Prawo powinno służyć społeczeństwu, a nie prawnikom
Zaledwie 14 proc. skazanych w naszym kraju trafia do więzienia. Reszta najczęściej wychodzi z sądu z orzeczoną karą więzienia, lecz z warunkowym jej zawieszeniem. Przy takim werdykcie sądy, choć mają taką możliwość, w praktyce nie nakładają na skazanych żadnych dodatkowych obowiązków. To rodzi poczucie bezkarności. W anglosaskim systemie prawnym za drobne przewinienia możliwe jest natomiast wymierzenie dowolnej kary, według swobodnego uznania sędziego. W systemie tym chodzi o rzecz najprostszą z możliwych - ograniczenie przestępczości.
Negocjowanie wyroku
Około 90 proc. spraw karnych w Stanach Zjednoczonych kończy się bez przeprowadzania procesu - to bodaj najważniejsza korzyść ze stosowania zasady utylitaryzmu. To także oszczędności. W Polsce przeciętne postępowanie karne kosztuje kilka tysięcy złotych. Ale za osądzenie gangu Krakowiaka podatnicy będą musieli zapłacić aż 5 mln zł. W dodatku sprawy karne często ciągną się po kilka lat. Tym samym zadekretowane w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka "prawo jednostki do procesu w rozsądnym terminie" stanowi jedynie pusty zapis. W amerykańskim sądzie po przyznaniu się oskarżonego do winy rozpoczyna się "targowanie o wyrok" (plea bargaining). Korzystają na tym zarówno ofiary, jak i przestępcy. Korzysta też poczucie sprawiedliwości: przestępca zostaje ukarany.
W amerykańskim systemie przyznanie się do winy jest nie tylko koronnym dowodem (Confessio is regina probationum), ale także konstytucyjnym uprawnieniem oskarżonego. Jak podkreśla amerykański Sąd Najwyższy, jest jeden podstawowy warunek zastosowania procedury plea bargaining: dobrowolna i niczym nie wymuszona decyzja podsądnego. W Polsce odpowiednikiem tej instytucji jest poddanie się przez oskarżonego karze (art. 355 kpk), ale dotyczy to tylko przestępstw zagrożonych karą do 5 lat pozbawienia wolności (nowelizac-ja przepisów przesuwa tę granicę do 10 lat). Nawet jednak wówczas ten tryb postępowania - bardzo rzadko dotychczas stosowany - nie objąłby poważniejszych przestępstw, zagrożonych więzieniem powyżej 10 lat.
Europejskie doktrynerstwo
Tak jak we współczesnej gospodarce, w prawie karnym obserwujemy starcie modelu anglosaskiego z europejskim. Amerykańskie prawo karne jest surowe i nastawione na konkretny cel - zmniejszenie przestępczości. Europejski system wyznacza mnóstwo celów pobocznych: przestrzeganie zasady humanitaryzmu wobec przestępców, zadośćuczynienie ich ofiarom, respektowanie zasady prewencji, ale i umożliwienie resocjalizacji. Innymi słowy - kwadratura koła. Prawny system europejski można porównać do modelu państwa socjalnego. Mówi się, że jest on tańszy, bo w Stanach Zjednoczonych siedzi w więzieniach 6,5 mln osób, na które rocznie wydaje się 30 mld dolarów. Tyle że łączne koszty utrzymania nieefektywnego systemu europejskiego są proporcjonalnie znacznie wyższe niż amerykańskiego.
Punkty za przestępstwo
Proponowane zmiany w polskim kodeksie miały zawęzić ramy (tzw. widełki) orzekanego przez sędziów wymiaru kary, w tym nakazać zaostrzenie sankcji stosowanych wobec recydywistów. Środowisko sędziowskie odebrało to jako dowód braku zaufania. Amerykańskie prawo precedensów (case law) prowadzi właśnie do jednolitości polityki karnej. Przyczyniły się do tego także tzw. wytyczne wymiaru kary, sformułowane przez specjalną komisję Kongresu. Specjalne tabele przypisują każdemu czynowi oraz każdej okoliczności łagodzącej i obciążającej określoną wartość punktową.
Zadanie sędziego jest proste - ma podliczyć punkty i po zastosowaniu odpowiedniego przelicznika wymierzyć karę. Na przykład rozbój oszacowany na 20 tys. dolarów, dokonany przez osobę wcześ-niej nie karaną, używającą broni palnej, oznacza wyrok od 46 do 57 miesięcy.
