Jak wygrać "ograniczoną wojnę" w Afganistanie
Dla Amerykanów najboleśniejszym doświadczeniem w zakresie prowadzenia "wojny ograniczonej" - takiej jak zbrojna kampania przeciwko siatce terrorystycznej Osamy bin Ladena i wojskowej infrastrukturze talibów - był Wietnam. Rosja swoją przykrą lekcję taktyki wojennej odebrała w Afganistanie (w "rosyjskim Wietnamie", jak nazywali wówczas sowiecką kampanię amerykańscy komentatorzy). W obu wypadkach mocarstwa miały miażdżącą przewagę militarną, a jednak przegrały polityczne cele wojny. Wietnam był najważniejszym doświadczeniem dla oficerów pokolenia gen. Colina Powella, sekretarza stanu USA, zaś Afganistan - dla rosyjskich generałów, którzy dziś ostrzegają, że może się on stać dla USA powtórką Wietnamu.
Po pierwsze, śmiertelna samotność bin Ladena
Dotychczasowe posunięcia Waszyngtonu sugerują, że błędów przeszłości nie trzeba powtarzać. Trzy podstawowe lekcje z tych konfliktów mają priorytetowe znaczenie: konieczność pozbawienia przeciwnika wsparcia z zewnątrz, konieczność maksymalnego limitowania celów politycznych obecnej kampanii w Afganistanie i konieczność pozbawienia przeciwnika kryjówek w kraju bądź poza jego granicami.
Już faza przygotowań do akcji wymaga pozbawienia przeciwnika zewnętrznego wsparcia. Zarówno Wietkong czy regularna armia wietnamskich komunistów walczących z Amerykanami, jak i afgańscy mudżahedini walczący z Sowietami mieli ten ważny atut. Wietnamczykom udzielały poparcia najpierw Chiny, a potem ZSRR i państwa Układu Warszawskiego; afgańscy mudżahedini mogli liczyć na pomoc USA, Pakistanu, Arabii Saudyjskiej i wielu innych antysowieckich państw. Praktycznie znaczyło to wówczas, że zarówno Wietnamczycy, jak i Afgańczycy mieli stałe dostawy broni, pomoc nowoczesnego wywiadu, poparcie dyplomatyczne i wsparcie ekonomiczne. Dlatego podczas obecnego kryzysu Waszyngton postawił sobie za podstawowy cel jak najszybszą i całkowitą izolację reżimu Talibanu. Stąd kampania dyplomatyczna zmierzająca do odcięcia wszelkich źródeł pomocy, zerwanie powiązań organizacji Osamy bin Ladena z systemem finansowania i wykorzystanie agencji wywiadowczych krajów w regionie (szczególnie Pakistanu) przeciwko terrorystom.
Po drugie, realny cel polityczny
Druga lekcja z Wietnamu i Afganistanu jest taka, że obecna kampania musi mieć jasny i ograniczony cel polityczny. Waszyngton zdaje się dobrze to rozumieć: celem wojny nie jest okupacja i kontrola kraju, ale obalenie rządu talibów i zniszczenie organizacji bin Ladena. Dlatego administracja amerykańska ciągle podkreśla, że celem ataku jest Taliban i bin Laden, a nie naród afgański czy islam. Oceniając, że Taliban ma małe poparcie wśród Afgańczyków, Waszyngton zakłada, że jeśli akcja wojskowa oszczędzi cierpień ludności cywilnej, nowy rząd koalicyjny po rozbiciu talibów będzie miał duże szanse na ustabilizowanie sytuacji. Koniecznym elementem tej strategii musi być masowa pomoc ekonomiczna po obaleniu Talibanu, by można było odbudować infrastrukturę Afganistanu. Stąd bezprecedensowa amerykańska decyzja o rozpoczęciu dostaw żywności i pomocy dla uchodźców afgańskich już od pierwszych dni akcji zbrojnej.
Po trzecie, pościg bez wytchnienia
Wniosek trzeci z lekcji historii płynie taki, że oddziały talibów przetrwają tak długo, jak długo będą mogły znaleźć schronienie w kraju albo w sąsiednich państwach. Skuteczne niszczenie kryjówek w kraju i poza jego granicami zależy od real time intelligence (wywiadu podającego dane o aktualnych ruchach oddziałów przeciwnika), który umożliwi łączenie uderzeń powietrznych i operacji sił specjalnych, by nie pozwolić terrorystom ukryć się i odbudować siły. To będzie najtrudniejsze zadanie taktyczne dla Stanów Zjednoczonych w obecnej kampanii, gdyż wymaga szybkiej reakcji, a przede wszystkim skutecznej współpracy z wojskami i wywiadami krajów graniczących z Afganistanem.
