Śmierć po zatrzymaniu. Policjanci założyli Oliwerowi kaftan i kask, docisnęli kolanami. Nagle „stał się wiotki”

Śmierć po zatrzymaniu. Policjanci założyli Oliwerowi kaftan i kask, docisnęli kolanami. Nagle „stał się wiotki”

Policjanci przytrzymują Oliwera Markiewicza
Policjanci przytrzymują Oliwera Markiewicza Źródło: Kadr z monitoringu / Archiwum prywatne
Dokładnie 10 minut i 8 sekund policjant klęczał na plecach Oliwera Markiewicza. 34-latek ubrany w kaftan bezpieczeństwa, z kaskiem ochronnym na głowie, leżał przyciśnięty twarzą do posadzki izby zatrzymań sieradzkiej komendy. Potem jego serce się zatrzymało.

Godz. 10:15’29’’ Do policjantów trzymających mężczyznę podchodzi umundurowana policjantka. Mężczyzna kopie nogami. Policjantka zastępuje st. sierż. Konrada Banasia. Przytrzymuje nogi mężczyzny, natomiast st. sierż. Konrad Banaś* wychodzi z kadru kamery.

Godz. 10:17’03’’ Widać wyraźny ruch lewej stopy u leżącego mężczyzny.

Godz. 10:17’54’’ Widać delikatne ruchy lewego uda mężczyzny.

Godz. 10:18’36’’ Mł. asp. Sylwester Wachowski przestaje przytrzymywać mężczyznę i zaczyna klepać go rękoma.

Godz. 10:19’18’’ Do policjantów podchodzi st. sierż. Konrad Banaś i pochyla się nad leżącym mężczyzną.

Godz. 10:20’54’’ Do mężczyzny podchodzi ratownik medyczny.

Godz. 10:22’34’’ St. sierż. Konrad Banaś podnosi się i wybiega z „kadru kamery”.

Godz. 10:22’44’’ W kadrze kamery nie widać głowy mężczyzny. Widać jak ktoś (najprawdopodobniej ratownik medyczny) kładzie na podłodze obok leżącego mężczyzny kask ochronny.

Godz. 10:22’59’’ Do mężczyzny podchodzi również st. sierż. Konrad Banaś.

Godz. 10:23’08’’ Mężczyzna jest obrócony na plecy. Podchodzi do niego drugi ratownik medyczny.

Godz. 10:23’20’’ Policjanci zdejmują mężczyźnie kaftan bezpieczeństwa.

Godz. 10:23’48’’ Ratownik medyczny zaczyna uciskać klatkę piersiową mężczyzny.

Godz. 10:26’35’’ Ratownika zmienia mł. asp. Sylwester Wachowski, który zaczyna uciskać klatkę piersiową mężczyzny.

Godz. 10:29’55’’ W kadr wchodzi dwóch następnych ratowników medycznych.

Godz. 10:29’59’’ Mł. asp. Sylwestra Wachowskiego zmienia ratownik medyczny, który kontynuuje uciskanie klatki piersiowej leżącego mężczyzny.

Godz. 10:43’55’’ Ratownicy medyczni przetransportowują mężczyznę na nosze.

Godz. 10:45’15’’ Ratownicy medyczni wynoszą mężczyznę na noszach z kadru kamery nr 2.

Na tym przejrzenie monitoringu zakończono.

10 minut i 8 sekund kolanami do podłogi

To zapis ostatnich minut wydarzenia, które rozegrało się 11 kwietnia 2020 roku w Komendzie Powiatowej Policji w Sieradzu. Na korytarzu w izbie zatrzymań leżał rozebrany do samej bielizny 34-letni Oliwer Markiewicz. Funkcjonariusze ubrali go w kaftan bezpieczeństwa. Na głowę założyli mu kask zabezpieczający. Tak obezwładniony leżał w bezruchu na wyłożonej płytkami posadzce twarzą do ziemi. Jeden policjant siedział mu na nogach. Drugi kucał nad nim, trzymając otwartą dłoń na jego plecach. O 10:08 zmienił go kolega. Podszedł do unieruchomionego mężczyzny i uklęknął mu na plecach.

Przez dziesięć minut kolanami dociskał go do podłogi.

Mężczyzna co jakiś czas próbował przekręcać głowę na boki, ruszał nerwowo stopami, chciał unieść górną część ciała z podłogi. O 10:14 wpadł w drgawki. Minutę później wił się po podłodze. Ostatni raz ugiął nogi, próbował podnieść głowę. O 10:17 policjant wcisnął go kolanami jeszcze mocniej w ziemię.

