Odchudzenie 20 procent otyłych Polaków pozwoliłoby nam zaoszczędzić co najmniej 500 milionów złotych
Grozi nam epidemia otyłości - ostrzegają diabetolodzy. Już dziś w Polsce co trzecia kobieta, co piąty mężczyzna i co siedemnaste dziecko ma problemy z utrzymaniem prawidłowej masy ciała. Efektywnie leczy się zaledwie ok. 20 proc. chorych.
- Problem otyłości społecznej związany jest z ponoszonymi przez państwo niebagatelnymi kosztami, które rosną wraz z liczbą powikłań wynikających z tego schorzenia. Gdyby w Polsce udało się pokonać otyłość tylko u 20 proc. pacjentów, nasz budżet zaoszczędziłby ok. 500 mln zł - wylicza prof. Barbara Krzyżanowska-Świniarska z Kliniki Endokrynologii, Nadciśnienia Tętniczego i Przemiany Materii Akademii Medycznej w Szczecinie.
W deklaracji mediolańskiej uznano otyłość za chorobę przewlekłą, wymagającą działań prewencyjnych oraz leczenia. Już dziś w Ameryce 50 proc. społeczeństwa ma problemy z nadwagą, kolejne 22 proc. cierpi na otyłość, a 3 proc. na tzw. otyłość śmiertelną (wskaźnik BMI powyżej 40). - W Polsce sytuacja nie jest aż tak zła, ale jeśli nie podejmie się prawidłowych działań, znacznie się pogorszy. Wzrost masy ciała u obywateli danego kraju związany jest bowiem z rozwojem cywilizacyjnym, a ten następuje również w naszym kraju - tłumaczy prof. Andrzej Milewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Patogenezy i Terapii Otyłości.
Nadwaga i otyłość jest wynikiem dodatniego bilansu energetycznego w organizmie. Można ją oszacować, opierając się na tzw. wskaźniku masy ciała (BMI), który oblicza się, dzieląc masę ciała wyrażoną w kilogramach przez wzrost w metrach, podniesiony do kwadratu. Wskaźnik ten wynosi dla nadwagi - 25-30, a dla otyłości - powyżej 30. Szczególnie niebezpieczna dla zdrowia jest tzw. otyłość trzewna, czyli brzuszna, która indukuje większość powikłań. Wśród nich za najgroźniejsze należy uznać cukrzycę typu 2, nadciśnienie tętnicze, a także chorobę niedokrwienną serca, nowotwory i zaburzenia płodności. Przeprowadzone ostatnio w Polsce badania Screen-Pol, dotyczące czynnego poszukiwania cukrzycy, wykazały, że schorzenie to występuje znacznie częściej u osób z nadwagą i otyłością. Nadmiar tkanki tłuszczowej w obrębie jamy brzusznej przyspiesza bowiem rozwój cukrzycy poprzez większe generowanie insulinooporności i nadprodukcję kwasów tłuszczowych. Podobna zależność występuje przy nadciśnieniu tętniczym. Jak wynika z badań prowadzonych przez Framinghama, nadciśnienie tętnicze występuje u 70 proc. otyłych mężczyzn i 61 proc. otyłych kobiet. Dodatkowo każde 5 kg nadwagi powoduje podwyższenie ciśnienia tętniczego skurczowego o 4,5 mm Hg. Badania przeprowadzone w uSA dowiodły, że na jedno z powikłań towarzyszących otyłości cierpi aż 80 proc. chorych, a na kilka - 40 proc.
Właśnie powikłania podnoszą koszty leczenia otyłości. Chory - oprócz wydatków ponoszonych na leki - musi bowiem korzystać z pomocy specjalistów: endokrynologa, kardiologa, diabetologa czy ortopedy. Nie bez znaczenia są koszty diagnostyki i leczenia szpitalnego. W uSA wyliczono, że 19 proc. kosztów terapii schorzeń układu krążenia można złożyć na karb otyłości. Diabetolodzy i endokrynolodzy w Stanach Zjednoczonych zwrócili również uwagę na gwałtowny wzrost wydatków na bezpośrednie leczenie otyłości. W 1990 r. wyniosły one ok. 45 mld uSD, dziś sięgają 100 mld uSD i stanowią 10 proc. budżetu służby zdrowia.
