Katarzyna Burzyńska-Sychowicz „Wprost”: Jak Pan reaguje na przymiotnik „wybitny”, który często jest stawiany przy Pana nazwisku?
Andrzej Chyra: To jest mocne, choć niekonkretne określenie. Co znaczy wybitny? Taki, który robi wrażenie, jest zapamiętywany, robi coś dobrze? Mam nadzieję, że przede wszystkim to ostatnie. Moja ulubiona kategoria to bycie skutecznym: w stosunku do własnych założeń i założeń filmu, roli.
Lubię, jak rzeczy są robione dobrze, więc jeśli mamy elementy, z których mamy układać, chciałbym, żeby nikt nie robił tego tak jak w odbudowywanej Warszawie: że czasem z byle czego.
Szkoda naszego czasu i wrażliwości, szkoda kasy i ludzi, którzy mają to oglądać, żeby robić rzeczy „takie sobie”.
Czasem różni młodzi ludzie, również aktorzy – choć oni w sumie najrzadziej – przychodzą na plan i uważają, że ten plan jest od tego, żeby oni się czegoś nauczyli. Z ich punktu widzenia – tak, ale z mojego – oni muszą być zawodowcami, muszą pracować, muszą doskakiwać. Jeśli myślą, że to jest miejsce na naukę, to ja mówię, że profesjonalizm to podstawowa kategoria w pracy.
Jest Pan skromny czy nieskromny?
Czasem bywam skromny, czasem nieskromny, bywam zarozumiały i zawstydzony. Skromność to cecha osobowości, bardzo pojemna. Epatowanie czymś, popisywanie się czy przechwalanie – choć może się zdarzyć największemu – rozprasza. Skromność jest bardzo ważna w pracy, wpisana w profesjonalizm. Moja skromność jest wynikiem postawy zawodowej.
A kiedy budzi się w Panu zarozumiałość?
Może wtedy, kiedy jestem zirytowany, że coś się nie dzieje…? Nie wiem, ja, szczerze mówiąc, nie śledzę tak bardzo swoich wzlotów i upadków, nie prowadzę permanentnej autoanalizy, rzeczy po prostu biegną do przodu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.