„Widoczne jest całkowite oderwanie stóp od podłogi przez policjanta klęczącego na plecach. Wywierany nacisk w tym momencie na mężczyznę, to cały ciężar policjanta oparty w dwóch punktach. Jeżeli policjant waży 90 kg, to na każdy punkt podparcia przypada średnio po 45 kilogramów” – napisze w swojej opinii biegły z zakresu poprawności stosowania środków przymusu bezpośredniego.

Policjant ważył 88 kg. Oliwer Markiewicz 54 kg. O 10:18 przestał się ruszać. Policjanci w zeznaniach powiedzą, że nagle „zeszło z niego napięcie”.

Sanitariusz stwierdzi brak tętna i oddechu. Zacznie masaż serca. Poda mu adrenalinę. Podłączy do respiratora i przewiezie do szpitala. Będąc w stanie głębokiej śpiączki, Oliwer Markiewicz umrze 14 dni później.

Biegły z Uniwersytetu Łódzkiego, który podpisze się pod protokołem z sekcji zwłok, orzeknie, że przyczyną śmierci mężczyzny było uduszenie spowodowane uniemożliwieniem lub znacznym ograniczeniem ruchów oddechowych, do których doszło wskutek działań policjantów.

„Przypadek Oliwera Markiewicza jest bardzo podobny do szeroko opisywanego w mediach przypadku zgonu George’a Floyda, do którego doszło 25.05.2020 r. w Minneapolis w USA” – doda w uzupełnieniu swojej opinii.

Kolejny biegły uzna, że policjant, który klęczał na plecach 34-latka przekroczył swoje uprawnienia:

„Użycie takiego środka przymusu, jakim było uciskanie kolanami pleców pokrzywdzonego, było użyciem nadmiernym i nieadekwatnym do istniejącego zagrożenia, a właściwie już przy braku zagrożenia ze strony pokrzywdzonego, który leżał obezwładniony i skrępowany kaftanem bezpieczeństwa”.

Prokuratura śledztwo umorzy. Stwierdzi, że policjanci działali poprawnie, a Oliwer Markiewicz prawdopodobnie udusił się sam.

Kontrola w celach nr 1, 2, 3, 4, 5. Bez uwag

10 kwietnia 2020 o godzinie 20:07 do dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu wpłynęła informacja (tzw. zakładka) dotycząca uszkodzenia samochodów przez nieznanego mężczyznę na parkingu przy ul. Andersa i Armii Krajowej w Sieradzu. Zgłaszającym był jeden z mieszkańców. Dyżurny na miejsce pilnie wysłał patrol wydziału ruchu drogowego.

Policjanci zastali grupę osób, którzy sami ujęli sprawcę. Miał on uszkodzić osiem samochodów.

Według relacji funkcjonariuszy, mężczyzna zachowywał się agresywnie. Był wulgarny. Próbował uciekać. Zastosowali wobec niego środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej. Zbadano go alkomatem. Był trzeźwy. Przewieziono go do sieradzkiego szpitala. Zrobiono testy na obecność narkotyków. Szczegółowe badanie wykazało później obecność marihuany. Mężczyznę przeszukano z wynikiem negatywnym. O 23:50 został przyjęty do Pomieszczenia dla Osób sieradzkiej komendy. Osadzono go w celi nr 3. Była wyposażona w całodobowy system monitorujący.

Sierż. Łukasz Boruń, który tamtej nocy miał dyżur, napisał w notatce służbowej, że Markiewicz był lekko pobudzony, ale nie wymagał szczególnego nadzoru.

11 kwietnia o 7:30 rano Borunia zastąpił w dyżurce mł. asp. Jarosław Rosiński.

O godzinie 7:40 dokonał kontroli zachowania się osób w pokojach 1, 2, 3, 4, 5. Bez uwag.

O 8:33 wyprowadził Oliwera Markiewicza do toalety. Bez uwag.

O 8:35 wydał osadzonym śniadanie. Bez uwag.

O 8:40 dokonał kolejnej kontroli zachowania w celach. Bez uwag.

Rosiński w swoich zeznaniach mówił, że zachowanie Markiewicza było pozbawione agresji. Po powrocie z toalety osadzony nawet podziękował mu za wodę i śniadanie.

Przed kolejną kontrolą, które przeprowadzał równo co godzinę, usłyszał głos mężczyzny dobiegający z jednego z pomieszczeń. Spojrzał w monitoring i zauważył, że osadzony w celi numer 3 rzucił butelką o ścianę. Z uwagi na to, że policjant miał już wcześniej z mężczyzną dobry kontakt, postanowił udać się do jego pokoju, aby zabrać mu butelkę.

