Gdyby powstała partia grzybiarzy, byłaby politycznym potentatem
Co ciekawego dzieje się teraz w Polsce?" - pytała Lecha Wałęsę królowa Elżbieta II podczas pierwszej wizyty polskiego prezydenta w Wielkiej Brytanii. "Naród to właściwie jest w lesie, na grzybach" - zażartował Lech Wałęsa. "Ach tak, mówiła mi pani Margaret Thatcher, że Polacy uwielbiają grzyby i grzybobranie. Nawet polecała mi jakiś targ grzybowy, chyba w Warszawie lub Gdańsku" - powiedziała brytyjska królowa.
Kiedy dwa lata temu (ostatnie badanie na ten temat) OBOP pytał, kto i dlaczego zbiera w Polsce grzyby, okazało się, że tylko cztery osoby w tysiącosobowej próbie nigdy nie były na grzybobraniu. Przy tym większymi grzybiarzami są mieszkańcy miast (57 proc.) niż wsi (43 proc.). Grzyby zbierają wszystkie grupy społeczne: 48 proc. rolników, 44 proc. robotników, 41 proc. urzędników, 38 proc. inteligencji. Chodzenie na grzyby nie zależy też od wykształcenia: na polowanie na prawdziwka udają się zarówno osoby po podstawówce (56 proc.), jak i z wyższym wykształceniem (49 proc.). Polacy chodzą na grzyby, bo po prostu je lubią (68 proc.), bo to cenna tradycja (45 proc.), bo lubią taką formę kontaktu z przyrodą (39 proc.), bo to rozładowuje stres (34 proc.), wreszcie - można w ten sposób odciążyć domowy budżet (26 proc.).
Tereny łowieckie
W sezonie, czyli głównie we wrześniu i październiku, co najmniej dziesięć milionów ludzi uczestniczy w grzybobraniu (pół miliona robi to "dla chleba"). Częściej niż inni grzybiarzami są pracownicy kolei, którzy nie płacą za przejazdy. To oni wraz z rodzinami dojeżdżają na grzyby ekspresami (często w wagonach I klasy) nawet po 500 km. Grzybiarze ze Śląska wyjeżdżają wieczornymi pociągami, żeby o świcie następnego dnia ruszyć do lasu w okolicach Krzyża, Chodzieży, Czarnkowa czy Wągrowca. Szczecinianie najczęś-ciej zbierają grzyby w lasach Pojezierza Drawskiego, mieszkańcy Lublina pod Hrubieszowem i Krasnymstawem, osoby z Trójmiasta - w pobliżu Kościerzyny i Bytowa. - Polecam Puszczę Piską; w tym roku od grzybów aż się tam roi - zachwala aktor Wiktor Zborowski. - Zbieram grzybki w miejscowości Łukta na Warmii. Gdyby rok temu ktoś powiedział, że wezmę urlop, aby jechać na grzyby, wyśmiałabym go - mówi Małgorzata Wejtko, dyrektor generalny agencji public relations ComPress. - Moje miejsce to Regny koło Koluszek. Najpierw wypatruję grzybów podczas konnej przejażdżki, a potem wracam po nie pieszo. Zbieram prawie same maślaki - opowiada Roman Jagieliński, były wicepremier.
Nie ma racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego ze Śląska warto dojeżdżać w okolice Piły, bo grzyby rosną też kilkaset kilometrów bliżej. - To swoiste przyzwyczajenie do terenów łowieckich i pewna tradycja - mówi nam Witold Chyła, mieszkaniec Chorzowa, emerytowany sztygar. - Po raz pierwszy w okolice Chodzieży pojechałem w 1962 r. I tak już zostało. Wiem, że to mój teren, znam wszystkie miejsca, a odległość nie ma znaczenia - dodaje Chyła. W lesie pod Halinowem, 50 km od Warszawy, spotykamy Helenę Michalską (od dwóch lat na emeryturze) i Zbigniewa Dworzeckiego (taksówkarza). Poznali się 11 lat temu na grzybach. Przez nich poznały się ich dzieci - obecnie małżeństwo.
