Urzędnicy skarbowi miażdżą firmy
Podczas kontroli w warszawskiej firmie komputerowej inspektor urzędu skarbowego skorzystał ze stojącego na korytarzu dystrybutora i napił się kawy. Krótko potem oświadczył zdumionemu prezesowi, że skoro nikt go nie powstrzymał, to znaczy, iż z dystrybutora korzystać mogą nie tylko pracownicy. Jeśli zaś urządzenia nie kupiono na potrzeby własne - firma powinna zapłacić VAT. "Nieokreślony wyraźnie podatek oddaje podatnika w moc poborcy podatkowego, który może dotkliwie obciążyć niemiłą sobie osobę bądź też pod groźbą takiego obciążenia wymusić dla siebie jakiś podarunek" - napisał w wydanych w 1776 r. "Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów" Adam Smith. Niewiele się od tego czasu zmieniło, przynajmniej w Polsce. W 2000 r. polskie izby skarbowe przegrywały w NSA średnio nawet co trzecią sprawę. Na odsetkach od niesłusznie zapłaconych podatków i kar można w Polsce więcej zarobić niż na obligacjach!
Meandry podatkowe
- W zeszłym roku urzędnicy podatkowi zlikwidowali 200 tys. miejsc pracy. Aparat skarbowy na masową skalę doprowadza firmy do bankructwa - twierdzi Andrzej Cieślik z brzeskiego Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Urząd Skarbowy (OSPUS). - Na dodatek urzędnicy najczęściej traktują podatnika jak potencjalnego przestępcę - mówi Henryka Bochniarz, prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Powód? Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (uchwalona w 1991 r.), prawnych (1992 r.) oraz dotyczące VAT i akcyzy (1993 r.) nowelizowane były po kilkadziesiąt razy. Jedynym rezultatem tych zmian jest wieloznaczność przepisów, gąszcz odliczeń, zwolnień, dzięki któremu utrzymuje się armia zawodowych interpretatorów, a podatnik zależy od łaski urzędnika.
System podatkowy jest tak zawiły, że Urząd Skarbowy w Sandomierzu jednemu przedsiębiorstwu komunalnemu odroczył termin płatności 73 tys. zł podatku, uznając argumenty o trudnej sytuacji finansowej z racji świadczenia usług na rzecz ludności, drugiemu zaś nie odroczył płatności 4,1 tys. zł, twierdząc, że kłopoty finansowe związane ze świadczeniem takich usług nie uzasadniają podjęcia takiej decyzji. - Niejasne prawo podatkowe sprawia, że zawsze można się dopatrzyć nieprawidłowości w dokumentach podatnika, niezależnie od tego, jak bardzo skrupulatnie prowadzi on rachunki - podkreśla Jacek Kędzior, partner w dziale doradztwa podatkowego Arthur Andersen.
Biznesmen na celowniku
Dajcie człowieka, a paragraf się znajdzie - wedle takiej zasady zdają się działać niektóre urzędy skarbowe. Wyjątkowo pedantyczny przedsiębiorca z Wrocławia wpisał do ksiąg firmy dwa programy komputerowe: darmowy system operacyjny Linux oraz również darmowy pakiet Star Office jako nabyte za zero złotych. Podczas kontroli skarbowej urzędnik powołał się na ustawę o PIT i dokonując karkołomnej interpretacji przepisów, stwierdził, że programy te są tzw. przychodem z nieodpłatnego świadczenia, a więc podlegają opodatkowaniu. Kontroler wycenił je tak jak płatne Windows NT oraz pakiet Microsoft Office na 10 tys. zł i od tej wartości nakazał zapłacić podatek. Trzem wspólnikom prowadzącym salon samochodowy Urząd Skarbowy w Opolu zakwestionował umowy o pracę, bowiem upoważniona do ich zawarcia osoba omyłkowo podpisała się jako prezes, a nie pełnomocnik (notabene była to ta sama osoba). - Dostaliśmy nakaz zapłaty 200 tys. zł wraz z odsetkami. Zatrudnialiśmy stu pracowników, odprowadzaliśmy zaliczki na podatek, składki na ZUS, ale to nieważne, bo pieczątka była zła - żali się jeden z właścicieli salonu.
