Chamstwo usprawiedliwiają filozofowie, którzy uznali, że w tym wyraża się wolność ludzka
1 Od czasów wydanej w latach 30. pracy Norberta Eliasa postęp cywilizacji na Zachodzie mierzy się obecnością... spluwaczki. Kiedyś Europejczycy pluli tak gęsto, że dobre maniery poznawało się po tym, iż ktoś pluje pod stół, a nie obok talerza. Potem było z tym coraz lepiej, pluto coraz rzadziej i coraz bardziej dyskretnie, aż wreszcie znikła sama potrzeba spluwania. We Francji pożegnano z nostalgią spluwaczkę w 1910 r. Poczekalnie urzędów Polski Ludowej były w spluwaczkę wyposażone jeszcze za sekretarza Gomułki, tak mi mówi pamięć, ale jeśli czytelnicy mają inne dane, będę za nie wdzięczny. To by się zresztą zgadzało z obliczeniami ekonomistów: około 50 lat różnicy cywilizacyjnej między Polską a Francją - to, co trzeba dogonić, wchodząc do Unii Europejskiej albo przedtem.Tu nagle przypomniał mi się ktoś, kto charchnął na ulicę, nawet nie zadeptując plwociny butem. Odstęp między Polską a Europą jest większy.
2 Nareszcie coś bardziej rewelacyjnego niż wybory po polsku. Badania CBOS przyniosły dwie wiadomości. Jedną, bardzo złą, że prawie wszyscy mają do czynienia na co dzień z zaśmiecaniem cywilizacyjnym ich środowiska przez chamów. Jest tego tak dużo, że rodzi się pytanie, jak tak mała mniejszość chamów może być w swoich działaniach tak powszechnie widoczna. Według sierpniowego sondażu CBOS, 65 proc. badanych Polaków uważa, że bardzo często i raczej często zdarza się, iż ktoś spluwa na ulicy bądź w innych miejscach publicznych. Dla Eliasa "ewolucja form wydalania śliny i wreszcie mniej lub bardziej całkowity zanik tej potrzeby jest wymownym przykładem plastyczności dyspozycji psychicznych". Ta plastyczność jest na tyle pewna, że mamy nowe, intrygujące pytanie: czy Polacy plują dlatego, że jeszcze nie oduczyli się, czy zaczęli pluć na nowo, na przykład dlatego, że zaczęli się oduczać palenia papierosów? Oto wdzięczny temat dla badacza obyczajów.
3 Jest też bardzo dobra wiadomość, a mianowicie w tych samych badaniach prawie wszyscy byli niezadowoleni z tego, co robią (chyba) inni. Powszechną i najbardziej zdecydowaną dezaprobatę budzi pozostawienie po sobie śmieci w lesie, nad wodą, w górach - takie zachowanie razi 94 proc. Polaków, z czego niemal trzy czwarte (72 proc.) twierdzi, że ich zdecydowanie razi - podaje CBOS. Okazuje się, że równie powszechne, nie akceptowane przez 90 proc. badanych, jest śmiecenie na ulicy, w środkach komunikacji czy w kinie, nieustępowanie przez młodych miejsca starszym, publiczne przeklinanie, rozpieranie się na zajętym w autobusie czy tramwaju miejscu, przepychanie się bez przeproszenia - tu uskoczyłem na bok przed prącą wprost na mnie i przeze mnie parą starannie ubranych młodych ludzi, a także spluwanie w miejscach publicznych. Obrzydzenie niewiele mniejszej grupy badanych budzą właściciele psów pozwalający im załatwiać się na chodniku, w parku czy na placu zabaw dla dzieci. Psie g... zasługuje zresztą na osobny komentarz. Inaczej bowiem zareagujemy w wypadku staruszek czy inwalidów nie mogących sobie poradzić z potrzebami fizjologicznymi ulubieńca, a inaczej, widząc, jak rasowy dog albo mastiff wali kilogramowe kupy na środku chodnika pod życzliwym spojrzeniem swego równie dorodnego właściciela. Wiem, bo idąc do pracy, mijam się ze spacerową procesją śródmiejskich hodowców psów. Ileż to razy mam ochotę pogratulować ładnej blondynce - ale piękną kupę dziś pani zrobiła, a szlachetnemu byłemu dyplomacie złożyć wyrazy współczucia z powodu ataku sraczki pod pomnikiem pułkownika Francesca Nullo.
