Marzena Tarkowska, „Wprost”: Przepracował pan 23 lata w wywiadzie, z czego 11 za granicą. Czy do dziś obowiązują pana pewne klauzule tajności? Zapewne dotyczą one szczegółów operacji i pewnych osób.
Oczywiście, gdybym zaczął pani opowiadać jakieś detale na temat działań operacyjnych, w których uczestniczyłem, to poniósłbym odpowiedzialność karną, szczególnie jeżeli doszłoby do ujawnienia danych umożliwiających identyfikację osób, miejsc czy zdarzeń. Pewnie obydwoje zostalibyśmy zlikwidowani i to byłby smutny finał tego wywiadu (śmiech).
Z pewnością ani w książce „Partnerzy. Początek”, ani w kolejnych moich powieściach nie napiszę o rzeczywistych szczegółach mojej pracy. Zawsze zaznaczam, że akcja powieści to fikcja literacka i tego się trzymam.
Pisząc książki, oczywiście opieram się na zasadach pracy operacyjnej, w tym także łączności wywiadowczej, bez których powieści byłyby bezwartościowe, „płaskie”. Nie będę używał nazwisk, żeby nikogo nie dotknąć, ale jeden z moich kolegów na naszej „tajnej grupie byłych oficerów wywiadu”, polecił niedawno książkę szpiegowską. Stwierdził, że tytuł może konkurować z książkami Severskiego. Ponieważ Vincent jest liderem tego rynku w Polsce, zaciekawiła mnie ta rekomendacja. Myślałem, kurczę! To będzie zapewne świetna książka. Jednak czytając ją, umęczyłem się strasznie i w końcu przerwałem lekturę, a rzadko zdarza mi się nie dokończyć książki. Dowiedziałem się, że autor jest dziennikarzem, który włożył ogromny wysiłek w poznanie pracy operacyjnej wywiadu i rozmawiał z wieloma osobami.
Moim zdaniem nie da się tego czytać.
Trudno osobie spoza tego środowiska wejść w głąb, nawet jeśli wiele przeczyta?
… Nawet jeśli przejrzy dokumentację w IPN, innych archiwach, to tak, bardzo trudno wczuć się w atmosferę pracy w wywiadzie. Bo jeśli trasa sprawdzeniowa, jeden z podstawowych elementów pracy oficera wywiadu przed wykonaniem zadania, u wspominanego autora zostaje rozwleczona do czterech-pięciu stron… Kartkowałem, żeby wreszcie doszło do zaplanowanego spotkania. Oczywiście są autorzy piszący świetne książki sensacyjno-szpiegowskie, którzy nigdy nie pracowali w wywiadzie, jak na przykład Ken Follett czy Vince Flynn. Może o poziomie i atrakcyjności tych powieści po prostu decyduje talent pisarzy.
Czytając „Partnerów”, osadzonych w wojnie w Ukrainie, myślałam o tym, że wywiad nie zaprząta naszej uwagi w czasie pokoju. Teraz informacje takie jak zatrzymanie ruskiego szpiega w Polsce uświadamiają nam, jak kluczowy jest on dla bezpieczeństwa kraju. Ale czy o najważniejszych rozpracowanych osobach w państwie nie dowiemy się?
Jeśli o wywiadzie nic nie słychać – to znaczy, że bardzo dobrze pracuje i nie notuje wpadek albo… nic nie robi. To byłaby gorsza ewentualność, ale ją wolałbym wykluczyć. Nie chciałbym urazić kolegów, którzy obecnie pracują w AW. Wywiad, nawet, jak pani powiedziała „nie zaprząta uwagi w czasie pokoju”, cały czas powinien działać. Podstawowym zadaniem takiej służby jest dotarcie do tajnych informacji przeciwnika, które pozwolą nam i naszym władzom rozpoznać możliwy rozwój wydarzeń, w tym zagrożenie konfliktem zbrojnym. Wywiad powinien działać z wyprzedzeniem w stosunku do zdarzeń, które dopiero nastąpią, albo analizować jak rozwiną się sprawy, ważne dla naszego kraju.
Oficerowie wywiadu i ich współpracownicy pracują non-stop. Nie ma znaczenia, czy panuje pokój, czy za naszą granicą toczy się wojna. W odniesieniu do ostatniej części pani pytania, nigdy lub przez wiele lat nie dowiemy się, kto jest rozpracowywany przez wywiad czy inne polskie służby.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.