Należące do Marka Isańskiego Towarzystwo Finansowo-Leasingowe z Zielonej Góry sprzedawało autobusy miejscowemu PKS, które przewoźnik na własną rękę odbierał od producenta. Urząd skarbowy najpierw stwierdził, że skoro TFL samo fizycznie nie odbierało zakupionych pojazdów, to nigdy ich naprawdę nie kupiło i nie należał mu się zwrot podatku za zakupy inwestycyjne. Isańskiemu naliczono 6 mln zł podatku, a biznesmen trafił na kilka miesięcy do aresztu. Gdy po czterech latach Ministerstwo Finansów przyznało mu rację w sporze, urzędnicy podważyli z kolei ważność sprzedaży pojazdów, gdyż kierowcy PKS odbierali je z fabryki na przykład po dwóch dniach od podpisania umowy sprzedaży. Wszystko po to, by nie zwrócić niesłusznie zabranych 6 mln zł. - Minister finansów niedawno wydał jednego dnia siedem decyzji w sprawie mojej firmy. Jedną korzystną dla mnie i sześć negatywnych, mimo że stan faktyczny i prawny był taki sam - mówi Isański.
Urzędnicy skarbowi często nie rozumieją, że są częścią systemu fiskalnego państwa i nie mogą doprowadzać do upadku firm, które podatkami finansują państwo - uważają Michał Stolarek i Janusz Fiszer z kancelarii White & Case.
Firma w pułapce
Ofiarami urzędów skarbowych i Urzędu Kontroli Skarbowej padło ponad tysiąc jednoosobowych spółek z o.o. Przeważnie urzędnicy kwestionowali ważność umów o pracę zawartych przez jedynego udziałowca spółki z samym sobą, który jednocześnie występował jako pełnomocnik osoby prawnej i osoba fizyczna. Kwestia ta budzi spory doktrynalne, lecz sądy rejestrowały takie spółki i ich uchwały, a przedsiębiorcy nie mieli podstaw, by nie ufać organom państwa. Zdaniem Małgorzaty Rendflejsz, radcy prawnego i doradcy podatkowego kancelarii Haarmann, Hemmelrath & Partner, najgroźniejszą pułapką jest jednak ustawa o VAT oraz CIT - zwłaszcza problem określenia, co jest kosztem uzyskania przychodu. - Firma może odpisać koszt szkolenia pracowników, które zwiększa ich efektywność, a zatem przyczynia się do wzrostu przychodu. Urzędnik natomiast zakwestionuje to, twierdząc, że szkolenie pracowników nie miało wpływu na wzrost przychodów - mówi Jarosław Bieroński z kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak.
Rozbicie dzielnicowe
- Ten sam paragraf jest inaczej interpretowany w Krakowie i Gdańsku - mówi Henryka Bochniarz. Najgorzej jest w mniejszych ośrodkach, gdzie nieprzejrzyste prawo w połączeniu z niekompetencją pracowników lokalnych urzędów daje prawdziwą mieszankę wybuchową.
Za sprawą Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Urząd Skarbowy w Cieszynie osobliwe praktyki cieszyńskiego urzędu stały się znane w całym kraju.
- Kilkadziesiąt firm już zbankrutowało, a ponad sto przeniosło się do innych miast - informuje założyciel organizacji Zdzisław Jarmakowski, który został zmuszony do zamknięcia sklepów spożywczych. Dochodzi do absurdalnej sytuacji, gdy w kraju, w którym teoretycznie obowiązuje jedno prawo podatkowe, praktyka urzędnicza tworzy szachownicę podatkowych piekieł i rajów. W 1994 r. fabryka spółki Alima-Gerber, producenta soków i odżywek dla dzieci, stanęła na krawędzi bankructwa, gdy niesłusznie nałożona przez urząd skarbowy kara za stosowanie niższej stawki VAT sięgnęła wraz z odsetkami prawie 40 mln zł. Na szczęście izba skarbowa uchyliła tę decyzję. W 1996 r. UKS z kolei stwierdził, że firma miała obowiązek rejestrowania obrotu za pomocą kas fiskalnych, i zażądał 5,3 mln zł plus prawie 900 tys. zł odsetek. Po dwóch latach NSA uchylił decyzję UKS, ale koncern przeniósł już siedzibę do Warszawy.
Szantaż i samokrytyka
Podatnik ma prawo do weryfikacji decyzji wydanej w pierwszej instancji, ale jest ono iluzoryczne. Izby skarbowe niemal w 90 proc. podtrzymują decyzje urzędów skarbowych lub inspektorów UKS, a odwołanie do NSA nie zwalnia z obowiązku zastosowania się do nich przez organ podatkowy. - Niektóre urzędy zdają sobie sprawę z wątłości argumentów o nieprawidłowym działaniu podatnika, ale wiedzą, że tylko niewielka część poszkodowanych odwoła się do NSA, gdyż każda sprawa się ciągnie i wymaga sporych nakładów - mówi Bieroński. Wpisowe przy wnoszeniu skargi do NSA wynosi 2-4 proc. wartości przedmiotu sporu.