Zakładowe grzybobranie
Jesienne grzybobrania są dla Polaków tym, czym święto młodego wina dla Francuzów, Oktoberfest dla Bawarczyków, a październikowe polowania na łosie dla Szwedów. Rozumieją to już cudzoziemcy. Amerykańskie firmy działające w Polsce dla swych pracowników nie organizują zajęć w fitness klubach, ale wycieczki na grzyby. Podobnie postępują największe nasze banki. Dwie wyprawy zorganizował dla swoich pracowników Bank Handlowy. W Pekao SA wyjazdy na grzyby przygotowywane są w oddziałach firmy. Autokary dla swoich pracowników podstawia też PKO BP. Na grzyby jeżdżą również policjanci i żołnierze zawodowi. - Połowę kosztów wynajmu autokarów i benzyny pokrywają sami zainteresowani, połowę MON - informuje mjr Jarosław Sosiński z Biura Prasy i Informacji Ministerstwa Obrony Narodowej.
W organizacji grzybobrań wyspecjalizowały się gospodarstwa agroturystyczne. Autokary wynajmuje grzybiarzom m.in. firma Gromada. Almatur zaprasza na grzyby do miejscowości Tleń w Borach Tucholskich: dwudniowy wyjazd z dwoma całodziennymi grzybobraniami i wieczornym grillem kosztuje 130 zł od osoby. W gazetach znaleźć można setki ogłoszeń oferujących grzybiarzom kwatery, głównie na Mazurach.
Prawdziwki Margaret Thatcher
Grzybiarskiej pasji oddają się także politycy. Lech Wałęsa dowiedział się o przyznaniu mu Pokojowej Nagrody Nobla podczas zbierania grzybów w kaszubskich lasach. Jedyną rzeczą, jaką premier Margaret Thatcher kupiła w Warszawie podczas oficjalnej wizyty, był sznurek suszonych prawdziwków. Polskimi potrawami z grzybów zachwycał się kanclerz Niemiec Gerhard Schröder na styczniowym Balu Prasy w Berlinie. Pasztety z sosami grzybowymi i zupę borowikową jadła belgijska para monarsza na balu w Brukseli, organizowanym przez polską parę prezydencką. Podczas ustalania menu belgijscy specjaliści od protokołu dyplomatycznego nalegali, by ich polscy koledzy zaproponowali więcej potraw z leśnych grzybów.
Piłkarska reprezentacja Jerzego Engela wybrała się na grzyby w przerwie treningów przed meczem z Ukrainą. Osiemnastu na dwu-dziestu dwóch kadrowiczów uważa się za grzybiarskich ekspertów. Zebrane okazy zanieśli swojemu kucharzowi Robertowi Sowie z prośbą, by przyrządził dla nich coś smakowitego. Kucharz zgodził się, ale potrawę zaserwował tylko trenerom. - Uznałem, że grzyby byłyby zbyt ciężkostrawne dla sportowców - wyjaśnia Sowa.
Łzy Chrystusa
Dlaczego tak kochamy grzybobrania? - Pasja zbierania grzybów, nazywanych w krajach słowiańskich łzami Chrystusa, związana jest z tzw. typem gospodarki przyswajającej. Zbieractwo od stuleci jest domeną ludów słowiańskich, które doskonale poznały dary natury, umieją je gromadzić, przetwarzać i przechowywać. Polscy emigranci wyjeżdżający do Szwecji zarazili zbieractwem tubylców. Naszych przyzwyczajeń nie zmienia nawet postęp cywilizacyjny. Gdyby powstała partia grzybiarzy, byłaby politycznym potentatem - mówi dr Czesław Robotycki z Instytutu Etnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. O grzybiarskiej pasji pisał ksiądz Jędrzej Kitowicz w "Opisie obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III". W szlacheckiej Polsce grzybobrania były rozrywką klasy wyższej, o czym można się przekonać, czytając "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza.