Realna sprawiedliwość
Amerykański Sąd Najwyższy zadeklarował, że wprawdzie oskarżony ma prawo do uczciwej rozprawy, lecz nie musi to być "rozprawa idealna". Jeśli zatem, pomimo błędów proceduralnych, sąd wydał słuszny werdykt, to zadośćuczyniono zasadzie sprawiedliwości. W Polsce jest inaczej: ważniejsze od zdrowego rozsądku są fundamentalne zasady wyniesione z uniwersytetów, będące jedynie gwarancją pozornej sprawiedliwości. Czy reguła taka nadal obowiązuje? Zadecyduje o tym niebawem Sąd Najwyższy, rozpatrując precedensową sprawę 13 oskarżonych w sprawie Elektromisu.
Ich proces rozpoczął się w 1995 r. przed poznańskim sądem rejonowym (postępowanie prowadziło trzech zawodowych sędziów). Podczas procesu dwóch z nich awansowało. Prawie po sześciu latach, po przesłuchaniu ponad stu świadków, zapadł wyrok skazujący. Apelacja obrońców zawierała podstawowy zarzut: w składzie orzekającym mógł zasiadać tylko jeden sędzia z innego sądu. Wniosek: należy uchylić cały wyrok, gdyż wydał go niewłaściwie obsadzony sąd. Ale czy rzeczywiście było tak w tym wypadku? Oskarżeni zostali przecież skazani przez sędziów "lepszych" (na co dzień zasiadających w sądzie wyższej instancji), którzy gwarantowali fachowość oraz zapewniali przestrzeganie prawa do uczciwego i rzetelnego procesu. Wedle amerykańskich reguł, wyrok byłby więc prawomocny. Jak będzie w Polsce? Jeżeli wyrok w sprawie Elektromisu zostanie uchylony do ponownego rozpoznania, oskarżeni unikną kary - z powodu przedawnienia.
Kara umowna
W anglosaskim systemie prawnym sędzia może skazać młodego człowieka nawet za zbyt głośne słuchanie muzyki na ulicy. Tak stało się niedawno w Stanach Zjednoczonych, gdzie młodego miłośnika techno skazano na przymusowe słuchanie symfonii Beethovena. Żeby taki system mógł u nas działać, potrzeba 7-8 tys. kuratorów (obecnie jest ich 1700). Skoro nie mamy dość kuratorów, pojawił się pomysł, aby sądy mogły wymierzać kary więzienia od miesiąca (obecnie minimalny okres to 3 miesiące). Miesiąc "realnego" siedzenia w więzieniu jest przecież bardziej dotkliwy niż skazanie na dwa lata więzienia z warunkowym zawieszeniem na 5 lat. Pragmatyczni Amerykanie wiedzą o tym doskonale. Prawo nie powinno bowiem służyć teoretykom i pracownikom wymiaru sprawiedliwości, lecz społeczeństwu.
Negocjowanie wyroku
Około 90 proc. spraw karnych w Stanach Zjednoczonych kończy się bez przeprowadzania procesu - to bodaj najważniejsza korzyść ze stosowania zasady utylitaryzmu. To także oszczędności. W Polsce przeciętne postępowanie karne kosztuje kilka tysięcy złotych. Ale za osądzenie gangu Krakowiaka podatnicy będą musieli zapłacić aż 5 mln zł. W dodatku sprawy karne często ciągną się po kilka lat. Tym samym zadekretowane w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka "prawo jednostki do procesu w rozsądnym terminie" stanowi jedynie pusty zapis. W amerykańskim sądzie po przyznaniu się oskarżonego do winy rozpoczyna się "targowanie o wyrok" (plea bargaining). Korzystają na tym zarówno ofiary, jak i przestępcy. Korzysta też poczucie sprawiedliwości: przestępca zostaje ukarany.
W amerykańskim systemie przyznanie się do winy jest nie tylko koronnym dowodem (Confessio is regina probationum), ale także konstytucyjnym uprawnieniem oskarżonego. Jak podkreśla amerykański Sąd Najwyższy, jest jeden podstawowy warunek zastosowania procedury plea bargaining: dobrowolna i niczym nie wymuszona decyzja podsądnego. W Polsce odpowiednikiem tej instytucji jest poddanie się przez oskarżonego karze (art. 355 kpk), ale dotyczy to tylko przestępstw zagrożonych karą do 5 lat pozbawienia wolności (nowelizac-ja przepisów przesuwa tę granicę do 10 lat). Nawet jednak wówczas ten tryb postępowania - bardzo rzadko dotychczas stosowany - nie objąłby poważniejszych przestępstw, zagrożonych więzieniem powyżej 10 lat.