Nad przedsiębiorcami wisi też groźba odpowiedzialności karno-skarbowej. - Urzędnicy najpierw straszą prezesów firm, pouczając ich o prawach i obowiązkach podejrzanego, a później proponują złożenie do sądu wniosku o zezwolenie na dobrowolne poddanie się odpowiedzialności za przestępstwo lub wykroczenie skarbowe. Wiele osób zgadza się na takie rozwiązanie mimo przekonania o swej niewinności. Chcą w ten sposób oszczędzić czas i pieniądze. Biorą także pod uwagę możliwość wymazania z akt informacji o karalności - tłumaczy właścicielka spółki, która złożyła w sądzie taki wniosek, by jak najszybciej zakończyć sprawę odebrania jej firmie, działającej w Suwalskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, praw do zwolnienia z CIT. Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości, tylko w pierwszym półroczu 2001 r. do sądów wpłynęło 8918 wniosków o zgodę na dobrowolne poddanie się odpowiedzialności karno-skarbowej.
Najdroższe polskie obligacje
Aż 2,5 proc. wpływających co roku do budżetu podatków - utrzymują eksperci - pokrywa koszty ich ściągnięcia (w 2000 r. byłyby to 2 mld zł). W urzędach skarbowych, UKS, izbach skarbowych i Ministerstwie Finansów pracuje 51,3 tys. urzędników, na których utrzymanie w budżecie na 2001 r. przeznaczono ponad 1,7 mld zł. Koszty własne aparatu fiskalnego są wysokie w porównaniu z korzyściami skarbu państwa wynikającymi z jego działalności. Z danych resortu finansów dotyczących wszystkich szesnastu izb wynika, że w zeszłym roku każda z nich przegrywała w NSA średnio co trzecią sprawę!
Na opieszałości urzędów niejedna firma zrobiła interes życia - pod warunkiem że przetrwała do czasu uchylenia niekorzystnych rozstrzygnięć. Rezultatem błędnych decyzji jest bowiem zwrot niesłusznie pobranego podatku wraz z ustawowymi odsetkami w wysokości 42 proc. rocznie. Stomil Olsztyn, który w lutym wygrał sprawę w NSA, odzyska nie tylko 1,9 mln zł, ale i ponad milion złotych odsetek oraz 400 tys. zł tytułem zwrotu kosztów sprawy. Kilka milionów złotych odsetek otrzyma Citibank od Izby Skarbowej w Warszawie, której NSA nakazał w końcu 2000 r. zwrot 18 mln zł. Nietrafne decyzje organów podatkowych to najdroższe obligacje emitowane przez skarb państwa, za które płacą oczywiście podatnicy! - Urzędnicy skarbowi są jednocześnie kontrolerami i sędziami, więc powinni ponosić odpowiedzialność za swoją pracę i błędy - postuluje Henryka Bochniarz. Praktycznie są jednak bezkarni. Poza tym fundusz premiowy (20 proc. wartości ponadplanowych dochodów z podatków; podobno Ministerstwo Finansów chce, by to było nawet 25 proc.) zachęca do poszukiwania zaległości podatkowych nawet tam, gdzie ich nie ma. Nagrody przyznaje się za ściągnięcie pieniędzy, nie bacząc na to, czy decyzja urzędu zostanie później uchylona, czy nie. A uchylana jest co trzecia, tylko że urzędnik beztrosko podpisuje już następne rozstrzygnięcia.
Meandry podatkowe
- W zeszłym roku urzędnicy podatkowi zlikwidowali 200 tys. miejsc pracy. Aparat skarbowy na masową skalę doprowadza firmy do bankructwa - twierdzi Andrzej Cieślik z brzeskiego Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Urząd Skarbowy (OSPUS). - Na dodatek urzędnicy najczęściej traktują podatnika jak potencjalnego przestępcę - mówi Henryka Bochniarz, prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Powód? Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (uchwalona w 1991 r.), prawnych (1992 r.) oraz dotyczące VAT i akcyzy (1993 r.) nowelizowane były po kilkadziesiąt razy. Jedynym rezultatem tych zmian jest wieloznaczność przepisów, gąszcz odliczeń, zwolnień, dzięki któremu utrzymuje się armia zawodowych interpretatorów, a podatnik zależy od łaski urzędnika.