Grzybowe żniwa
- Tej jesieni grzyby można wręcz kosić. Tak dobrego sezonu nie było w Polsce od lat. Kozaki rosną na skoszonych polach, prawdziwki pod brzozami, a kurki nawet w sadach - mówi Teodor Kostecki, mieszkaniec Warszawy, zbierający grzyby w okolicach Pisza. Podczas IV Mistrzostw Podlasia w Zbieraniu Grzybów zwycięzca - Czesław Anikiej - w trzy godziny uzbierał 19,5 kg grzybów. Łącznie zawodnicy zebrali ich tego dnia pół tony. Jeszcze więcej - ponad 23 kg prawdziwków, podgrzybków i kurek - zebrał Andrzej Kaczmarek podczas rozegranych dwa tygodnie wcześniej w Węglińcu mistrzostw Europy. Pobił tym samym o 10 kg rekord Starego Kontynentu.
Urodzaj grzybów sprawia, że przez kilka jesiennych tygodni mniej petentów ma opieka społeczna. Zbieractwo ratuje bowiem domowe budżety kilkuset tysięcy obywateli. Dla byłych pracowników PGR jest często jedynym źródłem dochodów. Najlepsi zarabiają dziennie 180-200 zł (urodzaj obniżył ceny w skupie). Za kilogram podgrzybków zbieracze mogą dostać 3 zł, za kurki 7-9 zł, a za borowiki - od 15 do 18 zł. Grzyby można też kupić przy drogach, bezpośrednio od zbierających. Szczególnie oblegane przez grzybiarzy są trasy z Warszawy do Krakowa i Poznania. Grzybiarze są też na "gierkówce" z Warszawy do Katowic. Koło Warszawy stoją na trasach do Lublina, Białegostoku i Siedlec. Handlują grzybami przy międzynarodowych trasach w Wielkopolsce, uczęszczanych przez Niemców.
Grzyb wykwintny
Grzyby zbieramy także dlatego, że po prostu lubimy je jeść. Najczęściej dusimy grzyby w śmietanie, marynujemy lub smażymy. Przyrządzamy z nich zupy i sosy do mięs. Używamy jako składnika farszów i suszymy. Specjały z grzybów to ulubione dania zamawiane w Polsce przez obcokrajowców, którzy przeważnie znają wyłącznie pieczarki. - Goście z zagranicy zamawiają u nas tradycyjne polskie pierogi z grzybami, prawdziwki w śmietanie i grzyby marynowane. Dają się też skusić na bardziej wykwintne dania: kurki z patelni z rakowymi szyjkami w cieście francuskim lub rydze przyrządzane na kilka sposobów - mówi Robert Sowa, szef kuchni w hotelu Jan III Sobieski. Według Jerzego Pasikowskiego z polskiego Stowarzyszenia Szefów Kuchni, obcokrajowcy przepadają za borowikami w śmietanie z odrobiną sherry i smażonymi na maśle rydzami. - Ci, którzy częściej odwiedzają Polskę lub pracują w naszym kraju, nie wyobrażają sobie pieczeni i zrazów bitych bez sosów grzybowych - mówi Pasikowski.
Grzyb eksportowy
Dzięki grzybiarzom rozwija się przemysł przetwórczy. Polskie firmy jednego dnia skupują nawet 40-50 ton grzybów. Na ich sukces jak mrówki pracują tysiące "mrówek". - Dziesięć tysięcy grzybiarzy pracuje tylko dla mnie - chwali się Waldemar Sopoliński z firmy Noris. Istniejąca od 1990 r. firma Danex rocznie eksportuje od 1800 do 2200 ton świeżych grzybów.
W ubiegłym roku wyeksportowaliśmy 210 trzydziestotonowych wagonów z grzybami: świeżymi, mrożonymi, suszonymi i solonymi. Według danych GUS, wysłaliśmy na eksport 2411 ton kurek, 280 ton borowików, 3508 ton podgrzybków i innych grzybów leśnych. Łącznie wyeksportowaliśmy ponad 6 tys. ton grzybów, które trafiły na wszystkie kontynenty. W tym roku Włosi zamawiają najchętniej nasze borowiki. Francuzi, Niemcy, Szwedzi i Szwajcarzy gustują natomiast w kurkach. Portugalczycy i Hiszpanie zamawiają grzyby mrożone. Niemcy płacą w hurcie 6-7 DM za kilogram kurek i 10-12 DM za kilogram borowików.
