Rozmowa z ENEKO LANDABURU, szefem Dyrekcji Generalnej ds. Rozszerzenia w Komisji Europejskiej, głównym negocjatorem uE
Andrzej Szoszkiewicz: - Gdy w Austrii do władzy doszła skrajna prawica, Romano Prodi zapowiedział twardsze negocjacje z krajami Europy Środkowej i Wschodniej. Czy wpłynie to na tempo rokowań?
Eneko Landaburu: - Słowa przewodniczącego Komisji Europejskiej nie są czymś nowym. W tak trudnym przedsięwzięciu, jakim są rozmowy z kandydatami, musimy wziąć pod uwagę zarówno ich interesy, jak i państw członkowskich. Musimy się także liczyć z opinią publiczną w krajach unii. Nie możemy negocjować czegoś, co nie przystaje do oczekiwań przeciętnych ludzi. Byłoby nierozsądne, gdybyśmy prowadząc pertraktacje, nie zapoznawali się z opinią mieszkańców państw piętnastki. Naturalnie muszą być jednocześnie informowani o tym, że to, co osiągniemy, będzie dla nich korzystne.
- Czy komisja będzie w negocjacjach bardziej stanowcza?
- uważam, że już teraz jesteśmy dość stanowczy i taką postawę chcemy kontynuować. Doszedł do tego nowy czynnik - ostatnie wydarzenia w Austrii. Prawdą jest, że ta nowa sytuacja może wpłynąć na przebieg rokowań - jak każda zmiana układu politycznego w jakimś kraju członkowskim. My pracujemy równie rzetelnie, niezależnie od zmieniającej się sytuacji.
- W Polsce słyszy się już zarzuty, że spadło tempo negocjacji.
- Nie zgadzam się z tym. Mogę pana zapewnić, że od czasu, kiedy objąłem stanowisko głównego negocjatora, nie podjąłem jakichkolwiek działań zmierzających do spowolnienia negocjacji. Po tymczasowym zamknięciu kilku najłatwiejszych rozdziałów doszliśmy do miejsca, w którym musimy wyodrębnić najtrudniejsze kwestie. Dlatego zadajemy więcej pytań, dlatego prosimy o coraz więcej informacji. Ale nie po to, żeby zwolnić cały proces, lecz aby dobrze wykonać nasze zadanie. Podczas swojej ostatniej podróży do Warszawy komisarz Verheugen zapewnił w sposób nie budzący wątpliwości, że z naszej strony robimy wszystko, co należy, żeby przyspieszyć postępy. Mój kraj - Hiszpania - pertraktował członkostwo siedem lat. Może się wydawać, że trwało to dość długo. Dziś zgadzamy się jednak z tym, że nasz sukces zawdzięczamy temu, iż negocjowaliśmy bardzo poważnie, co wymaga czasu.
- Czy materiały, które otrzymuje pan z Polski, są dobrze przygotowane?
- To zależy. Z tym jest różnie.
- Czy po rozpoczęciu negocjacji z kolejną szóstką państw pańska dyrekcja została kadrowo wzmocniona?
- Podczas całej mojej kariery - w polityce, biznesie i teraz w Komisji Europejskiej - nie spotkałem jeszcze osoby, która stwierdziłaby, że dysponuje wystarczającą liczbą pracowników i odpowiednią ilością pieniędzy, by dobrze wykonać powierzone jej zadanie. Podobnie jest z negocjacjami dotyczącymi rozszerzenia. Ale mogę zapewnić, że podczas trzech miesięcy mojej pracy ani razu nie doszło do spowolnienia prac z powodu niedostatków kadrowych. Podjęcie negocjacji z kolejną szóstką również nie wpłynęło na tempo rokowań z Polską.
- Wspomniał pan, że Komisja Europejska przygotowuje kampanię informacyjną w państwach piętnastki na temat korzyści wynikających z rozszerzenia.
- Jest to dla nas poważne wyzwanie. Za kilka tygodni Dyrekcja Generalna zaproponuje komisji programy informowania mieszkańców poszczególnych krajów członkowskich. Ich celem byłoby uzyskanie poparcia społeczeństw dla rozszerzenia unii. Weźmy przykład Hiszpanii. Moi rodacy nie są w zasadzie przeciwni temu procesowi, lecz większość z nich bardzo słabo zna Polskę i inne kraje tego regionu. Chcemy więc przekazać im obiektywne informacje o tym, że wszyscy jesteśmy zaangażowani w ambitny projekt, który jest dobry zarówno dla Polaków, jak i Hiszpanów i całej Europy.
- Czy dla Austrii zostanie opracowany podobny program?
- Musimy się jeszcze porozumieć w tej sprawie z rządem w Wiedniu. Wiem, że jest w nim wiele osób popierających ideę rozszerzenia. Obecny kanclerz Wolfgang Schźssel wspomagał ten proces, gdy w poprzednim gabinecie pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych. Absolutnie nie ma to mieć cech propagandy. Naszym celem jest dostarczenie pozytywnych argumentów bądź materiałów, które pomogą zwiększyć poparcie dla rozszerzenia. My musimy to robić, gdyż nie wyobrażam sobie, żeby po latach trudnych rokowań ludzie odrzucili efekty naszej pracy.