O 9:39 podszedł do drzwi. Spojrzał przez wizjer. Zobaczył Markiewicza stojącego z butelką w ręku. Otworzył zamek. Zapytał mężczyznę, co robi. Ten na początku go przeprosił, ale zaraz potem rzucił w jego kierunku butelką, potem poduszką i kocem. Policjant poślizgnął się przez wylaną na podłogę wodę. Markiewicz na niego ruszył. Między mężczyznami doszło do szarpaniny, w trakcie której zatrzymany wsadził policjantowi palec w oko. Funkcjonariusz wcisnął przycisk alarmowy.

O 9:40 na stanowisku kierowania zapaliła się lampka sygnalizacyjna i syrena alarmowa. Do izby zatrzymań zaczęli przybiegać kolejni policjanci. Zauważyli swojego kolegę szamoczącego się z osadzonym. Z lewego oka policjanta sączyła się krew. Markiewicza obezwładniono. Położono na ziemi i zakuto mu ręce kajdankami.

Według relacji policjantów, mężczyznę trudno było okiełznać. Miał się rzucać, pluć, kopać nogami, próbować uderzać głową o podłogę. Jeden z policjantów podjął więc decyzję, że trzeba zastosować wobec niego kolejne środki przymusu: kaftan bezpieczeństwa i kask.

O 10:02 zadzwoniono po karetkę pogotowia do policjanta, któremu z oka leciała krew.

Leżącego na podłodze Markiewicza, policjanci postanowili jeszcze dodatkowo unieruchamiać, trzymając mu nogi i ręce. Tłumaczyli w zeznaniach, że mimo kaftana i kasku, mężczyzna próbował się wyrwać, drapać, rzucać. Po chwili poinformowali, że mężczyzna „stał się wiotki”.

O 10:18, kiedy u Markiewicza już prawdopodobnie zatrzymało się krążenie, dyżurny z komendy zadzwonił po drugą karetkę. Mówił dyspozytorowi, że mężczyzna jest agresywny i pobudzony. Do czasu jej przyjazdu, pomocy zatrzymanemu zaczął udzielać sanitariusz, który zajmował się okiem policjanta.

Ojciec Oliwera: To ścięło mnie z nóg

Sylwester Markiewicz telefon od swojej byłej żony odebrał 10 kwietnia wieczorem. Ojciec Oliwera usłyszał, że syn narozrabiał przed blokiem i zabrała go policja. Do Sieradza przyjechał z Łodzi następnego dnia nad ranem. Chwilę później do drzwi mieszkania, w którym Oliwer mieszkał z matką, miało zapukać dwóch nieumundurowanych policjantów.

– Zrobili przeszukanie w pokoju syna. Pilnowałem ich, bo spodziewałem się, że chcą coś podrzucić – wspomina ojciec.

Twierdzi, że weszli do środka, choć nie mieli nakazu rewizji, okazali tylko legitymacje. Przeszukanie mieli skończyć po około 40 minutach.

Czytaj też:
Dramat w łódzkim areszcie. Znany przedsiębiorca z zawałem mózgu w szpitalu

Gdy policjanci wyszli z mieszkania, matka Oliwera dostała telefon od jednego z ratowników. Usłyszała w słuchawce, że „Oliwer się zatrzymał”.

– Ten ratownik jest znajomym mojej żony, poznał Oliwera. Zadzwonił w momencie, kiedy przewieziono go na OIOM – mówi ojciec.

– Nikt inny nas o tym nie poinformował, nikt nie zadzwonił. Gdybym się nie dowiedział od znajomego ratownika, to nic byśmy nie wiedzieli. Funkcjonariusze, którzy byli w mieszkaniu, powiedzieli tylko, że syn wybił oko policjantowi. Pojechałem na OIOM, poprosiłem lekarza, żeby mi powiedział, co się dzieje – wspomina.

Usłyszał wtedy, że stan jego syna jest bardzo ciężki, a szanse na przeżycie niższe niż połowa.

W prokuraturze Sylwester Markiewicz zezna, że rozmawiał z kilkoma lekarzami. Każdy powtarzał, że stan Oliwera jest bardzo ciężki. Do szpitala przyjechał również 20 kwietnia, ponad tydzień po zatrzymaniu, a na kilka dni przed śmiercią. Wtedy od ordynatora usłyszał, że jego syn jest „w stanie agonalnym”.