W Polsce koszty leczenia otyłości u miliona pacjentów wynoszą ok. 250 mln zł - wynika z badań przeprowadzonych na Lubelszczyźnie. Biorąc pod uwagę, że w Polsce na nadwagę i otyłość cierpi ok. 11 mln ludzi, daje to ponad 2,5 mld zł. Zredukowanie masy ciała tylko u 20 proc. chorych mogłoby obniżyć wydatki co najmniej o 500 mln zł. Szacując koszty leczenia otyłości, lekarze nie wzięli jednak pod uwagę najcięższych schorzeń, jakimi są nowotwory. Badania epidemiologiczne wykazały jednoznacznie, że otyłość zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory złośliwe. Na podstawie przeprowadzonych w uSA badań (objęto nimi 750 tys. mężczyzn i kobiet) stwierdzono, że najniższe ryzyko zgonu na nowotwór złośliwy występuje u mężczyzn, których waga wynosi od 10 proc. poniżej do 20 proc. powyżej średniego ciężaru ciała, i u kobiet ważących od 20 proc. poniżej do 10 proc. powyżej średniego ciężaru ciała. Wydaje się, że nie tylko otyłość, ale i nadwaga wpływa na rozwój niektórych nowotworów. Zauważono, że u osób ze wskaźnikiem BMI między 20 a 35 ryzyko zachorowania na nowotwory nerki było niemal dwuipółkrotnie większe niż u osób z prawidłową masą ciała.
- Wszystkie wymienione powyżej sumy to tylko tzw. koszty bezpośrednie leczenia otyłości. Nie do oszacowania są natomiast koszty pośrednie związane z tą przypadłością. Składają się na nie absencje chorobowe, mniejsza wydajność w pracy czy konieczność przeznaczenia pieniędzy na renty inwalidzkie. Obliczono, że otyły cierpiący na trzy powikłania tylko na leki wydaje miesięcznie co najmniej 130 zł - twierdzi prof. Krzyżanowska-Świniarska.
Polscy endokrynolodzy są zdania, że jedynym sposobem pokonania otyłości jest opracowanie narodowego programu walki z tą chorobą. Żadne cudowne diety nie przynoszą bowiem rezultatów. Według danych amerykańskiego dietetyka Johna Hopkinsa, Amerykanie mają do dyspozycji 29 068 teorii wspomagających odchudzanie. - u Polaków diet jest pewnie niewiele mniej. Mimo to trwały efekt w walce z nadwagą uzyskuje tylko 5 proc. osób podejmujących próby redukcji masy ciała. Im gwałtowniejszy jest spadek wagi, tym szybciej następuje powrót do pierwotnej masy ciała. Tak zwany efekt jo-jo obserwuje się we wszystkich cudownych dietach - tłumaczy mgr Maria Kret z krakowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Dietetyki. Najtrwalsze efekty daje powolna, systematyczna redukcja masy ciała, połączona z wysiłkiem fizycznym. Aby to osiągnąć, pacjent w czasie odchudzania powinien pozostawać w stałym kontakcie z lekarzem i dietetykiem, którzy opracują dietę przeznaczoną specjalnie dla niego. W proces terapeutyczny powinni zostać włączeni również psycholodzy, socjolodzy, fizykoterapeuci i rehabilitanci.
- Problem otyłości społecznej związany jest z ponoszonymi przez państwo niebagatelnymi kosztami, które rosną wraz z liczbą powikłań wynikających z tego schorzenia. Gdyby w Polsce udało się pokonać otyłość tylko u 20 proc. pacjentów, nasz budżet zaoszczędziłby ok. 500 mln zł - wylicza prof. Barbara Krzyżanowska-Świniarska z Kliniki Endokrynologii, Nadciśnienia Tętniczego i Przemiany Materii Akademii Medycznej w Szczecinie.
W deklaracji mediolańskiej uznano otyłość za chorobę przewlekłą, wymagającą działań prewencyjnych oraz leczenia. Już dziś w Ameryce 50 proc. społeczeństwa ma problemy z nadwagą, kolejne 22 proc. cierpi na otyłość, a 3 proc. na tzw. otyłość śmiertelną (wskaźnik BMI powyżej 40). - W Polsce sytuacja nie jest aż tak zła, ale jeśli nie podejmie się prawidłowych działań, znacznie się pogorszy. Wzrost masy ciała u obywateli danego kraju związany jest bowiem z rozwojem cywilizacyjnym, a ten następuje również w naszym kraju - tłumaczy prof. Andrzej Milewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Patogenezy i Terapii Otyłości.
Nadwaga i otyłość jest wynikiem dodatniego bilansu energetycznego w organizmie. Można ją oszacować, opierając się na tzw. wskaźniku masy ciała (BMI), który oblicza się, dzieląc masę ciała wyrażoną w kilogramach przez wzrost w metrach, podniesiony do kwadratu. Wskaźnik ten wynosi dla nadwagi - 25-30, a dla otyłości - powyżej 30. Szczególnie niebezpieczna dla zdrowia jest tzw. otyłość trzewna, czyli brzuszna, która indukuje większość powikłań. Wśród nich za najgroźniejsze należy uznać cukrzycę typu 2, nadciśnienie tętnicze, a także chorobę niedokrwienną serca, nowotwory i zaburzenia płodności. Przeprowadzone ostatnio w Polsce badania Screen-Pol, dotyczące czynnego poszukiwania cukrzycy, wykazały, że schorzenie to występuje znacznie częściej u osób z nadwagą i otyłością. Nadmiar tkanki tłuszczowej w obrębie jamy brzusznej przyspiesza bowiem rozwój cukrzycy poprzez większe generowanie insulinooporności i nadprodukcję kwasów tłuszczowych. Podobna zależność występuje przy nadciśnieniu tętniczym. Jak wynika z badań prowadzonych przez Framinghama, nadciśnienie tętnicze występuje u 70 proc. otyłych mężczyzn i 61 proc. otyłych kobiet. Dodatkowo każde 5 kg nadwagi powoduje podwyższenie ciśnienia tętniczego skurczowego o 4,5 mm Hg. Badania przeprowadzone w uSA dowiodły, że na jedno z powikłań towarzyszących otyłości cierpi aż 80 proc. chorych, a na kilka - 40 proc.
