Polskie ślady bin Ladena
Dwa dni po zamachu na World Trade Center na warszawskim Okęciu w bagażu Ahmeda S., obywatela Jemenu, znaleziono zapalniczkę, która po naciśnięciu guzika zamienia się w nóż. Takimi samymi narzędziami zamachowcy sterroryzowali załogi porwanych 11 września samolotów (wzory noży polskie służby specjalne otrzymały od Amerykanów już 12 września).
"Zapalniczka" Ahmeda S. wzbudziła podejrzenia Straży Granicznej. Jej właściciel został przesłuchany, a nóż natychmiast przekazano amerykańskim służbom. To był ten istotny polski ślad w śledztwie, o którym mówił Janusz Pałubicki, wówczas koordynator służb specjalnych. 25 września niemieckie służby specjalne aresztowały związanego z zamachowcami Fayeza Banihassana, posługującego się kilkoma paszportami (niemieckim, kuwejckim, saudyjskim i egipskim). Jest bardzo prawdopodobne, że przez ostatnie dwa lata wynajmował on mieszkanie w Poznaniu przy ulicy Kochanowskiego (zaledwie dwieście metrów od poznańskiej delegatury UOP). Na początku września wyjechał do Niemiec i dotychczas nie wrócił. Nie przekazał żadnej wiadomości mieszkającej z nim Polce ani właścicielowi mieszkania.
Istotne dla śledztwa mogą się też okazać ustalenia polskiego wywiadu finansowego. - W tej sprawie współpracujemy ze stroną amerykańską oraz wywiadami państw europejskich. Sprawdzamy każdy sygnał. Sprawa przedmiotu znalezionego na Okęciu pokazuje, że jesteśmy czujni - mówi Marek Biernacki, były minister spraw wewnętrznych i administracji. Wszystkie służby analizują sporządzoną przez Amerykanów listę terrorystów mogących mieć związek z zamachem. Polska Straż Graniczna wyselekcjonowała w swojej bazie danych około dwustu nazwisk identycznych z poszukiwanymi lub podobnych. Wytypowano pięć osób mogących mieć związek z zamachem. Wszystkie przejeżdżały przez nasz kraj (czasem kilkakrotnie).
Straż Graniczna ustaliła, że przez dwa tygodnie w 1997 r. przebywał w Polsce Hassan Al Qadi Banihammad, jeden z uczestników zamachu na WTC. Trwa w tej sprawie śledztwo: próbuje się ustalić, z kim się tu kontaktował. Naszą granicę przekraczali także trzej inni zamachowcy (lub osoby noszące imiona i nazwiska takie jak oni): Abdulaziz Alomari, Saeed Alghamdi i Mohand Alshehri.
Ireneusz Wilk, generalny inspektor informacji finansowej, zaczął poszukiwać informacji o transakcjach lub podmiotach mogących mieć związek z terrorystami. Pierwsza nadeszła już kilka dni po zamachu. Podejrzenia wzbudził przedstawiciel niemieckiej firmy, który próbował wymienić 400 mld starych dinarów kuwejckich (około 2,7 mln dolarów) na nowe. Centralne Biuro Śledcze oraz UOP ustalają, skąd pochodziły te pieniądze.
Sprawą zajęli się również Amerykanie. Na ich prośbę nasze służby zainteresowały się Nazimem L., obywatelem Iraku, oraz Hassanem B., obywatelem brytyjskim, właścicielami linii lotniczej oraz przedsiębiorstwa z branży paliwowej, które działa także w Polsce. Firmami od dawna zajmował się UOP. Badane są wszystkie transakcje bankowe tych spółek. Analizowane są też przelewy dokonane na rzecz kilkunastu Polaków przez obywateli państw arabskich za pośrednictwem jednego z rosyjskich banków. Podejrzewa się, że właściciele kont byli tylko figurantami.
Z kolei w jednym z prywatnych polskich banków wykryto przelewy pomiędzy działającymi w Polsce firmami z krajów arabskich a arabsko-amerykańską firmą budowlaną z Florydy. Chodziło prawie o 13 mln dolarów.
- Cały czas napływają sygnały z wielu instytucji finansowych. Nie mogę ujawnić, o jakie transakcje chodzi ani jakich firm one dotyczą, ale z materiałów wynika, że w Polsce mogą być pieniądze służące terrorystom - mówi Ireneusz Wilk. Podstawą działań wywiadu finansowego jest sporządzona przez USA lista 27 osób i organizacji podejrzewanych o udział w zamachu. Ireneusz Wilk przekazał tę listę 114 instytucjom, w tym bankom, domom maklerskim, kantorom, agencjom nieruchomości, funduszom inwestycyjnym i Giełdzie Papierów Wartościowych. Sprawdzają one, czy podejrzane firmy były lub są ich klientami.
