Rozmowa z FRANKIEM DARABONTEM, reżyserem filmu "Zielona mila"
Kinga Dębska: - Pański poprzedni film "Skazani na Shawshank" i najnowsze dzieło mają podobny klimat i charakter. Szybko wypracował pan własny styl.
Frank Darabont: - Składa się jednak na niego wiele wpływów i zapożyczeń oraz tysiące wskazówek, jakich udzielili mi moi starsi koledzy. Na przykład Steven Spielberg poradził mi, bym celę więzienną filmował z perspektywy butów.
- Zdjęcia są rzeczywiście mocną stroną tego obrazu. Widz po prostu ma wrażenie, że operator wiedział, gdzie ustawić kamerę.
- Zdjęcia powierzyłem ekipie startującej w branży. Obserwowałem, jak pracowali na planie "Młodego Indiany Jonesa" w reżyserii George'a Lucasa do mojego scenariusza. Zauważyłem, że klimat w kadrze potrafią wyczarować z niczego. To bardzo ważne, żeby operator umiał się liczyć z kosztami, bo zdjęcia to największy wydatek w produkcji filmu. Scenografię przygotował Terrence Marsch, geniusz. Pracowałem z nim przy "Skazanych na Shawshank". Jednym z jego pierwszych filmów był "Laurence z Arabii", a lista dzieł, w których miał swój udział, zajęłaby kilka stron. W "Zielonej mili" budowaliśmy w atelier każde wnętrze. W gotowej scenografii długo ćwiczyliśmy scenę po scenie, zanim rozpoczęliśmy zdjęcia. Aktorzy mieli więc czas, aby się w tych dekoracjach zadomowić, co - jak mi się wydaje - widać na ekranie.
- "Zielona mila" jest wierną adaptacją powieści Stephena Kinga. Podobną metodą nakręcił pan "Skazanych na Shawshank". Woli pan adaptacje od oryginalnych scenariuszy?
- Dla mnie scenariusz zawsze jest tarczą obronną. Nie jestem typem wiecznego poprawiacza. Kiedy mam w ręku tekst, który uważam za gotowy do obróbki filmowej, mogę zacząć pracę nad nim jako reżyser, czyli zamienić na obrazy tyle dialogów, ile się da. Uważam to za swoje zasadnicze zadanie. Dopiero wtedy, gdy jestem pewny, że wiem, jaka jest wewnętrzna natura filmu, zajmuję się sposobem pokazania jej na ekranie - dobieram ekipę, szukam odpowiednich plenerów.
- Czy Tom Hanks, odtwórca głównej roli, miał jakichś kontrkandydatów?
- Nie, wytypowałem go od razu. Tak pasował do tej roli, że wręcz się narzucał.
Frank Darabont: - Składa się jednak na niego wiele wpływów i zapożyczeń oraz tysiące wskazówek, jakich udzielili mi moi starsi koledzy. Na przykład Steven Spielberg poradził mi, bym celę więzienną filmował z perspektywy butów.
- Zdjęcia są rzeczywiście mocną stroną tego obrazu. Widz po prostu ma wrażenie, że operator wiedział, gdzie ustawić kamerę.
- Zdjęcia powierzyłem ekipie startującej w branży. Obserwowałem, jak pracowali na planie "Młodego Indiany Jonesa" w reżyserii George'a Lucasa do mojego scenariusza. Zauważyłem, że klimat w kadrze potrafią wyczarować z niczego. To bardzo ważne, żeby operator umiał się liczyć z kosztami, bo zdjęcia to największy wydatek w produkcji filmu. Scenografię przygotował Terrence Marsch, geniusz. Pracowałem z nim przy "Skazanych na Shawshank". Jednym z jego pierwszych filmów był "Laurence z Arabii", a lista dzieł, w których miał swój udział, zajęłaby kilka stron. W "Zielonej mili" budowaliśmy w atelier każde wnętrze. W gotowej scenografii długo ćwiczyliśmy scenę po scenie, zanim rozpoczęliśmy zdjęcia. Aktorzy mieli więc czas, aby się w tych dekoracjach zadomowić, co - jak mi się wydaje - widać na ekranie.
- "Zielona mila" jest wierną adaptacją powieści Stephena Kinga. Podobną metodą nakręcił pan "Skazanych na Shawshank". Woli pan adaptacje od oryginalnych scenariuszy?
- Dla mnie scenariusz zawsze jest tarczą obronną. Nie jestem typem wiecznego poprawiacza. Kiedy mam w ręku tekst, który uważam za gotowy do obróbki filmowej, mogę zacząć pracę nad nim jako reżyser, czyli zamienić na obrazy tyle dialogów, ile się da. Uważam to za swoje zasadnicze zadanie. Dopiero wtedy, gdy jestem pewny, że wiem, jaka jest wewnętrzna natura filmu, zajmuję się sposobem pokazania jej na ekranie - dobieram ekipę, szukam odpowiednich plenerów.
- Czy Tom Hanks, odtwórca głównej roli, miał jakichś kontrkandydatów?
- Nie, wytypowałem go od razu. Tak pasował do tej roli, że wręcz się narzucał.
Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.