Europejskie doktrynerstwo
Tak jak we współczesnej gospodarce, w prawie karnym obserwujemy starcie modelu anglosaskiego z europejskim. Amerykańskie prawo karne jest surowe i nastawione na konkretny cel - zmniejszenie przestępczości. Europejski system wyznacza mnóstwo celów pobocznych: przestrzeganie zasady humanitaryzmu wobec przestępców, zadośćuczynienie ich ofiarom, respektowanie zasady prewencji, ale i umożliwienie resocjalizacji. Innymi słowy - kwadratura koła. Prawny system europejski można porównać do modelu państwa socjalnego. Mówi się, że jest on tańszy, bo w Stanach Zjednoczonych siedzi w więzieniach 6,5 mln osób, na które rocznie wydaje się 30 mld dolarów. Tyle że łączne koszty utrzymania nieefektywnego systemu europejskiego są proporcjonalnie znacznie wyższe niż amerykańskiego.
Punkty za przestępstwo
Proponowane zmiany w polskim kodeksie miały zawęzić ramy (tzw. widełki) orzekanego przez sędziów wymiaru kary, w tym nakazać zaostrzenie sankcji stosowanych wobec recydywistów. Środowisko sędziowskie odebrało to jako dowód braku zaufania. Amerykańskie prawo precedensów (case law) prowadzi właśnie do jednolitości polityki karnej. Przyczyniły się do tego także tzw. wytyczne wymiaru kary, sformułowane przez specjalną komisję Kongresu. Specjalne tabele przypisują każdemu czynowi oraz każdej okoliczności łagodzącej i obciążającej określoną wartość punktową.
Zadanie sędziego jest proste - ma podliczyć punkty i po zastosowaniu odpowiedniego przelicznika wymierzyć karę. Na przykład rozbój oszacowany na 20 tys. dolarów, dokonany przez osobę wcześ-niej nie karaną, używającą broni palnej, oznacza wyrok od 46 do 57 miesięcy.
Realna sprawiedliwość
Amerykański Sąd Najwyższy zadeklarował, że wprawdzie oskarżony ma prawo do uczciwej rozprawy, lecz nie musi to być "rozprawa idealna". Jeśli zatem, pomimo błędów proceduralnych, sąd wydał słuszny werdykt, to zadośćuczyniono zasadzie sprawiedliwości. W Polsce jest inaczej: ważniejsze od zdrowego rozsądku są fundamentalne zasady wyniesione z uniwersytetów, będące jedynie gwarancją pozornej sprawiedliwości. Czy reguła taka nadal obowiązuje? Zadecyduje o tym niebawem Sąd Najwyższy, rozpatrując precedensową sprawę 13 oskarżonych w sprawie Elektromisu.
Ich proces rozpoczął się w 1995 r. przed poznańskim sądem rejonowym (postępowanie prowadziło trzech zawodowych sędziów). Podczas procesu dwóch z nich awansowało. Prawie po sześciu latach, po przesłuchaniu ponad stu świadków, zapadł wyrok skazujący. Apelacja obrońców zawierała podstawowy zarzut: w składzie orzekającym mógł zasiadać tylko jeden sędzia z innego sądu. Wniosek: należy uchylić cały wyrok, gdyż wydał go niewłaściwie obsadzony sąd. Ale czy rzeczywiście było tak w tym wypadku? Oskarżeni zostali przecież skazani przez sędziów "lepszych" (na co dzień zasiadających w sądzie wyższej instancji), którzy gwarantowali fachowość oraz zapewniali przestrzeganie prawa do uczciwego i rzetelnego procesu. Wedle amerykańskich reguł, wyrok byłby więc prawomocny. Jak będzie w Polsce? Jeżeli wyrok w sprawie Elektromisu zostanie uchylony do ponownego rozpoznania, oskarżeni unikną kary - z powodu przedawnienia.
Kara umowna
W anglosaskim systemie prawnym sędzia może skazać młodego człowieka nawet za zbyt głośne słuchanie muzyki na ulicy. Tak stało się niedawno w Stanach Zjednoczonych, gdzie młodego miłośnika techno skazano na przymusowe słuchanie symfonii Beethovena. Żeby taki system mógł u nas działać, potrzeba 7-8 tys. kuratorów (obecnie jest ich 1700). Skoro nie mamy dość kuratorów, pojawił się pomysł, aby sądy mogły wymierzać kary więzienia od miesiąca (obecnie minimalny okres to 3 miesiące). Miesiąc "realnego" siedzenia w więzieniu jest przecież bardziej dotkliwy niż skazanie na dwa lata więzienia z warunkowym zawieszeniem na 5 lat. Pragmatyczni Amerykanie wiedzą o tym doskonale. Prawo nie powinno bowiem służyć teoretykom i pracownikom wymiaru sprawiedliwości, lecz społeczeństwu.
Więcej możesz przeczytać w 41/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.