W tej nowej "ograniczonej wojnie" współczesna technologia wojskowa i wywiadowcza daje możliwość lokalizacji, izolacji i zniszczenia przeciwnika przy minimalnych stratach ludności cywilnej. Kluczem do zwycięstwa pozostaje jednak taki sposób prowadzenia akcji, który pozwoli połączyć w całość zarówno środki militarne, jaki dyplomatyczne i ekonomiczne.
Po pierwsze, śmiertelna samotność bin Ladena
Dotychczasowe posunięcia Waszyngtonu sugerują, że błędów przeszłości nie trzeba powtarzać. Trzy podstawowe lekcje z tych konfliktów mają priorytetowe znaczenie: konieczność pozbawienia przeciwnika wsparcia z zewnątrz, konieczność maksymalnego limitowania celów politycznych obecnej kampanii w Afganistanie i konieczność pozbawienia przeciwnika kryjówek w kraju bądź poza jego granicami.
Już faza przygotowań do akcji wymaga pozbawienia przeciwnika zewnętrznego wsparcia. Zarówno Wietkong czy regularna armia wietnamskich komunistów walczących z Amerykanami, jak i afgańscy mudżahedini walczący z Sowietami mieli ten ważny atut. Wietnamczykom udzielały poparcia najpierw Chiny, a potem ZSRR i państwa Układu Warszawskiego; afgańscy mudżahedini mogli liczyć na pomoc USA, Pakistanu, Arabii Saudyjskiej i wielu innych antysowieckich państw. Praktycznie znaczyło to wówczas, że zarówno Wietnamczycy, jak i Afgańczycy mieli stałe dostawy broni, pomoc nowoczesnego wywiadu, poparcie dyplomatyczne i wsparcie ekonomiczne. Dlatego podczas obecnego kryzysu Waszyngton postawił sobie za podstawowy cel jak najszybszą i całkowitą izolację reżimu Talibanu. Stąd kampania dyplomatyczna zmierzająca do odcięcia wszelkich źródeł pomocy, zerwanie powiązań organizacji Osamy bin Ladena z systemem finansowania i wykorzystanie agencji wywiadowczych krajów w regionie (szczególnie Pakistanu) przeciwko terrorystom.
Po drugie, realny cel polityczny
Druga lekcja z Wietnamu i Afganistanu jest taka, że obecna kampania musi mieć jasny i ograniczony cel polityczny. Waszyngton zdaje się dobrze to rozumieć: celem wojny nie jest okupacja i kontrola kraju, ale obalenie rządu talibów i zniszczenie organizacji bin Ladena. Dlatego administracja amerykańska ciągle podkreśla, że celem ataku jest Taliban i bin Laden, a nie naród afgański czy islam. Oceniając, że Taliban ma małe poparcie wśród Afgańczyków, Waszyngton zakłada, że jeśli akcja wojskowa oszczędzi cierpień ludności cywilnej, nowy rząd koalicyjny po rozbiciu talibów będzie miał duże szanse na ustabilizowanie sytuacji. Koniecznym elementem tej strategii musi być masowa pomoc ekonomiczna po obaleniu Talibanu, by można było odbudować infrastrukturę Afganistanu. Stąd bezprecedensowa amerykańska decyzja o rozpoczęciu dostaw żywności i pomocy dla uchodźców afgańskich już od pierwszych dni akcji zbrojnej.
Po trzecie, pościg bez wytchnienia
Wniosek trzeci z lekcji historii płynie taki, że oddziały talibów przetrwają tak długo, jak długo będą mogły znaleźć schronienie w kraju albo w sąsiednich państwach. Skuteczne niszczenie kryjówek w kraju i poza jego granicami zależy od real time intelligence (wywiadu podającego dane o aktualnych ruchach oddziałów przeciwnika), który umożliwi łączenie uderzeń powietrznych i operacji sił specjalnych, by nie pozwolić terrorystom ukryć się i odbudować siły. To będzie najtrudniejsze zadanie taktyczne dla Stanów Zjednoczonych w obecnej kampanii, gdyż wymaga szybkiej reakcji, a przede wszystkim skutecznej współpracy z wojskami i wywiadami krajów graniczących z Afganistanem.
W tej nowej "ograniczonej wojnie" współczesna technologia wojskowa i wywiadowcza daje możliwość lokalizacji, izolacji i zniszczenia przeciwnika przy minimalnych stratach ludności cywilnej. Kluczem do zwycięstwa pozostaje jednak taki sposób prowadzenia akcji, który pozwoli połączyć w całość zarówno środki militarne, jaki dyplomatyczne i ekonomiczne.
Więcej możesz przeczytać w 42/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.