Craiga Browna trzeba podziwiać za odwagę, bo przecież Beatlesi zostali opisani z każdej strony i w każdy możliwy sposób. Powstało mnóstwo ich biografii – zbiorowych i indywidualnych, albumów o nich, analiz płyt i wspomnień. Te ostatnie pisali wszyscy, którzy mogli udokumentować jakiś związek z członkami zespołu: żony (pierwsza żona napisała aż dwie), menadżer (też dwie), współpracownicy, technicy, księgowi, także ci, którzy z nimi pili i ćpali. Oczywiście wspomnieniom oddali się także członkowie zespołu The Quarrymen, z którego wykluli się pod koniec lat 50. The Beatles. Mówiąc krótko: każdy chciał uszczknąć co się da z mega sławy zespołu.
Kiedy już było pewne, jak ważnym zjawiskiem byli Beatlesi, zajęli się też nimi uczeni, co zaowocowało analizami socjologicznymi, rozprawami o ich wpływie na przemiany społeczne, pojawiły się też analizy tekstów piosenek, usiłujące rozszyfrować ich znaczenie, a te teksty – jak wiadomo – bywały pełne absurdalnego humoru, odwołań do młodzieńczych wspomnień i zabawnych neologizmów.
Jak widać, wielu „żywiło się” karierą czwórki chłopaków z Liverpoolu. I dobrze, bo był to zespół ważny, może wręcz najważniejszy w historii muzyki rozrywkowej, taki, który ją zrewolucjonizował i pchnął na nowe tory. Z tym nie polemizują nawet ci, którzy w tamtych czasach stali po stronie The Rolling Stones i złośliwie twierdzili, że Beatlesi to zespół wodewilowy. Ale to wszystko wiemy aż za dobrze, bo przecież od rozpadu zespołu minęło już więcej niż pół wieku. I wszystko zostało spisane.
Puzzle
Czego więc szukał w tym gąszczu wiadomości, plotek i rzetelnych analiz Craig Brown, gdy kilka lat temu zabierał się do pracy?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.