„To ścięło mnie z nóg. Już nie zadawałem pytań” – zezna.

Matka Oliwera swoich zeznań nigdy nie złoży. W dniu, gdy Oliwer trafił na OIOM, mówi dzwoniącemu do niej policjantowi, że jest pod wpływem silnych leków uspokajających oraz przeciwbólowych i nie może brać udziału w czynnościach. Również 22 kwietnia policjant zanotuje, że matka Oliwera jest w bardzo złej kondycji psychicznej, ma problemy zdrowotne i oświadczyła, że nie będzie uczestniczyć w czynnościach.

– Bardzo mocno to przeżyła – mówi nam ojciec Oliwera. – Teraz, kiedy syna już nie ma, chce się w ogóle wyprowadzić z Sieradza i zacząć życie gdzie indziej.

Oliwer Markiewicz

Policjanci: Nikt nie kopał, nie dusił, nie używał butów

Policyjna notatka w sprawie wydarzeń z 11 kwietnia w sieradzkiej komendzie pomija fakt, że kręgosłup Markiewicza dociskano kolanami do podłogi. Funkcjonariusze nie mówili o tym również w zeznaniach. Każdy z nich powtarzał praktycznie to samo:

Że nikt na pewno mężczyzny nie kopał, nie dusił, nie używał butów.

Policjant Raducki: „Nikt go nie kopał, nie uderzaliśmy go rękoma, nie dusiliśmy. Mogło się zdarzyć, że straciłem równowagę i tułowiem czy nogą mogłem docisnąć albo udo, albo pośladek zatrzymanego do podłogi, ale nie głowę czy klatkę piersiową”.

Policjantka Kaszubska: „On unosił tułów, pupę i głowę. My unieruchamialiśmy te części ciała, ale nie leżeliśmy na nim czy nie dociskaliśmy tych części butami”.

Policjant Wachowski, który klęczał na Markiewiczu: „Trzymałem tułów. Kucałem przy nim na wysokości barków i przyciskałem go rękoma do podłogi. Na pewno nie stałem na nim i obutą stopą nie dociskałem ani jego głowy, ani tułowia”.

Powtarzali, że 34-latek wrzeszczał i krzyczał, ale na pewno nie skarżył się na ból czy duszności.

Policjant Raducki: „Liczył coś, był w amoku, wymieniał cyfry, wspominał o szatanie. (…) Nic takiego nie mówił, że było mu duszno, nie narzekał na takie rzeczy”.

Policjant Wachowski: „Te jego krzyki to nie jęki z bólu, tylko wrzaski. To były bluźnierstwa także i do nas, ale nie brałem ich pod uwagę”.

Policjantka Kaszubska: „On się po prostu darł, wrzeszczał. Wykrzykiwał mnóstwo nielogicznych i niezrozumiałych słów. Pamiętam, że krzyczał coś o samochodach, coś o jakichś kolegach. (…) Nie narzekał na żaden ból. Po jakimś czasie, nie wiem po jakim, zauważyłam, że napięcie z niego zeszło, stał się wiotki”.

„Jak inaczej mogli zeznawać policjanci?”

Oprócz policjantów nikt jednak nie wie, co krzyczał na korytarzu Oliwer Markiewicz. Kamery zarejestrowały wyłącznie obraz. Nie ma zapisu audio. Podczas zdarzenia w pozostałych celach przebywało kilku innych osadzonych. Nikt ich jednak nie przesłuchał, chociaż w trakcie śledztwa ustalono ich dane.

Policjant Rosiński zeznawał, że Markiewicz już w celi mówił na tyle głośno, że przed śniadaniem jego głos słychać było na korytarzu. Wtedy rzucił okiem na monitoring i zobaczył 34-latka z butelką. Nie wiadomo jednak, czy głos słyszeli też inni osadzeni.

Zeznania policjantów nie pokrywają się z opinią biegłego – eksperta od poprawności stosowania środków przymusu bezpośredniego, który oprócz zeznań policjantów, widział również zapis monitoringu. Przyznaje, że zastosowanie kaftana bezpieczeństwa i kasku było zasadne. Ale jego zdaniem, w ten sposób unieruchomiony Markiewicz zachowywał się spokojnie i nie stwarzał zagrożenia. Nie było więc potrzeby, żeby jeszcze na nim klęczeć.

Fragment opinii biegłego:

„Tym samym uciskając kolanami plecy pokrzywdzonego i przenosząc cały ciężar ciała, interweniujący policjant przekroczył swoje uprawnienia w zakresie stosowania środków przymusu bezpośredniego, używając tego środka w sposób nieadekwatny do istniejącego zagrożenia oraz zachowania się pokrzywdzonego”.

