Chyba nie ma dorosłego Polaka, który nie znałby hejnału odgrywanego z wieży kościoła Mariackiego w Krakowie i transmitowanego przez radio w samo południe na cały kraj. Mój poznański znajomy, mieszkający obok zakładów Cegielskiego, nagrał sobie ów hejnał na magnetofon i puścił go przez otwarte okno kwadrans przed terminem, wzbudzając popłoch wśród tłumu robotników, śpieszących na 12.00 do pracy. Wybito mu szyby, kiedy po kilku dniach próbował powtórzyć "żarcik".
W Gdańsku przez lata rolę hejnału odgrywała "Rota", a właściwie jej instrumentalna wersja, wybijana przez zegarowe dzwony na Długim Targu. Ktoś zapobiegliwy przypomniał jednak, że w tekście Konopnickiej padają słowa: "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" i że w czasach pojednania z naszym zachodnim sąsiadem i towarzyszem broni z NATO nie wypada, by ta melodia rozbrzmiewała w rodzinnym mieście Günthera Grassa. Obecnie Gdańsk ma nowy hejnał, grany ze Złotej Bramy, ale nie o 12.00, lecz - jak przystało na gród Heweliusza - w porze lokalnego południa, wyznaczonego astronomicznie i geograficznie, czyli o 11.21.
Jako młody chłopak wzruszałem się losem dzieci wrzesińskich, gnębionych przez zaborcę. Na dźwięk słów: "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród. Nie damy pogrześć mowy", czułem ciarki na plecach. Pamiętam też, jak piorunujące wrażenie zrobiła na mnie w 1981 r. ta pieśń, śpiewana, a właściwie wykrzyczana, przez Jana Rulewskiego i jego kolegów bitych przez esbecję w bydgoskim ratuszu. Z tym większym niesmakiem słucham w wolnej już Polsce "Roty" śpiewanej przy byle okazji, głównie na wiecach PSL (to ich oficjalny hymn). Postulat, żeby Niemiec nam w twarz nie pluł, też brzmi dziś niepoważnie. A co? Ruski to może mam pluć? A Niemiec? Też - byle nie w twarz? (ciekawe, że pieśń Samoobrony "Ten kraj jest nasz i wasz" również zawiera passus o twarzobiciu).
Obecnie mieszkam w Milanówku, który nie ma swojego hejnału. Jednym z powodów wyjazdu z Warszawy było to, że w mojej sprywatyzowanej kamienicy nowa, powołana przez lokatorów administracja nieustannie zwoływała nie kończące się zebrania na klatce schodowej. To był Sejm w miniaturze. Im kto miał mniej do powiedzenia, tym częściej i z większą furią zabierał głos. Niedawno dowiedziałem się, że w podobnej sytuacji znalazł się Tadeusz Konwicki. W jego kamienicy przy ul. Górskiego odbywają się podobne spędy. Kiedyś, po jakimś wielogodzinnym spotkaniu, gdy skłóceni lokatorzy doszli wreszcie do kruchego porozumienia i zamykano już zebranie, milczący do tej pory pisarz podniósł rękę. "Słucham, panie Tadeuszu" - zapytał z niepokojem prowadzący. "Ma pan jakiś nowy wniosek?" "Tak!" - wychrypiał charakterystycznym głosem Konwicki. "Proponuję odśpiewać Rotę!".
W Gdańsku przez lata rolę hejnału odgrywała "Rota", a właściwie jej instrumentalna wersja, wybijana przez zegarowe dzwony na Długim Targu. Ktoś zapobiegliwy przypomniał jednak, że w tekście Konopnickiej padają słowa: "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" i że w czasach pojednania z naszym zachodnim sąsiadem i towarzyszem broni z NATO nie wypada, by ta melodia rozbrzmiewała w rodzinnym mieście Günthera Grassa. Obecnie Gdańsk ma nowy hejnał, grany ze Złotej Bramy, ale nie o 12.00, lecz - jak przystało na gród Heweliusza - w porze lokalnego południa, wyznaczonego astronomicznie i geograficznie, czyli o 11.21.
Jako młody chłopak wzruszałem się losem dzieci wrzesińskich, gnębionych przez zaborcę. Na dźwięk słów: "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród. Nie damy pogrześć mowy", czułem ciarki na plecach. Pamiętam też, jak piorunujące wrażenie zrobiła na mnie w 1981 r. ta pieśń, śpiewana, a właściwie wykrzyczana, przez Jana Rulewskiego i jego kolegów bitych przez esbecję w bydgoskim ratuszu. Z tym większym niesmakiem słucham w wolnej już Polsce "Roty" śpiewanej przy byle okazji, głównie na wiecach PSL (to ich oficjalny hymn). Postulat, żeby Niemiec nam w twarz nie pluł, też brzmi dziś niepoważnie. A co? Ruski to może mam pluć? A Niemiec? Też - byle nie w twarz? (ciekawe, że pieśń Samoobrony "Ten kraj jest nasz i wasz" również zawiera passus o twarzobiciu).
Obecnie mieszkam w Milanówku, który nie ma swojego hejnału. Jednym z powodów wyjazdu z Warszawy było to, że w mojej sprywatyzowanej kamienicy nowa, powołana przez lokatorów administracja nieustannie zwoływała nie kończące się zebrania na klatce schodowej. To był Sejm w miniaturze. Im kto miał mniej do powiedzenia, tym częściej i z większą furią zabierał głos. Niedawno dowiedziałem się, że w podobnej sytuacji znalazł się Tadeusz Konwicki. W jego kamienicy przy ul. Górskiego odbywają się podobne spędy. Kiedyś, po jakimś wielogodzinnym spotkaniu, gdy skłóceni lokatorzy doszli wreszcie do kruchego porozumienia i zamykano już zebranie, milczący do tej pory pisarz podniósł rękę. "Słucham, panie Tadeuszu" - zapytał z niepokojem prowadzący. "Ma pan jakiś nowy wniosek?" "Tak!" - wychrypiał charakterystycznym głosem Konwicki. "Proponuję odśpiewać Rotę!".
Więcej możesz przeczytać w 42/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.