Polska polityka wschodnia? „Najznamienitsi analitycy białoruskiego KGB nie wpadli na pomysł, że nasze MSZ może być aż tak bezdennie głupie”

Polska polityka wschodnia? „Najznamienitsi analitycy białoruskiego KGB nie wpadli na pomysł, że nasze MSZ może być aż tak bezdennie głupie”

Aleksander Łukaszenka
Aleksander Łukaszenka Źródło: Shutterstock / Asatur Yesayants
Chciałbym kiedyś zostać zwolniony z tajemnicy państwowej i móc złożyć zeznania przed Komisją Sejmową, która oceniłaby ostatnie trzydzieści lat polskiej polityki wschodniej. Komisja taka w mojej opinii powinna powstać, żeby udzielić odpowiedzi na pytanie, czy wszystkie błędy, które popełniliśmy w ciągu tych trzydziestu lat, to wynik li tylko głupoty, czy czegoś znacznie gorszego – pisze w swojej najnowszej książce Witold Jurasz, były dyplomata.
„Demon zza miedzy” to najnowsza książka Witolda Jurasza. Tym razem dziennikarz przygląda się Aleksandrowi Łukaszence i udowadnia, że po 30 latach jego prezydentury wciąż wiedzieliśmy niewiele o arkanach absolutnej władzy białoruskiego przywódcy. Dziennikarz i były dyplomata opisuje Białoruś, w której pracował najpierw jako charge d'affaires RP, a następnie zastępca ambasadora RP. Szuka odpowiedzi na pytanie, czemu „przegraliśmy” Białoruś i czy kiedykolwiek podjęliśmy grę o to, by nie stała się rosyjską półkolonią. Jurasz zastanawia się, dlaczego ci, którzy w 1994 roku przekonali polskie władze, że powinniśmy poprzeć Łukaszenkę jako kandydata na prezydenta, nigdy nie ponieśli za to odpowiedzialności i nigdy nie zostali z owego faktu rozliczeni.

Przedstawiamy fragment książki pt. „Demon zza miedzy”:

Podczas mojego urlopu nagle gruchnęła wiadomość o aresztowaniu, dzisiaj już noblisty, Alesia Bialackiego, cudownego, uczciwego i – celowo użyję tego właśnie słowa – subtelnego człowieka. Aleś Bialacki trafił wówczas najpierw do aresztu, a później do więzienia, gdyż nie zapłacił podatku od pieniędzy, które trzymał na koncie w Polsce. Były to oczywiście nie jego pieniądze, a pieniądze na działalność organizacji broniącej praw człowieka, którą Aleś Bialacki kierował. Pieniędzy tych nie mógł trzymać na Białorusi, gdyż nie było to możliwe w warunkach dyktatury. W Polsce trzymał je na koncie osobistym, co dało Białorusinom pretekst do oskarżenia go o unikanie płacenia podatków i w efekcie wtrącenia go do więzienia. Problem polega na tym, że informacje o tym, iż białoruska prokuratura generalna skierowała wniosek o przekazanie danych konta Bialackiego do polskiej prokuratury generalnej, trafiła do ambasady. Niestety, została ona z niezrozumiałych przyczyn przetrzymana najpierw w ambasadzie, a następnie w MSZ.

Okładka książki „Demon zza miedzy”

W efekcie informacja nie dotarła na czas do polskiej prokuratury. Gdy Aleś Bialacki trafił do więzienia, ukaranych zostało, skądinąd słusznie, dwóch prokuratorów.

Problem polega na tym, że ukarani powinni być również i inni, którzy dysponując tą informacją, nie zrobili wszystkiego, co mogli, by ją na czas przekazać.

Cały artykuł dostępny jest w 45/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.