Właśnie powikłania podnoszą koszty leczenia otyłości. Chory - oprócz wydatków ponoszonych na leki - musi bowiem korzystać z pomocy specjalistów: endokrynologa, kardiologa, diabetologa czy ortopedy. Nie bez znaczenia są koszty diagnostyki i leczenia szpitalnego. W uSA wyliczono, że 19 proc. kosztów terapii schorzeń układu krążenia można złożyć na karb otyłości. Diabetolodzy i endokrynolodzy w Stanach Zjednoczonych zwrócili również uwagę na gwałtowny wzrost wydatków na bezpośrednie leczenie otyłości. W 1990 r. wyniosły one ok. 45 mld uSD, dziś sięgają 100 mld uSD i stanowią 10 proc. budżetu służby zdrowia.
W Polsce koszty leczenia otyłości u miliona pacjentów wynoszą ok. 250 mln zł - wynika z badań przeprowadzonych na Lubelszczyźnie. Biorąc pod uwagę, że w Polsce na nadwagę i otyłość cierpi ok. 11 mln ludzi, daje to ponad 2,5 mld zł. Zredukowanie masy ciała tylko u 20 proc. chorych mogłoby obniżyć wydatki co najmniej o 500 mln zł. Szacując koszty leczenia otyłości, lekarze nie wzięli jednak pod uwagę najcięższych schorzeń, jakimi są nowotwory. Badania epidemiologiczne wykazały jednoznacznie, że otyłość zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory złośliwe. Na podstawie przeprowadzonych w uSA badań (objęto nimi 750 tys. mężczyzn i kobiet) stwierdzono, że najniższe ryzyko zgonu na nowotwór złośliwy występuje u mężczyzn, których waga wynosi od 10 proc. poniżej do 20 proc. powyżej średniego ciężaru ciała, i u kobiet ważących od 20 proc. poniżej do 10 proc. powyżej średniego ciężaru ciała. Wydaje się, że nie tylko otyłość, ale i nadwaga wpływa na rozwój niektórych nowotworów. Zauważono, że u osób ze wskaźnikiem BMI między 20 a 35 ryzyko zachorowania na nowotwory nerki było niemal dwuipółkrotnie większe niż u osób z prawidłową masą ciała.
- Wszystkie wymienione powyżej sumy to tylko tzw. koszty bezpośrednie leczenia otyłości. Nie do oszacowania są natomiast koszty pośrednie związane z tą przypadłością. Składają się na nie absencje chorobowe, mniejsza wydajność w pracy czy konieczność przeznaczenia pieniędzy na renty inwalidzkie. Obliczono, że otyły cierpiący na trzy powikłania tylko na leki wydaje miesięcznie co najmniej 130 zł - twierdzi prof. Krzyżanowska-Świniarska.
Polscy endokrynolodzy są zdania, że jedynym sposobem pokonania otyłości jest opracowanie narodowego programu walki z tą chorobą. Żadne cudowne diety nie przynoszą bowiem rezultatów. Według danych amerykańskiego dietetyka Johna Hopkinsa, Amerykanie mają do dyspozycji 29 068 teorii wspomagających odchudzanie. - u Polaków diet jest pewnie niewiele mniej. Mimo to trwały efekt w walce z nadwagą uzyskuje tylko 5 proc. osób podejmujących próby redukcji masy ciała. Im gwałtowniejszy jest spadek wagi, tym szybciej następuje powrót do pierwotnej masy ciała. Tak zwany efekt jo-jo obserwuje się we wszystkich cudownych dietach - tłumaczy mgr Maria Kret z krakowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Dietetyki. Najtrwalsze efekty daje powolna, systematyczna redukcja masy ciała, połączona z wysiłkiem fizycznym. Aby to osiągnąć, pacjent w czasie odchudzania powinien pozostawać w stałym kontakcie z lekarzem i dietetykiem, którzy opracują dietę przeznaczoną specjalnie dla niego. W proces terapeutyczny powinni zostać włączeni również psycholodzy, socjolodzy, fizykoterapeuci i rehabilitanci.
Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.