Przemysław Bociąga: Czy polska szkoła potrzebuje dziś reformy? A jeżeli tak, to jakiej?
Dr Sylwia Łukasik-Gębska: Problemem edukacji w Polsce jest dziś brak ciągłości sposobu myślenia o rozwoju szkoły. Wprowadzenie gimnazjów to były olbrzymie koszty, odwrócenie tej reformy pociągnęło za sobą kolejne. A te pieniądze mogłyby iść na lepsze cele: posiłki dla uczniów w szkole, podwyżki dla nauczycieli, doposażenie szkół, projekty edukacyjne. Polska edukacja ma teraz większe potrzeby niż kolejna reforma strukturalna. Poza tym często zapomina się, że za tworzeniem nowej struktury szkoły idą też zmiany programowe i organizacyjne: nowe podstawy programowe, nowe programy nauczania, podręczniki, szkolenia – bo musimy się przestawić na trochę innego odbiorcę.
Słowo „odbiorca” kojarzy mi się raczej z demokratycznym czy komercyjnym modelem niż ze szkołą, o której wciąż mówi się, że jest w pruskim modelu oświaty.
Moim zdaniem to naciągane określenie. Przywołują je ci, którzy nawołują do wielkiej reformy edukacji, powołując się na wzorce skandynawskie. I zgadzam się, że skandynawski model nauczania to dobry wzór do naśladowania, ale proszę zwrócić uwagę, że ostatnia duża reforma oświaty w Finlandii miała miejsce czterdzieści lat temu.
Jej efektem są elastyczne programy i wysoki prestiż zawodu nauczyciela.
Jak zapracować na taki prestiż?
Prestiż zawodu nauczyciela uwarunkowany jest licznymi czynnikami. Należy do nich większa autonomia w zakresie wyboru treści nauczania oraz form pracy z uczniem. Ważne jest też realne wsparcie ze strony nadzoru pedagogicznego, szczególnie że nierzadko czytamy o sytuacjach, w których nauczyciele pozostawieni są sami sobie w przypadku kryzysu w relacjach z uczniami albo z rodzicami.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.