Ostatnie dwa miesiące to pasmo indyjskich sukcesów. Organizowana przez kraj misja Chandrayaan-3 zakończyła się historycznym postawieniem lądownika na południowym biegunie Księżyca. Z pompą i po politycznej myśli gospodarzy, w New Delhi zorganizowano szczyt G20. Do tego przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach obwieścił, że Indie są gotowe do organizacji igrzysk.
Nawet jeśli taką kumulację można potraktować jako zbieg okoliczności (misja księżycowa i szczyt G20 były przesuwane), to jest to szczęśliwy zbieg, na który Indie latami pracowały. Teraz dojrzały do tego, by się nim pochwalić i wprost zasygnalizować innym, że zamierzają poważnie liczyć się w geopolitycznej układance.
Podczas gdy szereg krajów zmaga się z problemami gospodarczymi, politycznymi czy demograficznymi, Indie są na wznoszącej: kosztem Chin stały się najludniejszym państwem świata, niemal symbolicznie wyprzedziły Wielką Brytanię i wskoczyły do piątki największych gospodarek świata – wskaźnik wzrostu gospodarczego, jak co roku w ostatnich dekadach (z wyjątkiem pandemicznego 2020) zaświecił się ostatnio na kilkuprocentowym plusie. Do tego dochodzi stabilizacja polityczna: sondaże wskazują, że rządzący od 2014 roku premier Narendra Modi w przyszłym roku zapewni sobie trzecią kadencję.
Świat patrzy na Indie i po trosze zazdrości. Ale jednocześnie uważa, by nie przegapić okazji na granie z Indiami w jednej drużynie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.