Dlaczego w Polsce zbieranie grzybów jest wręcz narodową pasją? Największe znaczenie ma tradycja oraz obfitość grzybów (pierwsze wzmianki na ten temat pojawiają się już w średniowiecznych kronikach). W większości krajów ludziom nie opłaca się lub po prostu nie chce zbierać grzybów. Wielu boi się zatruć, więc kupuje w sklepach wyłącznie pieczarki, a w restauracjach zamawia trufle.
Kiedy dwa lata temu (ostatnie badanie na ten temat) OBOP pytał, kto i dlaczego zbiera w Polsce grzyby, okazało się, że tylko cztery osoby w tysiącosobowej próbie nigdy nie były na grzybobraniu. Przy tym większymi grzybiarzami są mieszkańcy miast (57 proc.) niż wsi (43 proc.). Grzyby zbierają wszystkie grupy społeczne: 48 proc. rolników, 44 proc. robotników, 41 proc. urzędników, 38 proc. inteligencji. Chodzenie na grzyby nie zależy też od wykształcenia: na polowanie na prawdziwka udają się zarówno osoby po podstawówce (56 proc.), jak i z wyższym wykształceniem (49 proc.). Polacy chodzą na grzyby, bo po prostu je lubią (68 proc.), bo to cenna tradycja (45 proc.), bo lubią taką formę kontaktu z przyrodą (39 proc.), bo to rozładowuje stres (34 proc.), wreszcie - można w ten sposób odciążyć domowy budżet (26 proc.).
Tereny łowieckie
W sezonie, czyli głównie we wrześniu i październiku, co najmniej dziesięć milionów ludzi uczestniczy w grzybobraniu (pół miliona robi to "dla chleba"). Częściej niż inni grzybiarzami są pracownicy kolei, którzy nie płacą za przejazdy. To oni wraz z rodzinami dojeżdżają na grzyby ekspresami (często w wagonach I klasy) nawet po 500 km. Grzybiarze ze Śląska wyjeżdżają wieczornymi pociągami, żeby o świcie następnego dnia ruszyć do lasu w okolicach Krzyża, Chodzieży, Czarnkowa czy Wągrowca. Szczecinianie najczęś-ciej zbierają grzyby w lasach Pojezierza Drawskiego, mieszkańcy Lublina pod Hrubieszowem i Krasnymstawem, osoby z Trójmiasta - w pobliżu Kościerzyny i Bytowa. - Polecam Puszczę Piską; w tym roku od grzybów aż się tam roi - zachwala aktor Wiktor Zborowski. - Zbieram grzybki w miejscowości Łukta na Warmii. Gdyby rok temu ktoś powiedział, że wezmę urlop, aby jechać na grzyby, wyśmiałabym go - mówi Małgorzata Wejtko, dyrektor generalny agencji public relations ComPress. - Moje miejsce to Regny koło Koluszek. Najpierw wypatruję grzybów podczas konnej przejażdżki, a potem wracam po nie pieszo. Zbieram prawie same maślaki - opowiada Roman Jagieliński, były wicepremier.
Nie ma racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego ze Śląska warto dojeżdżać w okolice Piły, bo grzyby rosną też kilkaset kilometrów bliżej. - To swoiste przyzwyczajenie do terenów łowieckich i pewna tradycja - mówi nam Witold Chyła, mieszkaniec Chorzowa, emerytowany sztygar. - Po raz pierwszy w okolice Chodzieży pojechałem w 1962 r. I tak już zostało. Wiem, że to mój teren, znam wszystkie miejsca, a odległość nie ma znaczenia - dodaje Chyła. W lesie pod Halinowem, 50 km od Warszawy, spotykamy Helenę Michalską (od dwóch lat na emeryturze) i Zbigniewa Dworzeckiego (taksówkarza). Poznali się 11 lat temu na grzybach. Przez nich poznały się ich dzieci - obecnie małżeństwo.
