Dyktatura dotacji

Dyktatura dotacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wciąż tkwimy w matni bezsensownych dotacji
Jan Porawski, nauczyciel z Wrocławia, zarabia netto około 1400 zł, mieszka z niepracującą żoną i dwójką dzieci w mieszkaniu komunalnym. Do czynszu dopłaca samorząd gminy. Porawski jeździ do pracy tramwajem - do ceny biletów, które kupuje, dopłaca państwo. Gdy podróżuje koleją za miasto, także staje się beneficjentem państwowych dopłat z tytułu przysługującej mu zniżki. Często jada posiłki w dotowanym barze mlecznym. Jan Porawski chętnie zrezygnowałby z dobrodziejstw wszystkich tych dopłat, gdyby system finansów publicznych umożliwił mu skorzystanie od czasu do czasu z pomocy adresowanej do naprawdę potrzebujących.

Przesyłka pod przypadkowym adresem
Dotacje i subwencje co roku pochłaniają ponad połowę wydatków budżetu państwa! W 2000 r. łącznie przeznaczono na ten cel przeszło 84 mld zł. Największe dotacje przekazano na ubezpieczenia społeczne (30 mld zł), na opiekę społeczną (ponad 5 mld zł) i na szkolnictwo wyższe (prawie 5 mld zł). Mimo tak ogromnych sum niewielu osobom te świadczenia mogą naprawdę pomóc. - Pomoc, jaką państwo stara się zapewnić przez różnego typu dopłaty, jest nieskuteczna. Taka pomoc jest tym, czym wysyłanie paczki żywnościowej pod fałszywym adresem: zanim trafi do adresata, żywność się zepsuje - mówi Grzegorz Szczodrowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. Wedle danych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, pomoc w postaci dotacji dociera do 11-14 proc. tych, którzy rzeczywiście powinni ją otrzymać.
Dotacje z państwowej kasy były podstawowym elementem polityki gospodarczej PRL, ale także dziś oczekiwania Polaków na "należne" im państwowe świadczenia wciąż są ogromne. W ubiegłym roku na Śląsku doszło do gwałtownych protestów aż dwunastu związków zawodowych, które oskarżały pracodawców o chęć odebrania im kilkunastu przywilejów. Na liście znalazły się m.in. deputat węglowy, nagrody jubileuszowe, uprawnienia do stopni górniczych i uprawnienia do szpady górniczej. Podobnie było z emerytowanymi kolejarzami, którzy stoczyli długotrwały sądowy spór o pieniężny ekwiwalent za nie wydany deputat węglowy. Aby uzyskać 100-200 zł odszkodowania, emeryci procesowali się ze skarbem państwa przez ponad trzy lata.

Dotujemy klientów barów mlecznych
Autorzy polityki budżetowej doskonale zdają sobie sprawę z niezasadności i nieskuteczności większości dotacji, ale przygotowując kolejne ustawy budżetowe, wciąż schlebiają wyrobionym w przeszłości roszczeniowym przyzwyczajeniom większości społeczeństwa. Dobitnym przykładem są bary mleczne - szczytowe osiągnięcie polityki socjalnej PRL. Jej tradycje kontynuuje III RP. Niedawno wprowadzono ustawę, dzięki której przedsiębiorca prowadzący bar mleczny może otrzymać dotację w wysokości 40 proc. wartości niektórych surowców! W efekcie w tegorocznym budżecie na dopłaty do sprzedawanych w barach mlecznych posiłków zaplanowano 19,7 mln zł.
W ustawie budżetowej przeczytać można uzasadnienie, że z barów tych "korzystają osoby o niskich dochodach, w tym przede wszystkim emeryci, bezrobotni, młodzież ucząca się oraz podopieczni ośrodków pomocy społecznej". Przyjęto, że dotacje obejmą około 130 barów mlecznych. Kto w rzeczywistości z nich skorzysta - nie wiadomo.

Dopłacamy do podręczników
12 mln zł wyniosą tegoroczne subwencje na wydawanie podręczników szkolnych i akademickich, z czego 10,5 mln zł zostanie przeznaczone na podręczniki akademickie, a 1,5 mln zł na podręczniki szkolne. Z dopłat tych korzystają rodzice i studenci niezależnie od zasobności portfeli. Podobnie jest z czytelnikami korzystającymi z dotacji pism kulturalnych. W tym roku budżetowe dopłaty trafiły do kilkudziesięciu tytułów, m.in. do "Krasnogrudy", "Pogranicza", "Twórczości Ludowej", "Tekstów Drugich" i "Tygla Kultury".

