Lekarzom w USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii dzięki badaniom screeningowym oraz wprowadzeniu kompleksowego leczenia udało się zmniejszyć liczbę zgonów z powodu raka piersi
W Polsce statystyki są nadal bezlitosne. Choroba ta zabija coraz więcej kobiet. Winne temu są nie tylko pacjentki, które zbyt późno zgłaszają się do specjalisty, lecz także lekarze bagatelizujący ich skargi oraz zła organizacja służby zdrowia.
Onkolodzy uważają dziś, że komórki nowotworowe uwalniają się z guza od momentu jego powstania. Przedostają się do krwiobiegu i w ten sposób mogą dotrzeć w dowolne miejsce organizmu. "Osiedlają się" tam, gdzie panują odpowiednie warunki. Dochodzi wtedy do przerzutów. Sukces w walce z tą chorobą można osiągnąć tylko wówczas, gdy leczenie będzie kompleksowe. Powinno objąć również terapie wspomagające, czyli uśmierzanie bólu oraz zwalczanie powikłań. Nie mniej ważne jest wsparcie psychiczne i możliwość korzystania z porad prawnych, sanatoriów i ośrodków rehabilitacji, a także dostęp do informacji o ulgach inwalidzkich. - Przełomem okazała się zmiana podejścia do choroby: leczymy nie tylko nowotwór piersi, lecz całego człowieka - mówi dr Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Nowotworów Piersi w Centrum Onkologii w Warszawie. Operacje chirurgiczne stają się coraz mniej rozległe. Zabiegi oszczędzające pierś umożliwiają zachowanie części gruczołu bez konieczności odjęcia organu. Coraz powszechniejsza staje się chirurgia rekonstrukcyjna. Obecnie wycina się też tylko węzły chłonne zaatakowane przez chorobę, podobnie zabiegi napromieniania ograniczają się do miejsc dotkniętych schorzeniem. Efektem tych działań było to, że pacjenci w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Wielkiej Brytanii zaczęli wierzyć lekarzom. W Polsce nadal najpierw szukają pomocy u uzdrowicieli (o czym pisaliśmy w poprzednim numerze).
Postęp w leczeniu nie byłby możliwy bez nowych leków. W latach 90. pojawiły się mniej toksyczne pochodne preparatów stosowanych od dawna; pozwoliły ograniczyć niekorzystne skutki uboczne terapii farmakologicznych. Dzięki temu kobiety zażywające leki mogą nawet wrócić do pracy. Nowe postacie znanych medykamentów są także łatwiejsze w zażywaniu (na przykład środek dożylny zastąpiono doustnym). Trwają prace nad stworzeniem leków o nowym mechanizmie działania. Nadzieja, że opracowany zostanie preparat całkowicie zwalczający raka piersi, jest jednak bardzo mała. Naukowcy próbują na różne sposoby niszczyć
nowotwór. Najszybciej trafią do klinik farmaceutyki hamujące angiogenezę, czyli tworzenie nowych naczyń krwionośnych w obrębie guza. Preparaty te są już badane klinicznie na ludziach. Dzięki nim komórki nowotworowe nie byłyby odżywiane i guz by się nie powiększył. Mniej zaawansowane są prace nad preparatami ograniczającymi zdolność tych komórek do przenikania do krwiobiegu oraz mającymi zahamować działanie enzymów umożliwiających ich podział. Niewielkie efekty przyniosły eksperymenty z lekiem, który zmniejszyłby oporność komórek rakowych na znane już cytostatyki.
