Tego raportu nie da się czytać bez nerwów, a może lepiej powiedzieć bez łez w oczach. Schemat jest (niemal, bo jest kilka wyjątków) zawsze taki sam. Najpierw straszliwa krzywda dziecka, potem proces, obrona księdza przez Kościół i na koniec jego powrót do pracy duszpasterskiej, jako proboszcza, kanonika, dziekana. A obecnie jego nazwisko, choć skazano go za pedofilię, jest w spisach księży represjonowanych przez reżim komunistyczny.
Tak wówczas było, w diecezjach, zakonach i zgromadzeniach skrzywdzeni nie mieli znaczenia, liczyło się kapłaństwo. To rodzi złość, ale ból i łzy wywołuje co innego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.