Wspomagamy górników
Wbrew światowym standardom intensywnie dotuje się u nas przemysł. - Dotacje na restrukturyzację górnictwa wyniosły do tej pory 4,5 mld zł. Gdyby pomyślano jednocześnie o prywatyzacji kopalń, wydano by dużo mniej. Można było sprzedać na przykład ziemię należącą do kopalń - mówi Jan Macieja, ekonomista z Polskiej Akademii Nauk. Skuteczność części subwencji na restrukturyzację górnictwa była z góry do przewidzenia. - Z tych funduszy 188 tys. górników dostało odprawy. I okazało się, że 65 proc. z nich zgłosiło się po zasiłki dla bezrobotnych. To jest marnowanie publicznych pieniędzy - twierdzi Macieja.
- Pomoc finansowa powinna być ściśle powiązana z restrukturyzacją i prywatyzacją przedsiębiorstw. Bez tego warunku tylko utrwala struktury, które marnotrawią publiczne pieniądze. Nie widzę potrzeby dotowania na zasadzie ratunkowej firm konkurencyjnych, na przykład hut - uważa Jan Szomburg, szef Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Dotujemy pasażerów
440 mln zł wyda w tym roku budżet, czyli podatnicy, na dopłaty do pasażerskich przewozów autobusowych w komunikacji krajowej (dofinansowanie ustawowych zniżek). Do pasażerskich przewozów kolejowych dopłacimy 590 mln zł (w tym 50 mln zł na przewozy o zasięgu międzywojewódzkim i 250 mln zł dla samorządów województw na dopłaty do kolejowych przewozów regionalnych). Osobny problem stanowią tzw. kolejowe bilety pracownicze (dla rodzin kolejarzy i emerytów). Formalnie płacą oni za roczny bilet 120 zł, ale sumę tę refundują im związki zawodowe, a one mają pieniądze z państwowych dotacji. Łącznie dotacje komunikacyjne to ponad miliard złotych. Pieniądze te trafiają do kieszeni pasażerów niezależnie od ich dochodów, ale najpierw są im - jako podatnikom - z kieszeni wyjmowane.

Wspieramy kredytobiorców i lokatorów mieszkań
Bardzo aktywne jest nasze państwo w dopłacaniu do oprocentowania różnego rodzaju kredytów. Przewidziano na to w 2001 r. 260 mln zł, z czego na cele gospodarki rolnej - 250 mln zł, na finansowanie kontraktów eksportowych - 7,7 mln zł, a na cele gospodarki rybnej - 3,7 mln zł. Budownictwo ma pobudzić uchwalona w czerwcu przez Sejm ustawa o dopłatach do oprocentowania kredytów udzielanych na własne mieszkanie. Zakłada ona wsparcie państwa dla rodzin, które chciałyby kupić lub wybudować nowe mieszkanie za kredyt, a nie korzystały dotychczas z ulgi budowlanej. Budżet co najmniej przez pięć lat (maksymalnie 20 lat) będzie spłacał bankowi część odsetek od kredytu pokrywającego nawet 70 proc. kosztów zakupu bądź budowy pięćdziesięciometrowego mieszkania. Wysokość dopłaty (od 10 do 50 proc. odsetek) ma zależeć od dochodów inwestującej - a więc nie najbiedniejszej, bo te nie inwestują - rodziny.
Pełnych kosztów utrzymania mieszkań nadal nie ponosi aż 40 proc. lokatorów w miastach, bowiem częściowo opłacamy za nich czynsz, eksploatację oraz rachunki za wodę, ciepło i energię. To z kolei nie zachęca ich do poszukiwania mieszkań o wyższym standardzie. "Popyt na nie jest niewystarczający, a przez to budownictwo się nie rozwija" - tłumaczą analitycy McKinseya.

Ulgi podatkowe, czyli dotowanie bogatszych
Funkcje socjalne, nie bardzo wiadomo dlaczego, przypisuje się także systemowi podatkowemu. Rozliczne ulgi i odliczenia, a więc swego rodzaju dopłaty z budżetu, w założeniu mają chronić osoby o niskich dochodach. W istocie jednak także one są źle adresowane. Z danych obrazujących rozliczenie podatku dochodowego od osób fizycznych za rok 2000 wynika, że na przykład łączna kwota ulg podatkowych w pierwszym przedziale podatkowym (a więc obejmującym osoby najmniej zarabiające) stanowi równowartość zaledwie 1,48 proc. ogółu dochodów. Oznacza to, że najbiedniejszych po prostu nie stać na wykorzystywanie ulg i odliczeń, ponieważ aby z nich skorzystać, najpierw pieniądze trzeba wydać.
- Obarczanie systemu podatkowego funkcjami socjalnymi jest rozwiązaniem najgorszym z możliwych - uważa Robert Gwiazdowski, ekspert finansowy. "Najmocniejsza" ulga w postaci kwoty wolnej od podatku, wynoszącej w 2000 r. 436,20 zł, ma charakter powszechny: dotyczy zarówno ludzi zamożnych, jak i najbiedniejszych. Grzegorz Szczodrowski wylicza: - Z ulgi tej skorzystało 23 mln podatników, co daje łącznie 10,14 mld zł. Każdy podatnik "zyskuje" na niej miesięcznie 36,35 zł. Zlikwidowanie tej ulgi i przeznaczenie zaoszczędzonej kwoty na pomoc dla najbiedniejszych, których liczbę szacuje się na 3 mln osób, pozwoliłoby wydać na ten cel rocznie 3,4 tys. zł na osobę, czyli około 280 zł miesięcznie. Byłaby to licząca się pozycja w budżetach najuboższych rodzin.
Owe 10 mld zł to równowartość sum wydawanych z budżetu na obronę narodową. Według wyliczeń Szczodrowskiego, likwidacja ulg i odliczeń, adresowanych dziś do wszystkich podatników niezależnie od poziomu ich dochodów, umożliwiłaby - dzięki zaoszczędzonym w ten sposób pieniądzom - udzielenie każdemu z 3 mln najuboższych pomocy w wysokości ponad 450 zł miesięcznie!
Więcej możesz przeczytać w 42/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.