Polscy onkolodzy uważają, że gdyby odpowiednio wcześnie zastosować prawidłowe leczenie, można by o jedną trzecią zmniejszyć liczbę zgonów z powodu raka piersi. Każdego roku odnotowywanych jest prawie 10 tys. zachorowań, a pięć tysięcy kobiet umiera (co roku o 2 proc. więcej). Zbyt wiele pacjentek zgłasza się za późno do lekarza - co ósma ma już przerzuty. W dużych miastach jedynie u 12-15 proc. kobiet stwierdzany jest pierwszy stopień zaawansowania nowotworu. Polscy onkolodzy szacują, że przeciętny guz, jaki operują, ma średnicę ponad trzech centymetrów, podczas gdy lekarze z Europy Zachodniej usuwają o połowę mniejszy. - Większość naszych pacjentek wie, że ma guzy w piersi. Sprawdziły to podczas comiesięcznej samokontroli. Nie informują jednak lekarzy o swoich podejrzeniach. Żyją w przekonaniu, że jeżeli nie będą mówiły o nowotworze, choroba nie będzie się rozwijać. Niektóre potwierdziły wykryte przez siebie zmiany badaniem mammograficznym, ale nie bardzo wiedzą, jak mają dalej postępować. Są bezradne w naszym systemie opieki zdrowotnej - mówi dr Pieńkowski. Akcje prowadzone przez różne organizacje działające na rzecz kobiet były tylko pierwszym krokiem. Rozpowszechniły jedynie informację o tym, jak wcześnie wykryć raka piersi, nie dając wskazówek, co należy robić później.
Samokontrola piersi nie wystarczy do rozpoznania nowotworu. Niektóre jego postaci nie przyjmują kształtu guza - są rozległe i niewyczuwalne palcami. Większość zmian można dostrzec dopiero podczas mammografii. Polskie placówki publicznej służby zdrowia dysponują ponad 300 aparatami do tego badania. Zdaniem lekarzy, nie jest ich za mało. Część nie jest w ogóle wykorzystywana, a wiele pracuje zaledwie dwie, trzy godziny dziennie i tylko dwa razy w tygodniu, a powinny pięć dni w tygodniu na dwie zmiany. - Mammografia także nie wystarczy do pełnej diagnostyki raka piersi - podkreśla dr Pieńkowski. Dokładna ocena rodzaju nowotworu oraz ustalenie sposobu leczenia są możliwe po badaniu mikroskopowym komórek lub fragmentów tkanek pobranych podczas biopsji. Niedostatek sprzętu i specjalistów diagnostyków powoduje, że jedynie w dużych miastach pacjentka ma szansę rozpocząć leczenie odpowiednio szybko. - Od momentu pojawienia się chorej w Centrum Onkologii do chwili podjęcia terapii nie mija więcej niż sześć, osiem tygodni - zapewnia dr Pieńkowski. Jest to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie czas przygotowania do operacji jest zbliżony do obowiązującego w Europie Zachodniej.
W naszym kraju zbyt mało jest natomiast urządzeń do radioterapii, co znacznie wydłuża czas oczekiwania na zabieg i zmniejsza szanse na powodzenie leczenia. Nie u wszystkich kobiet można też przeprowadzić operację oszczędzającą pierś, gdyż po niej niezbędne jest napromienianie. W ubiegłym roku w Centrum Onkologii taki zabieg przeprowadzono u 70 pacjentek. Warunkiem jego zastosowania jest współpraca zespołu składającego się z chirurga, radioterapeuty i patologa, tymczasem tych ostatnich specjalistów jest w naszym kraju za mało. Badanie patologiczne pobranych fragmentów guza i węzłów chłonnych pozwala dokładnie ocenić rodzaj nowotworu i podjąć decyzję o dalszym leczeniu. Integralną częścią terapii powinno być także oznaczenie zawartości receptorów hormonalnych w komórkach raka. Decyzja o rozpoczęciu hormonoterapii może być podjęta dopiero na podstawie wyniku tych analiz, gdyż nie zawsze przynosi ona oczekiwane efekty. Nie ma zatem sensu narażać chorą na działanie uboczne leku, a budżet na niepotrzebne koszty. Tymczasem w Polsce poziom receptorów hormonalnych zazwyczaj nie jest oznaczany.