4 Skoro tylu z nas to dokucza, dlaczego jest to tak rozpowszechnione? Bogna Wciórka z CBOS, doświadczony badacz opinii publicznej, sądzi, że tak powszechna dezaprobata wobec przejawów braku kultury wynika z braku wiedzy o tym, iż takie zachowania są naruszeniem norm obyczajowych. "Otwarte pozostaje pytanie, czy wynika to ze słabej znajomości lub niewystarczającej internalizacji norm obyczajowych (braki w wychowaniu, socjalizacji), czy raczej ze świadomego ich lekceważenia lub wręcz odrzucenia". Znów nie znam odpowiedzi, ale mogę wskazać kilka okoliczności tłumaczących ten paradoks. Niektórzy wiedzą, że grzeszą, ale trwają w grzechu, bo widzą go u innych. Widzialność rozmaitych wydarzeń sprzyja więc ich rozpowszechnieniu i tak oto niejedna, która może by i nie klęła sama z siebie, znajduje w sobie wolę, by siarczyście zakląć, bo dlaczego odmówić sobie tych przyjemności, które są udziałem innych. Jest to dobrze znana konkurencja w wyścigu o przyjemności. Usprawiedliwiają nasze chamstwo także filozofowie, którzy nie mając lepszych pomysłów, uznali, że w tym wyraża się wolność ludzka, tak jakby nie była ona najlepiej zawarta w samoograniczeniu. Wszystko to jest zaś oszustwo, bo tak naprawdę jakoś nikogo nie dziwi, że nie przeklina się, przemawiając w Sejmie, klnącego proboszcza odciągnęliby od Pierwszej Komunii Świętej sami klnący na co dzień rodzice, i nie oczekujemy k... przerywników w programach informacyjnych, nawet jeśli wiadomości przekazuje redaktor ... Chodzi o to, że chamstwo polega na braku szacunku dla innych. Polska demokracja to jest - jak w ogóle na Wschodzie - przede wszystkim wyzwolenie się od zależności, najpierw feudalnej od pana, a później politycznej - od sekretarza, wójta i plebana. Bliźni nie jest tutaj ważny, nie należy wybiegać mu naprzeciw, ustępując miejsca, zastanawiając się, czy plwocina, postawiony w poprzek chodnika samochód, psie gówno czy przekleństwo może być dla niego przykre. Pozostał dawny szacunek dla miejsca władzy, ale nie ma nowoczesnego szacunku dla współobywateli i współużytkowników świata.
5 W "Dekalogu koalicyjnym" nowego rządu SLD-UP-PSL znalazłem z zadowoleniem na piątym miejscu: "Przyspieszenie i zakończenie w jak najkrótszym czasie integracji z Unią Europejską". Tylko jak to zrobić? Czy wystarczą rozmowy handlowców i prawników? Postawić automaty z torebkami na psie kupy? Powiesić wyraźne tabliczki z zakazem używania przekleństw w środkach komunikacji publicznej? A może znów wystawić do użytku publicznego spluwaczki? Dla przykładu, najlepiej zacząć od hotelu sejmowego.
2 Nareszcie coś bardziej rewelacyjnego niż wybory po polsku. Badania CBOS przyniosły dwie wiadomości. Jedną, bardzo złą, że prawie wszyscy mają do czynienia na co dzień z zaśmiecaniem cywilizacyjnym ich środowiska przez chamów. Jest tego tak dużo, że rodzi się pytanie, jak tak mała mniejszość chamów może być w swoich działaniach tak powszechnie widoczna. Według sierpniowego sondażu CBOS, 65 proc. badanych Polaków uważa, że bardzo często i raczej często zdarza się, iż ktoś spluwa na ulicy bądź w innych miejscach publicznych. Dla Eliasa "ewolucja form wydalania śliny i wreszcie mniej lub bardziej całkowity zanik tej potrzeby jest wymownym przykładem plastyczności dyspozycji psychicznych". Ta plastyczność jest na tyle pewna, że mamy nowe, intrygujące pytanie: czy Polacy plują dlatego, że jeszcze nie oduczyli się, czy zaczęli pluć na nowo, na przykład dlatego, że zaczęli się oduczać palenia papierosów? Oto wdzięczny temat dla badacza obyczajów.
