Trudno wyobrazić sobie lepsze warunki turystyczne niż te, jakie daje Wyżyna Krakowsko-Częstochowska. Znajdą tu coś dla siebie miłośnicy jazdy na rowerze – zarówno po płaskim, jak i po górach, a dla piechurów czerwony szlak jurajski, który biegnie od Krakowa do Częstochowy, to okazja do sprawdzenia się zarówno na długim dystansie, jak i na krótkich podejściach. Sądząc po liczbie samochodów 4x4, parki krajobrazowe i obszary chronione nie są przeszkodą dla miłośników offroadu.
Na upartego można też żeglować i surfować na Zalewie Porajskim, choć chyba największym atutem regionu są skałki, które czynią go mekką wspinaczy i, wspólnie z jaskiniami i przytulonymi do skalnych ostańców warowniami jurajskimi, stanowią dodatkowy argument dla okazjonalnych turystów, pragnących „zwykłego” wypoczynku ze zwiedzaniem.
Do tego wisienka na torcie: biorąc pod uwagę odległość niecałych 300 kilometrów i szybkość dojazdu (w Zawierciu zatrzymują się nawet niektóre pendolino, a samochodem dojedziemy tam w niecałe 3 godziny), to Jura powinna być jednym z najatrakcyjniejszych regionów dla warszawskiego turysty.
Niestety, ten tekst nie przynależy do kącika „Odkrywamy Polskę” ani do gatunku recenzji turystycznych. Trzeba bowiem dolać łyżkę dziegciu do beczki miodu:
Poza turystycznymi oazami, których parkingi pełne są aut o rejestracjach na W jak Warszawa, łatwo przekonać się na własnej skórze, jak tak zwana Polska powiatowa marnuje swój potencjał, przegrywając niemal walkowerem walkę o przyjazną dla wszystkich przestrzeń.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.