Do Centrum Onkologii trafiła ostatnio pacjentka wypisana z innego szpitala. W jej karcie chorobowej lekarz zamieścił informację, że nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w piersi. - Skąd on mógł to wiedzieć? Na jakiej podstawie napisał coś takiego, jeżeli nikt podczas całego mojego pobytu w szpitalu ani razu nie zbadał mi piersi? - żali się pacjentka, która sama wyczuła w swym organizmie niepokojące zmiany.
Onkolodzy uważają dziś, że komórki nowotworowe uwalniają się z guza od momentu jego powstania. Przedostają się do krwiobiegu i w ten sposób mogą dotrzeć w dowolne miejsce organizmu. "Osiedlają się" tam, gdzie panują odpowiednie warunki. Dochodzi wtedy do przerzutów. Sukces w walce z tą chorobą można osiągnąć tylko wówczas, gdy leczenie będzie kompleksowe. Powinno objąć również terapie wspomagające, czyli uśmierzanie bólu oraz zwalczanie powikłań. Nie mniej ważne jest wsparcie psychiczne i możliwość korzystania z porad prawnych, sanatoriów i ośrodków rehabilitacji, a także dostęp do informacji o ulgach inwalidzkich. - Przełomem okazała się zmiana podejścia do choroby: leczymy nie tylko nowotwór piersi, lecz całego człowieka - mówi dr Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Nowotworów Piersi w Centrum Onkologii w Warszawie. Operacje chirurgiczne stają się coraz mniej rozległe. Zabiegi oszczędzające pierś umożliwiają zachowanie części gruczołu bez konieczności odjęcia organu. Coraz powszechniejsza staje się chirurgia rekonstrukcyjna. Obecnie wycina się też tylko węzły chłonne zaatakowane przez chorobę, podobnie zabiegi napromieniania ograniczają się do miejsc dotkniętych schorzeniem. Efektem tych działań było to, że pacjenci w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Wielkiej Brytanii zaczęli wierzyć lekarzom. W Polsce nadal najpierw szukają pomocy u uzdrowicieli (o czym pisaliśmy w poprzednim numerze).
Postęp w leczeniu nie byłby możliwy bez nowych leków. W latach 90. pojawiły się mniej toksyczne pochodne preparatów stosowanych od dawna; pozwoliły ograniczyć niekorzystne skutki uboczne terapii farmakologicznych. Dzięki temu kobiety zażywające leki mogą nawet wrócić do pracy. Nowe postacie znanych medykamentów są także łatwiejsze w zażywaniu (na przykład środek dożylny zastąpiono doustnym). Trwają prace nad stworzeniem leków o nowym mechanizmie działania. Nadzieja, że opracowany zostanie preparat całkowicie zwalczający raka piersi, jest jednak bardzo mała. Naukowcy próbują na różne sposoby niszczyć
nowotwór. Najszybciej trafią do klinik farmaceutyki hamujące angiogenezę, czyli tworzenie nowych naczyń krwionośnych w obrębie guza. Preparaty te są już badane klinicznie na ludziach. Dzięki nim komórki nowotworowe nie byłyby odżywiane i guz by się nie powiększył. Mniej zaawansowane są prace nad preparatami ograniczającymi zdolność tych komórek do przenikania do krwiobiegu oraz mającymi zahamować działanie enzymów umożliwiających ich podział. Niewielkie efekty przyniosły eksperymenty z lekiem, który zmniejszyłby oporność komórek rakowych na znane już cytostatyki.
