zasiada w radzie nadzorczej DIOZ. – Decyzję o wykupie podjęliśmy z dnia na dzień – dodaje.
O tym, że Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt przejął schronisko w Wojtyszkach, usłyszała cała Polska. Media obiegły nagłówki o „niespodziewanym zwrocie” niczym z filmu akcji. – Owiane złą sławą Wojtyszki, które wszystkim kojarzą się z największą w Europie mordownią bezdomnych psów, dzisiaj trafiły w ręce organizacji – mówił na triumfalnym nagraniu Konrad Kuźmiński, jeden z założycieli DIOZ. Opowiadał, że są pierwszymi osobami, które do schroniska weszły bez prokuratury i policji, a teren zmienią w „raj dla zwierząt”. – W taki sam raj, jaki już prowadzimy w naszym ośrodku. Z waszą pomocą nam się to uda, apelujemy o pomoc, kilkaset zwierząt, które tutaj są, potrzebują waszej pomocy – ogłosił.
– Na razie dzierżawa, ale dzięki waszemu wsparciu, może uda nam się wykupić wszystkie zwierzęta i uratować im życie – doprecyzował Kuźmiński.
Gdy entuzjazm opadł, pojawiły się pytania o to, w jaki sposób z dnia na dzień załatwiono sprawę, która ciągnęła się latami. Szczególnie, że wcześniej DIOZ nie interesował się Wojtyszkami. Kontrowersje wzbudził też fakt, że organizacja ogłosiła zbiórkę na 5 milionów złotych, za które chce wykupić teren. Pieniądze miałyby trafić do Anny S., czyli właścicielki schroniska, która usłyszała zarzuty znęcania się nad zwierzętami. W tle pojawił się też wątek rodzinny. – Tylko i wyłącznie dzięki temu, że w przeszłości znałem państwa S., udało się usiąść do stołu i zacząć rozmowy – mówi nam Eryk.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.