– Jak inaczej mogli zeznawać policjanci? Mówili, że przytrzymywali zgodnie z zasadami, że gdyby się nie ruszał, to by było dobrze. Gdyby go trzymał ręką, to by się nic nie działo. Wierzgnąłby, żeby powietrza zaczerpnąć. Ale jak się całym ciężarem ciała naciska... Jak tak można? – mówi ojciec zmarłego 34-latka.

Policjanci twierdzili jednak w zeznaniach, że Oliwer stanowił zagrożenie zarówno dla nich, jak i siebie samego. Opisywali, że miał „niespożyte pokłady energii” i „cały czas walczył”.

– Jeżeli ktoś tak gniecie człowieka, że nie może oddychać, to wkraczają pewne odruchy bezwarunkowe, osoba stara się wyswobodzić. Jeżeli ktoś jeszcze intensywniej zwiększa nacisk, to uruchamia się instynkt przetrwania, człowiek broni się przed uduszeniem – zauważa jeden z pełnomocników Markiewicza.

– Jaki był cel tych działań? Do czego to miało zmierzać? Kask, kaftan, kajdanki, dociskanie. I na co czekają policjanci, dociskając człowieka całym ciężarem ciała do podłoża? Jaki był pomysł? Z drugiej strony: jakie czynności autodestrukcyjne mógł podjąć w całkowitym zabezpieczeniu? Co mógł sobie zrobić? – zastanawia się.

„Czarne dziury” w śledztwie

Po tragicznym wydarzeniu w sieradzkim komisariacie rusza śledztwo. Prowadzi je Prokuratura Rejonowa w Łasku. Parokrotnie je przedłuża. Tłumaczy, że musi przesłuchać kolejnych świadków i uzyskać opinie biegłych. 26 października 2020 roku na biegłego został powołany jeden ze specjalistów z zakresu medycyny sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. To tam przeprowadzano sekcję zwłok Markiewicza.

Biegły powoływał się w swojej opinii na zjawisko „excited delirium”, czyli stanu zaburzenia świadomości, połączonego z dezorientacją i niemożnością odróżnienia rzeczywistości od halucynacji, który może prowadzić do śmierci. Zauważał jednak, że zachowanie Oliwera wskazywało na to, że epizod „excited delirium” nie był na tyle nasilony, aby był bezpośrednią przyczyną śmierci.

„Przede wszystkim zaś Oliwer Markiewicz był długotrwale dociskany do podłogi rękoma i kolanami przy czym w ostatniej fazie zdarzenia nacisk na klatkę piersiową stał się stały i mocniejszy wskutek jej uciśnięcia obydwoma kolanami. (...) W miarę upływu czasu doprowadziło to do nieodwracalnego niedotlenienia ośrodkowego układu nerwowego. Widocznym objawem stały się drgawki, które można zaobserwować na zapisach monitoringu. Pomimo tych drgawek, sposób działania policjantów nie uległ zmianie i kilka minut później doszło do zatrzymania krążenia i oddechu, co dopiero zmieniło postępowanie policjantów. Było już wtedy jednak za późno” – pisze w swojej opinii.

Ojciec Oliwera Markiewicza mówi, że policjantom już miały być stawiane zarzuty. O takich czynnościach został powiadomiony jego pełnomocnik. Policjanci już mieli nawet swojego obrońcę, który miał potwierdzić zamiar stawiania im zarzutów pełnomocnikowi Markiewicza.

Jednak w aktach nie ma po tym większych śladów. Zachowało się tylko jedno pismo adwokata, który wnosił o dopuszczenie do udziału w sprawie w charakterze pełnomocnika policjantów. Prawnik wspomniał też, że funkcjonariusze byli podejrzewani o popełnienie przestępstwa, wzywano ich do prokuratury w Łasku w charakterze podejrzanych, „chociaż do postawienia zarzutów nie doszło”.

To nie jedyny moment, w którym – jak mówi pełnomocnik Markiewicza – widać czarną dziurę. Wcześniej akta w trybie natychmiastowym przekazano Prokuraturze Regionalnej w Łodzi, która podjęła decyzję, żeby śledztwo z Łasku przenieść do Ostrowa Wielkopolskiego. W dokumentach brakuje decyzji o przeniesieniu sprawy. Nie ma uzasadnienia, dlaczego zapadła taka decyzja.