Polscy onkolodzy uważają, że gdyby odpowiednio wcześnie zastosować prawidłowe leczenie, można by o jedną trzecią zmniejszyć liczbę zgonów z powodu raka piersi. Każdego roku odnotowywanych jest prawie 10 tys. zachorowań, a pięć tysięcy kobiet umiera (co roku o 2 proc. więcej). Zbyt wiele pacjentek zgłasza się za późno do lekarza - co ósma ma już przerzuty. W dużych miastach jedynie u 12-15 proc. kobiet stwierdzany jest pierwszy stopień zaawansowania nowotworu. Polscy onkolodzy szacują, że przeciętny guz, jaki operują, ma średnicę ponad trzech centymetrów, podczas gdy lekarze z Europy Zachodniej usuwają o połowę mniejszy. - Większość naszych pacjentek wie, że ma guzy w piersi. Sprawdziły to podczas comiesięcznej samokontroli. Nie informują jednak lekarzy o swoich podejrzeniach. Żyją w przekonaniu, że jeżeli nie będą mówiły o nowotworze, choroba nie będzie się rozwijać. Niektóre potwierdziły wykryte przez siebie zmiany badaniem mammograficznym, ale nie bardzo wiedzą, jak mają dalej postępować. Są bezradne w naszym systemie opieki zdrowotnej - mówi dr Pieńkowski. Akcje prowadzone przez różne organizacje działające na rzecz kobiet były tylko pierwszym krokiem. Rozpowszechniły jedynie informację o tym, jak wcześnie wykryć raka piersi, nie dając wskazówek, co należy robić później.
Samokontrola piersi nie wystarczy do rozpoznania nowotworu. Niektóre jego postaci nie przyjmują kształtu guza - są rozległe i niewyczuwalne palcami. Większość zmian można dostrzec dopiero podczas mammografii. Polskie placówki publicznej służby zdrowia dysponują ponad 300 aparatami do tego badania. Zdaniem lekarzy, nie jest ich za mało. Część nie jest w ogóle wykorzystywana, a wiele pracuje zaledwie dwie, trzy godziny dziennie i tylko dwa razy w tygodniu, a powinny pięć dni w tygodniu na dwie zmiany. - Mammografia także nie wystarczy do pełnej diagnostyki raka piersi - podkreśla dr Pieńkowski. Dokładna ocena rodzaju nowotworu oraz ustalenie sposobu leczenia są możliwe po badaniu mikroskopowym komórek lub fragmentów tkanek pobranych podczas biopsji. Niedostatek sprzętu i specjalistów diagnostyków powoduje, że jedynie w dużych miastach pacjentka ma szansę rozpocząć leczenie odpowiednio szybko. - Od momentu pojawienia się chorej w Centrum Onkologii do chwili podjęcia terapii nie mija więcej niż sześć, osiem tygodni - zapewnia dr Pieńkowski. Jest to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie czas przygotowania do operacji jest zbliżony do obowiązującego w Europie Zachodniej.
W naszym kraju zbyt mało jest natomiast urządzeń do radioterapii, co znacznie wydłuża czas oczekiwania na zabieg i zmniejsza szanse na powodzenie leczenia. Nie u wszystkich kobiet można też przeprowadzić operację oszczędzającą pierś, gdyż po niej niezbędne jest napromienianie. W ubiegłym roku w Centrum Onkologii taki zabieg przeprowadzono u 70 pacjentek. Warunkiem jego zastosowania jest współpraca zespołu składającego się z chirurga, radioterapeuty i patologa, tymczasem tych ostatnich specjalistów jest w naszym kraju za mało. Badanie patologiczne pobranych fragmentów guza i węzłów chłonnych pozwala dokładnie ocenić rodzaj nowotworu i podjąć decyzję o dalszym leczeniu. Integralną częścią terapii powinno być także oznaczenie zawartości receptorów hormonalnych w komórkach raka. Decyzja o rozpoczęciu hormonoterapii może być podjęta dopiero na podstawie wyniku tych analiz, gdyż nie zawsze przynosi ona oczekiwane efekty. Nie ma zatem sensu narażać chorą na działanie uboczne leku, a budżet na niepotrzebne koszty. Tymczasem w Polsce poziom receptorów hormonalnych zazwyczaj nie jest oznaczany.
Do Centrum Onkologii trafiła ostatnio pacjentka wypisana z innego szpitala. W jej karcie chorobowej lekarz zamieścił informację, że nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w piersi. - Skąd on mógł to wiedzieć? Na jakiej podstawie napisał coś takiego, jeżeli nikt podczas całego mojego pobytu w szpitalu ani razu nie zbadał mi piersi? - żali się pacjentka, która sama wyczuła w swym organizmie niepokojące zmiany.
Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.