3 Jest też bardzo dobra wiadomość, a mianowicie w tych samych badaniach prawie wszyscy byli niezadowoleni z tego, co robią (chyba) inni. Powszechną i najbardziej zdecydowaną dezaprobatę budzi pozostawienie po sobie śmieci w lesie, nad wodą, w górach - takie zachowanie razi 94 proc. Polaków, z czego niemal trzy czwarte (72 proc.) twierdzi, że ich zdecydowanie razi - podaje CBOS. Okazuje się, że równie powszechne, nie akceptowane przez 90 proc. badanych, jest śmiecenie na ulicy, w środkach komunikacji czy w kinie, nieustępowanie przez młodych miejsca starszym, publiczne przeklinanie, rozpieranie się na zajętym w autobusie czy tramwaju miejscu, przepychanie się bez przeproszenia - tu uskoczyłem na bok przed prącą wprost na mnie i przeze mnie parą starannie ubranych młodych ludzi, a także spluwanie w miejscach publicznych. Obrzydzenie niewiele mniejszej grupy badanych budzą właściciele psów pozwalający im załatwiać się na chodniku, w parku czy na placu zabaw dla dzieci. Psie g... zasługuje zresztą na osobny komentarz. Inaczej bowiem zareagujemy w wypadku staruszek czy inwalidów nie mogących sobie poradzić z potrzebami fizjologicznymi ulubieńca, a inaczej, widząc, jak rasowy dog albo mastiff wali kilogramowe kupy na środku chodnika pod życzliwym spojrzeniem swego równie dorodnego właściciela. Wiem, bo idąc do pracy, mijam się ze spacerową procesją śródmiejskich hodowców psów. Ileż to razy mam ochotę pogratulować ładnej blondynce - ale piękną kupę dziś pani zrobiła, a szlachetnemu byłemu dyplomacie złożyć wyrazy współczucia z powodu ataku sraczki pod pomnikiem pułkownika Francesca Nullo.
4 Skoro tylu z nas to dokucza, dlaczego jest to tak rozpowszechnione? Bogna Wciórka z CBOS, doświadczony badacz opinii publicznej, sądzi, że tak powszechna dezaprobata wobec przejawów braku kultury wynika z braku wiedzy o tym, iż takie zachowania są naruszeniem norm obyczajowych. "Otwarte pozostaje pytanie, czy wynika to ze słabej znajomości lub niewystarczającej internalizacji norm obyczajowych (braki w wychowaniu, socjalizacji), czy raczej ze świadomego ich lekceważenia lub wręcz odrzucenia". Znów nie znam odpowiedzi, ale mogę wskazać kilka okoliczności tłumaczących ten paradoks. Niektórzy wiedzą, że grzeszą, ale trwają w grzechu, bo widzą go u innych. Widzialność rozmaitych wydarzeń sprzyja więc ich rozpowszechnieniu i tak oto niejedna, która może by i nie klęła sama z siebie, znajduje w sobie wolę, by siarczyście zakląć, bo dlaczego odmówić sobie tych przyjemności, które są udziałem innych. Jest to dobrze znana konkurencja w wyścigu o przyjemności. Usprawiedliwiają nasze chamstwo także filozofowie, którzy nie mając lepszych pomysłów, uznali, że w tym wyraża się wolność ludzka, tak jakby nie była ona najlepiej zawarta w samoograniczeniu. Wszystko to jest zaś oszustwo, bo tak naprawdę jakoś nikogo nie dziwi, że nie przeklina się, przemawiając w Sejmie, klnącego proboszcza odciągnęliby od Pierwszej Komunii Świętej sami klnący na co dzień rodzice, i nie oczekujemy k... przerywników w programach informacyjnych, nawet jeśli wiadomości przekazuje redaktor ... Chodzi o to, że chamstwo polega na braku szacunku dla innych. Polska demokracja to jest - jak w ogóle na Wschodzie - przede wszystkim wyzwolenie się od zależności, najpierw feudalnej od pana, a później politycznej - od sekretarza, wójta i plebana. Bliźni nie jest tutaj ważny, nie należy wybiegać mu naprzeciw, ustępując miejsca, zastanawiając się, czy plwocina, postawiony w poprzek chodnika samochód, psie gówno czy przekleństwo może być dla niego przykre. Pozostał dawny szacunek dla miejsca władzy, ale nie ma nowoczesnego szacunku dla współobywateli i współużytkowników świata.
5 W "Dekalogu koalicyjnym" nowego rządu SLD-UP-PSL znalazłem z zadowoleniem na piątym miejscu: "Przyspieszenie i zakończenie w jak najkrótszym czasie integracji z Unią Europejską". Tylko jak to zrobić? Czy wystarczą rozmowy handlowców i prawników? Postawić automaty z torebkami na psie kupy? Powiesić wyraźne tabliczki z zakazem używania przekleństw w środkach komunikacji publicznej? A może znów wystawić do użytku publicznego spluwaczki? Dla przykładu, najlepiej zacząć od hotelu sejmowego.
Więcej możesz przeczytać w 42/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.