Co takiego się stało, że prokuratura w Łasku nie mogła kontynuować śledztwa, tylko musiał je przejąć Ostrów Wielkopolski? I dlaczego prokuratura wdrożyła nadzwyczajny tryb, żeby akta z Łasku zabrać?

Tajemniczy ruch prokuratury

Prokuratura Regionalna w Łodzi tylko w niewielkiej części odpowiedziała na nasze pytania. Decyzję o przekazaniu sprawy z Łasku do Ostrowa tłumaczy w ten sposób:

„Spowodowana była koniecznością wykluczenia jakichkolwiek wątpliwości co do bezstronności jednostki dotychczas prowadzącej postępowanie. Tego rodzaju decyzje, przekazujące materiały do dalszego prowadzenia innej jednostce prokuratury z pominięciem właściwości miejscowej, są podejmowane w sytuacjach gdy postępowanie może dotyczyć osób czy przedstawicieli organów mogących współpracować z właściwą miejscowo jednostką prokuratury. Decyzje te podejmuje kierownik jednostki nadrzędnej – w tym przypadku, decyzja ta została podjęta przez Prokuratora Regionalnego w Łodzi”.

– Co policjanci z Sieradza mają wspólnego z prokuraturą w Łasku, skoro na co dzień w żaden sposób nie współpracują z nią procesowo? Już pierwotnie śledztwo zostało przekazane, bo na początku prowadziła je prokuratura w Sieradzu i właśnie, żeby wykluczyć jej stronniczość, przekazano je do Łasku. Później znów uznano, że Łask nie jest bezstronny, więc przekazano do Ostrowa? Jakie były podstawy, żeby uznać Łask za stronniczy? – wątpi w wyjaśnienia prokuratury pełnomocnik Sylwestra Markiewicza.

Ojciec Oliwera ma własne podejrzenia. Jeden z policjantów biorących udział w całym zajściu ma w rodzinie wysoko postawionego funkcjonariusza policji.

– Mogło dojść do zakulisowych rozmów, żeby sprawę przenieść do Ostrowa i umorzyć – tłumaczy.

Kolejni biegli, kolejna przyczyna

Prokuratura w Ostrowie Wielkopolskim nie dała wiary opinii biegłego z Uniwersytetu Łódzkiego, który jednoznacznie wskazał działania policjantów jako przyczynę zgonu.

„Po analizie całokształtu zgromadzonego materiału dowodowego (opinia – red.) budzi wątpliwości”, „aktualnie prowadzone śledztwo wymaga uzupełnienia” – pisze prokurator z Ostrowa. Zaczyna zamawiać opinie innych biegłych.

8 października 2021 r. zwrócił się w tej sprawie do Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ale odpowiedź uczelni była krótka: „Z uwagi na brak możliwości skompletowania zespołu biegłych, uniwersytet nie opracuje opinii”.

W lutym 2022 roku powołano za to biegłych z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

„Bezpośrednią przyczyną zgonu była niewydolność wielonarządowa i ropne zapalenie płuc, ale wyjściową przyczyną było rozlane uszkodzenie mózgu” – stwierdzili. Wyjaśniali też, że dopiero uniemożliwienie oddychania przez co najmniej 3 minuty prowadzi do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu, a w konsekwencji śmierci.

„Policjant dociskał leżącego do podłogi, z jednym kolanem na wysokości lewego barku, a drugim w okolicach lędźwiowej. Nie powinno to spowodować utrudnienia oddychania tak znacznego, aby można było mówić o uduszeniu” – orzekli biegli z Krakowa.

Stwierdzili, że pod uwagę należy wziąć jeszcze jeden mechanizm zgonu – „asfiksję restrykcyjną”, czyli nagłe zwiotczenie w trakcie siłowego obezwładniania osoby silnie pobudzonej psychoruchowo.

„Brakuje podstaw wymaganych w opiniowaniu karnym, do przyjmowania istnienia związku przyczynowo skutkowego między działaniami funkcjonariuszy a śmiercią pokrzywdzonego” – podsumowali biegli z UJ.

Konfrontacji brak

W maju 2022 r. prokuratura powołała jeszcze biegłego z zakresu poprawności stosowania środków przymusu bezpośredniego. Opinia była niekorzystna dla policji. Biegły stwierdził, że policjanci kaftan i kask założyli prawidłowo, jednak ocenił, że późniejsze zachowanie funkcjonariuszy „nie miało prawa bytu”.

„Policjant postanawiając przytrzymać kolanami obezwładnioną już osobę, niewłaściwie ocenił stopień zagrożenia. Można wręcz stwierdzić, że na tę chwilę zagrożenia nie było już żadnego” – podkreślił.