Zakładowe grzybobranie
Jesienne grzybobrania są dla Polaków tym, czym święto młodego wina dla Francuzów, Oktoberfest dla Bawarczyków, a październikowe polowania na łosie dla Szwedów. Rozumieją to już cudzoziemcy. Amerykańskie firmy działające w Polsce dla swych pracowników nie organizują zajęć w fitness klubach, ale wycieczki na grzyby. Podobnie postępują największe nasze banki. Dwie wyprawy zorganizował dla swoich pracowników Bank Handlowy. W Pekao SA wyjazdy na grzyby przygotowywane są w oddziałach firmy. Autokary dla swoich pracowników podstawia też PKO BP. Na grzyby jeżdżą również policjanci i żołnierze zawodowi. - Połowę kosztów wynajmu autokarów i benzyny pokrywają sami zainteresowani, połowę MON - informuje mjr Jarosław Sosiński z Biura Prasy i Informacji Ministerstwa Obrony Narodowej.
W organizacji grzybobrań wyspecjalizowały się gospodarstwa agroturystyczne. Autokary wynajmuje grzybiarzom m.in. firma Gromada. Almatur zaprasza na grzyby do miejscowości Tleń w Borach Tucholskich: dwudniowy wyjazd z dwoma całodziennymi grzybobraniami i wieczornym grillem kosztuje 130 zł od osoby. W gazetach znaleźć można setki ogłoszeń oferujących grzybiarzom kwatery, głównie na Mazurach.
Prawdziwki Margaret Thatcher
Grzybiarskiej pasji oddają się także politycy. Lech Wałęsa dowiedział się o przyznaniu mu Pokojowej Nagrody Nobla podczas zbierania grzybów w kaszubskich lasach. Jedyną rzeczą, jaką premier Margaret Thatcher kupiła w Warszawie podczas oficjalnej wizyty, był sznurek suszonych prawdziwków. Polskimi potrawami z grzybów zachwycał się kanclerz Niemiec Gerhard Schröder na styczniowym Balu Prasy w Berlinie. Pasztety z sosami grzybowymi i zupę borowikową jadła belgijska para monarsza na balu w Brukseli, organizowanym przez polską parę prezydencką. Podczas ustalania menu belgijscy specjaliści od protokołu dyplomatycznego nalegali, by ich polscy koledzy zaproponowali więcej potraw z leśnych grzybów.
Piłkarska reprezentacja Jerzego Engela wybrała się na grzyby w przerwie treningów przed meczem z Ukrainą. Osiemnastu na dwu-dziestu dwóch kadrowiczów uważa się za grzybiarskich ekspertów. Zebrane okazy zanieśli swojemu kucharzowi Robertowi Sowie z prośbą, by przyrządził dla nich coś smakowitego. Kucharz zgodził się, ale potrawę zaserwował tylko trenerom. - Uznałem, że grzyby byłyby zbyt ciężkostrawne dla sportowców - wyjaśnia Sowa.
Łzy Chrystusa
Dlaczego tak kochamy grzybobrania? - Pasja zbierania grzybów, nazywanych w krajach słowiańskich łzami Chrystusa, związana jest z tzw. typem gospodarki przyswajającej. Zbieractwo od stuleci jest domeną ludów słowiańskich, które doskonale poznały dary natury, umieją je gromadzić, przetwarzać i przechowywać. Polscy emigranci wyjeżdżający do Szwecji zarazili zbieractwem tubylców. Naszych przyzwyczajeń nie zmienia nawet postęp cywilizacyjny. Gdyby powstała partia grzybiarzy, byłaby politycznym potentatem - mówi dr Czesław Robotycki z Instytutu Etnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. O grzybiarskiej pasji pisał ksiądz Jędrzej Kitowicz w "Opisie obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III". W szlacheckiej Polsce grzybobrania były rozrywką klasy wyższej, o czym można się przekonać, czytając "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza.
Grzybowe żniwa
- Tej jesieni grzyby można wręcz kosić. Tak dobrego sezonu nie było w Polsce od lat. Kozaki rosną na skoszonych polach, prawdziwki pod brzozami, a kurki nawet w sadach - mówi Teodor Kostecki, mieszkaniec Warszawy, zbierający grzyby w okolicach Pisza. Podczas IV Mistrzostw Podlasia w Zbieraniu Grzybów zwycięzca - Czesław Anikiej - w trzy godziny uzbierał 19,5 kg grzybów. Łącznie zawodnicy zebrali ich tego dnia pół tony. Jeszcze więcej - ponad 23 kg prawdziwków, podgrzybków i kurek - zebrał Andrzej Kaczmarek podczas rozegranych dwa tygodnie wcześniej w Węglińcu mistrzostw Europy. Pobił tym samym o 10 kg rekord Starego Kontynentu.