"Zapalniczka" Ahmeda S. wzbudziła podejrzenia Straży Granicznej. Jej właściciel został przesłuchany, a nóż natychmiast przekazano amerykańskim służbom. To był ten istotny polski ślad w śledztwie, o którym mówił Janusz Pałubicki, wówczas koordynator służb specjalnych. 25 września niemieckie służby specjalne aresztowały związanego z zamachowcami Fayeza Banihassana, posługującego się kilkoma paszportami (niemieckim, kuwejckim, saudyjskim i egipskim). Jest bardzo prawdopodobne, że przez ostatnie dwa lata wynajmował on mieszkanie w Poznaniu przy ulicy Kochanowskiego (zaledwie dwieście metrów od poznańskiej delegatury UOP). Na początku września wyjechał do Niemiec i dotychczas nie wrócił. Nie przekazał żadnej wiadomości mieszkającej z nim Polce ani właścicielowi mieszkania.
Istotne dla śledztwa mogą się też okazać ustalenia polskiego wywiadu finansowego. - W tej sprawie współpracujemy ze stroną amerykańską oraz wywiadami państw europejskich. Sprawdzamy każdy sygnał. Sprawa przedmiotu znalezionego na Okęciu pokazuje, że jesteśmy czujni - mówi Marek Biernacki, były minister spraw wewnętrznych i administracji. Wszystkie służby analizują sporządzoną przez Amerykanów listę terrorystów mogących mieć związek z zamachem. Polska Straż Graniczna wyselekcjonowała w swojej bazie danych około dwustu nazwisk identycznych z poszukiwanymi lub podobnych. Wytypowano pięć osób mogących mieć związek z zamachem. Wszystkie przejeżdżały przez nasz kraj (czasem kilkakrotnie).
Straż Graniczna ustaliła, że przez dwa tygodnie w 1997 r. przebywał w Polsce Hassan Al Qadi Banihammad, jeden z uczestników zamachu na WTC. Trwa w tej sprawie śledztwo: próbuje się ustalić, z kim się tu kontaktował. Naszą granicę przekraczali także trzej inni zamachowcy (lub osoby noszące imiona i nazwiska takie jak oni): Abdulaziz Alomari, Saeed Alghamdi i Mohand Alshehri.
Ireneusz Wilk, generalny inspektor informacji finansowej, zaczął poszukiwać informacji o transakcjach lub podmiotach mogących mieć związek z terrorystami. Pierwsza nadeszła już kilka dni po zamachu. Podejrzenia wzbudził przedstawiciel niemieckiej firmy, który próbował wymienić 400 mld starych dinarów kuwejckich (około 2,7 mln dolarów) na nowe. Centralne Biuro Śledcze oraz UOP ustalają, skąd pochodziły te pieniądze.
Sprawą zajęli się również Amerykanie. Na ich prośbę nasze służby zainteresowały się Nazimem L., obywatelem Iraku, oraz Hassanem B., obywatelem brytyjskim, właścicielami linii lotniczej oraz przedsiębiorstwa z branży paliwowej, które działa także w Polsce. Firmami od dawna zajmował się UOP. Badane są wszystkie transakcje bankowe tych spółek. Analizowane są też przelewy dokonane na rzecz kilkunastu Polaków przez obywateli państw arabskich za pośrednictwem jednego z rosyjskich banków. Podejrzewa się, że właściciele kont byli tylko figurantami.
Z kolei w jednym z prywatnych polskich banków wykryto przelewy pomiędzy działającymi w Polsce firmami z krajów arabskich a arabsko-amerykańską firmą budowlaną z Florydy. Chodziło prawie o 13 mln dolarów.
- Cały czas napływają sygnały z wielu instytucji finansowych. Nie mogę ujawnić, o jakie transakcje chodzi ani jakich firm one dotyczą, ale z materiałów wynika, że w Polsce mogą być pieniądze służące terrorystom - mówi Ireneusz Wilk. Podstawą działań wywiadu finansowego jest sporządzona przez USA lista 27 osób i organizacji podejrzewanych o udział w zamachu. Ireneusz Wilk przekazał tę listę 114 instytucjom, w tym bankom, domom maklerskim, kantorom, agencjom nieruchomości, funduszom inwestycyjnym i Giełdzie Papierów Wartościowych. Sprawdzają one, czy podejrzane firmy były lub są ich klientami.
Więcej możesz przeczytać w 43/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.