Eneko Landaburu: - Słowa przewodniczącego Komisji Europejskiej nie są czymś nowym. W tak trudnym przedsięwzięciu, jakim są rozmowy z kandydatami, musimy wziąć pod uwagę zarówno ich interesy, jak i państw członkowskich. Musimy się także liczyć z opinią publiczną w krajach unii. Nie możemy negocjować czegoś, co nie przystaje do oczekiwań przeciętnych ludzi. Byłoby nierozsądne, gdybyśmy prowadząc pertraktacje, nie zapoznawali się z opinią mieszkańców państw piętnastki. Naturalnie muszą być jednocześnie informowani o tym, że to, co osiągniemy, będzie dla nich korzystne.
- Czy komisja będzie w negocjacjach bardziej stanowcza?
- uważam, że już teraz jesteśmy dość stanowczy i taką postawę chcemy kontynuować. Doszedł do tego nowy czynnik - ostatnie wydarzenia w Austrii. Prawdą jest, że ta nowa sytuacja może wpłynąć na przebieg rokowań - jak każda zmiana układu politycznego w jakimś kraju członkowskim. My pracujemy równie rzetelnie, niezależnie od zmieniającej się sytuacji.
- W Polsce słyszy się już zarzuty, że spadło tempo negocjacji.
- Nie zgadzam się z tym. Mogę pana zapewnić, że od czasu, kiedy objąłem stanowisko głównego negocjatora, nie podjąłem jakichkolwiek działań zmierzających do spowolnienia negocjacji. Po tymczasowym zamknięciu kilku najłatwiejszych rozdziałów doszliśmy do miejsca, w którym musimy wyodrębnić najtrudniejsze kwestie. Dlatego zadajemy więcej pytań, dlatego prosimy o coraz więcej informacji. Ale nie po to, żeby zwolnić cały proces, lecz aby dobrze wykonać nasze zadanie. Podczas swojej ostatniej podróży do Warszawy komisarz Verheugen zapewnił w sposób nie budzący wątpliwości, że z naszej strony robimy wszystko, co należy, żeby przyspieszyć postępy. Mój kraj - Hiszpania - pertraktował członkostwo siedem lat. Może się wydawać, że trwało to dość długo. Dziś zgadzamy się jednak z tym, że nasz sukces zawdzięczamy temu, iż negocjowaliśmy bardzo poważnie, co wymaga czasu.
- Czy materiały, które otrzymuje pan z Polski, są dobrze przygotowane?
- To zależy. Z tym jest różnie.
- Czy po rozpoczęciu negocjacji z kolejną szóstką państw pańska dyrekcja została kadrowo wzmocniona?
- Podczas całej mojej kariery - w polityce, biznesie i teraz w Komisji Europejskiej - nie spotkałem jeszcze osoby, która stwierdziłaby, że dysponuje wystarczającą liczbą pracowników i odpowiednią ilością pieniędzy, by dobrze wykonać powierzone jej zadanie. Podobnie jest z negocjacjami dotyczącymi rozszerzenia. Ale mogę zapewnić, że podczas trzech miesięcy mojej pracy ani razu nie doszło do spowolnienia prac z powodu niedostatków kadrowych. Podjęcie negocjacji z kolejną szóstką również nie wpłynęło na tempo rokowań z Polską.
- Wspomniał pan, że Komisja Europejska przygotowuje kampanię informacyjną w państwach piętnastki na temat korzyści wynikających z rozszerzenia.
- Jest to dla nas poważne wyzwanie. Za kilka tygodni Dyrekcja Generalna zaproponuje komisji programy informowania mieszkańców poszczególnych krajów członkowskich. Ich celem byłoby uzyskanie poparcia społeczeństw dla rozszerzenia unii. Weźmy przykład Hiszpanii. Moi rodacy nie są w zasadzie przeciwni temu procesowi, lecz większość z nich bardzo słabo zna Polskę i inne kraje tego regionu. Chcemy więc przekazać im obiektywne informacje o tym, że wszyscy jesteśmy zaangażowani w ambitny projekt, który jest dobry zarówno dla Polaków, jak i Hiszpanów i całej Europy.
- Czy dla Austrii zostanie opracowany podobny program?
- Musimy się jeszcze porozumieć w tej sprawie z rządem w Wiedniu. Wiem, że jest w nim wiele osób popierających ideę rozszerzenia. Obecny kanclerz Wolfgang Schźssel wspomagał ten proces, gdy w poprzednim gabinecie pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych. Absolutnie nie ma to mieć cech propagandy. Naszym celem jest dostarczenie pozytywnych argumentów bądź materiałów, które pomogą zwiększyć poparcie dla rozszerzenia. My musimy to robić, gdyż nie wyobrażam sobie, żeby po latach trudnych rokowań ludzie odrzucili efekty naszej pracy.
Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.