Stwierdził jednoznacznie, że jeden z policjantów przekroczył swoje uprawnienia.

Jednak na początku listopada uzupełniającą opinię wydali znów biegli z Krakowa, którzy powtarzali, że ich zdaniem nie budzi wątpliwości fakt, że Oliwer Markiewicz znajdował się w stanie „patologicznego pobudzenia”.

„Przyczyną patologicznego pobudzenia było w tym przypadku przewlekłe używanie marihuany” – stwierdzili.

Powtarzali też, że działania podjęte przez policjanta, którego wskazał biegły z zakresu poprawności stosowania środków przymusu bezpośredniego, „nie uniemożliwiały mu oddychania”, a tylko „miały wpływ na ograniczenie możliwości oddechowych”.

„Nie ma jednak podstaw do przyjmowania, że działania te narażały tym samym Oliwera Markiewicza na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia” – ocenili.

– To, że mamy dwie niepokrywające się w swojej treści opinie biegłych, to nie jest rzadkość w realiach postępowania karnego. Natomiast w omawianym przypadku wnioski biegłych są zupełnie sprzeczne. Jeden mówi, że mężczyzna został uduszony przez policjanta podobnie jak George Floyd w USA. Drugi, że umarł, bo był zbyt pobudzony przez przewlekłe używanie marihuany – zauważa pełnomocnik Markiewicza.

– Jeżeli mamy sprzeczne wnioski dwóch podmiotów specjalistycznych, to pierwsza rzecz, jaką się procesowo robi, to przeprowadza się konfrontację Żeby wyjaśnili swoje stanowiska i ewentualnie wskazali, dlaczego nie można sformułować jednoznacznego wniosku. Osobiście mam wrażenie, że tutaj po prostu pojawiła się druga opinia, która pasowała do określonej tezy, więc ją wybrano jako podstawę do umorzenia śledztwa. – ocenia.

Policjanci konsekwencji nie ponieśli

19 grudnia 2022 roku, Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim umorzyła śledztwo. W 17-stronicowym uzasadnieniu prokurator stwierdził, że Oliwer Markiewicz zachowywał się agresywnie. Powtarzał, że opinia Uniwersytetu Medycznego w Łodzi – która jednoznacznie mówiła, że przyczyną śmierci było uduszenie – wzbudza „poważne wątpliwości”. Obszernie powoływał się za to na opinię biegłych z Krakowa, którzy stwierdzili, że gdyby nie „patologiczne pobudzenie” Oliwera Markiewicza, to działania policjantów „nie zagrażałyby jego życiu”.

Podkreślał też, że interwencja funkcjonariuszy po sygnale alarmowym miała „pełne podstawy prawne i faktyczne”, a policjanci mieli prawo do „podjęcia decyzji o dalszym prewencyjnym stosowaniu środka przymusu pomimo obezwładnienia”. Prokurator przyznał, że obezwładniający Oliwera policjant zastosował „nieadekwatny środek przymusu”, jednocześnie jednak stwierdził, że z uwagi na dynamikę zdarzeń taka decyzja „mogła mieć swoje podstawy”.

„Interweniujący funkcjonariusz w sposób nieumyślny, formalnie rzecz biorąc, przekroczył swoje uprawnienia (…), co jednak nie miało związku z zaistniałym skutkiem i nie spowodowało u pokrzywdzonego zatrzymania krążenia” – stwierdził prokurator.

Zaznaczał, że zachowanie Oliwera wywołane było „stanem psychozy, w jakiej znalazł się na skutek wieloletniego nadużywania marihuany”. Dodał też, że działanie policjanta cechowała „niska szkodliwość społeczna” ze względu na „brak bezpośredniej szkody nim wywołanej”. Dlatego o żadnym przestępstwie – umyślnym czy nieumyślnym, czy próbie jego popełnienia – nie może być mowy. Jeśli już, to – jak stwierdził prokurator – funkcjonariusz odpowiedzialność mógłby ponieść wyłącznie „w kategorii deliktu dyscyplinarnego”.

– Naoglądałem się tych nagrań. Jeszcze jestem psychicznie silny, ale jak zamykam oczy, to widzę każdy obrazek – mówi Sylwester Markiewicz, ojciec Oliwera. – Tamtego poranka byłem już w Sieradzu, miałem sto metrów na ten komisariat. Mogłem wtedy tam iść, powiedzieć komendantowi, żeby mi pokazał syna. Może gdyby mnie zobaczył, historia byłaby zupełnie inna?