Urodzaj grzybów sprawia, że przez kilka jesiennych tygodni mniej petentów ma opieka społeczna. Zbieractwo ratuje bowiem domowe budżety kilkuset tysięcy obywateli. Dla byłych pracowników PGR jest często jedynym źródłem dochodów. Najlepsi zarabiają dziennie 180-200 zł (urodzaj obniżył ceny w skupie). Za kilogram podgrzybków zbieracze mogą dostać 3 zł, za kurki 7-9 zł, a za borowiki - od 15 do 18 zł. Grzyby można też kupić przy drogach, bezpośrednio od zbierających. Szczególnie oblegane przez grzybiarzy są trasy z Warszawy do Krakowa i Poznania. Grzybiarze są też na "gierkówce" z Warszawy do Katowic. Koło Warszawy stoją na trasach do Lublina, Białegostoku i Siedlec. Handlują grzybami przy międzynarodowych trasach w Wielkopolsce, uczęszczanych przez Niemców.
Grzyb wykwintny
Grzyby zbieramy także dlatego, że po prostu lubimy je jeść. Najczęściej dusimy grzyby w śmietanie, marynujemy lub smażymy. Przyrządzamy z nich zupy i sosy do mięs. Używamy jako składnika farszów i suszymy. Specjały z grzybów to ulubione dania zamawiane w Polsce przez obcokrajowców, którzy przeważnie znają wyłącznie pieczarki. - Goście z zagranicy zamawiają u nas tradycyjne polskie pierogi z grzybami, prawdziwki w śmietanie i grzyby marynowane. Dają się też skusić na bardziej wykwintne dania: kurki z patelni z rakowymi szyjkami w cieście francuskim lub rydze przyrządzane na kilka sposobów - mówi Robert Sowa, szef kuchni w hotelu Jan III Sobieski. Według Jerzego Pasikowskiego z polskiego Stowarzyszenia Szefów Kuchni, obcokrajowcy przepadają za borowikami w śmietanie z odrobiną sherry i smażonymi na maśle rydzami. - Ci, którzy częściej odwiedzają Polskę lub pracują w naszym kraju, nie wyobrażają sobie pieczeni i zrazów bitych bez sosów grzybowych - mówi Pasikowski.
Grzyb eksportowy
Dzięki grzybiarzom rozwija się przemysł przetwórczy. Polskie firmy jednego dnia skupują nawet 40-50 ton grzybów. Na ich sukces jak mrówki pracują tysiące "mrówek". - Dziesięć tysięcy grzybiarzy pracuje tylko dla mnie - chwali się Waldemar Sopoliński z firmy Noris. Istniejąca od 1990 r. firma Danex rocznie eksportuje od 1800 do 2200 ton świeżych grzybów.
W ubiegłym roku wyeksportowaliśmy 210 trzydziestotonowych wagonów z grzybami: świeżymi, mrożonymi, suszonymi i solonymi. Według danych GUS, wysłaliśmy na eksport 2411 ton kurek, 280 ton borowików, 3508 ton podgrzybków i innych grzybów leśnych. Łącznie wyeksportowaliśmy ponad 6 tys. ton grzybów, które trafiły na wszystkie kontynenty. W tym roku Włosi zamawiają najchętniej nasze borowiki. Francuzi, Niemcy, Szwedzi i Szwajcarzy gustują natomiast w kurkach. Portugalczycy i Hiszpanie zamawiają grzyby mrożone. Niemcy płacą w hurcie 6-7 DM za kilogram kurek i 10-12 DM za kilogram borowików.
Dlaczego w Polsce zbieranie grzybów jest wręcz narodową pasją? Największe znaczenie ma tradycja oraz obfitość grzybów (pierwsze wzmianki na ten temat pojawiają się już w średniowiecznych kronikach). W większości krajów ludziom nie opłaca się lub po prostu nie chce zbierać grzybów. Wielu boi się zatruć, więc kupuje w sklepach wyłącznie pieczarki, a w restauracjach zamawia trufle.
Więcej możesz przeczytać w 41/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.