– Jedną z tych policjantek widziałem kiedyś na stacji benzynowej, siedziała sobie w samochodzie. Drugiego, tak mi się wydaje, widziałem w sądzie. Pomyślałem nawet, żeby się wrócić i powiedzieć mu, że udusił mi syna – dodaje.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim w odpowiedzi na nasze pytania, wysłał trzyminutowe nagranie głosowe, które postanowiliśmy przepisać i opublikować w całości pod tym materiałem.

Sąd Rejonowy w Sieradzu nie udostępnił nam akt sprawy, informując, że są one w gestii prokuratury w Ostrowie Wielkopolskim. Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim nie odpowiedziała na nasz wniosek o dostęp do akt.

31 maja 2023 roku Sąd Okręgowy w Sieradzu przychylił się do zażalenia na umorzenie sprawy przez prokuraturę w Ostrowie Wielkopolskim, zobowiązując ją do wykonania dalszych czynności w spawie.

W odpowiedzi na nasze pytania, czy wobec któregokolwiek z policjantów, biorących udział w obezwładnianiu Oliwera Markiewicza, wyciągnięto jakieś konsekwencje, Komenda Powiatowa Policji w Sieradzu przesłała krótkie oświadczenie. Informuje w nim, że po wydarzeniach z 11 kwietnia 2020 roku policja przeprowadziła wewnętrzne postępowanie:

„Wynik tego postępowania wskazał, że nie doszło do nieprawidłowości podczas wykonywania obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy”.

Oliwer Markiewicz zmarł 25.04.2020 r., po dwóch tygodniach od wydarzeń w Komendzie Powiatowej Policji w Sieradzu. Był w stanie głębokiej śpiączki mózgowej i niewydolności wielonarządowej.

*Imiona, nazwiska i stopnie policjantów zostały zmienione.

Zapis nagrania prokuratora Macieja Melera, rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, które otrzymała redakcja Wprost

„Mogę potwierdzić, że istotnie tutejsza prokuratura prowadziła śledztwo przekazane decyzją Prokuratury Regionalnej w Łodzi celem zachowania zasad obiektywizmu. Postępowanie prowadzone było w zakresie trzech wątków dotyczących zdarzenia z 11 kwietnia, do którego doszło w Komendzie Powiatowej Policji w Sieradzu, gdzie funkcjonariusze podczas próby obezwładniania przebywającego w policyjnym pomieszczeniu dla osób zatrzymanych pokrzywdzonego, mieli tutaj wyrażać czynności, w wyniku których doszło do utraty jego przytomności, a następnie po przewiezieniu do szpitala zmarł.

Weryfikacji karno-prawnej podlegały również okoliczności związane z reanimacją podjętą przez ratowników medycznych, a także czynności podejmowane przez personel medyczny Szpitala Wojewódzkiego w Sieradzu.

W ramach tego postępowania zgromadzony został obszerny materiał dowodowy, w tym m.in. uzyskano kompleksowe opinie biegłych z zakresu medycyny, jak również stosowania środków przymusu bezpośredniego, i w oparciu o te ustalenia w zakresie wszystkich trzech wątków, wydana została decyzja o umorzeniu śledztwa wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego.

W toku tego postępowania uzyskano pierwotnie tutaj opinię wskazywaną w korespondencji z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Po zapoznaniu się z jej treścią, jak i aktualnymi poglądami doktryny, analiza ta skutkowała podjęciem decyzji o konieczności uzyskania tutaj drugiej opinii z Collegium Medicum Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Te okoliczności, które tutaj stanowiły przedmiot rozważań biegłych, również wskazywały tutaj na zasadność zakończenia postępowania wydaniem decyzji o jego umorzeniu.

Te stwierdzone przez biegłych okoliczności znalazły emanację w obszernym uzasadnieniu, kilkanaście stron, decyzji. Decyzja ta została zgodnie z przysługującym uprawnieniem zaskarżona. W dniu 31 maja tego roku wyznaczony jest termin na jej rozpoznanie.

To postępowanie toczyło się w sposób niezakłócony, dlatego też odpowiadając na ostatnie z pytań dotyczących uzupełnienia, czynności, które były wykonywane, wynikały z bieżącej analizy materiału dowodowego, który pojawiał się w sprawie”.

Czytaj też:
Dobra historia musi „się słuchać” – a nie być logiczna. Wtedy można dostać 27 milionów dolarów
Czytaj też:
Policjant winny śmierci George'a Floyda. Spędzi 22 lata w więzieniu

Artykuł został opublikowany w 27/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.