System podatkowy jest tak zawiły, że Urząd Skarbowy w Sandomierzu jednemu przedsiębiorstwu komunalnemu odroczył termin płatności 73 tys. zł podatku, uznając argumenty o trudnej sytuacji finansowej z racji świadczenia usług na rzecz ludności, drugiemu zaś nie odroczył płatności 4,1 tys. zł, twierdząc, że kłopoty finansowe związane ze świadczeniem takich usług nie uzasadniają podjęcia takiej decyzji. - Niejasne prawo podatkowe sprawia, że zawsze można się dopatrzyć nieprawidłowości w dokumentach podatnika, niezależnie od tego, jak bardzo skrupulatnie prowadzi on rachunki - podkreśla Jacek Kędzior, partner w dziale doradztwa podatkowego Arthur Andersen.
Biznesmen na celowniku
Dajcie człowieka, a paragraf się znajdzie - wedle takiej zasady zdają się działać niektóre urzędy skarbowe. Wyjątkowo pedantyczny przedsiębiorca z Wrocławia wpisał do ksiąg firmy dwa programy komputerowe: darmowy system operacyjny Linux oraz również darmowy pakiet Star Office jako nabyte za zero złotych. Podczas kontroli skarbowej urzędnik powołał się na ustawę o PIT i dokonując karkołomnej interpretacji przepisów, stwierdził, że programy te są tzw. przychodem z nieodpłatnego świadczenia, a więc podlegają opodatkowaniu. Kontroler wycenił je tak jak płatne Windows NT oraz pakiet Microsoft Office na 10 tys. zł i od tej wartości nakazał zapłacić podatek. Trzem wspólnikom prowadzącym salon samochodowy Urząd Skarbowy w Opolu zakwestionował umowy o pracę, bowiem upoważniona do ich zawarcia osoba omyłkowo podpisała się jako prezes, a nie pełnomocnik (notabene była to ta sama osoba). - Dostaliśmy nakaz zapłaty 200 tys. zł wraz z odsetkami. Zatrudnialiśmy stu pracowników, odprowadzaliśmy zaliczki na podatek, składki na ZUS, ale to nieważne, bo pieczątka była zła - żali się jeden z właścicieli salonu.
Należące do Marka Isańskiego Towarzystwo Finansowo-Leasingowe z Zielonej Góry sprzedawało autobusy miejscowemu PKS, które przewoźnik na własną rękę odbierał od producenta. Urząd skarbowy najpierw stwierdził, że skoro TFL samo fizycznie nie odbierało zakupionych pojazdów, to nigdy ich naprawdę nie kupiło i nie należał mu się zwrot podatku za zakupy inwestycyjne. Isańskiemu naliczono 6 mln zł podatku, a biznesmen trafił na kilka miesięcy do aresztu. Gdy po czterech latach Ministerstwo Finansów przyznało mu rację w sporze, urzędnicy podważyli z kolei ważność sprzedaży pojazdów, gdyż kierowcy PKS odbierali je z fabryki na przykład po dwóch dniach od podpisania umowy sprzedaży. Wszystko po to, by nie zwrócić niesłusznie zabranych 6 mln zł. - Minister finansów niedawno wydał jednego dnia siedem decyzji w sprawie mojej firmy. Jedną korzystną dla mnie i sześć negatywnych, mimo że stan faktyczny i prawny był taki sam - mówi Isański.
Urzędnicy skarbowi często nie rozumieją, że są częścią systemu fiskalnego państwa i nie mogą doprowadzać do upadku firm, które podatkami finansują państwo - uważają Michał Stolarek i Janusz Fiszer z kancelarii White & Case.
Firma w pułapce
Ofiarami urzędów skarbowych i Urzędu Kontroli Skarbowej padło ponad tysiąc jednoosobowych spółek z o.o. Przeważnie urzędnicy kwestionowali ważność umów o pracę zawartych przez jedynego udziałowca spółki z samym sobą, który jednocześnie występował jako pełnomocnik osoby prawnej i osoba fizyczna. Kwestia ta budzi spory doktrynalne, lecz sądy rejestrowały takie spółki i ich uchwały, a przedsiębiorcy nie mieli podstaw, by nie ufać organom państwa. Zdaniem Małgorzaty Rendflejsz, radcy prawnego i doradcy podatkowego kancelarii Haarmann, Hemmelrath & Partner, najgroźniejszą pułapką jest jednak ustawa o VAT oraz CIT - zwłaszcza problem określenia, co jest kosztem uzyskania przychodu. - Firma może odpisać koszt szkolenia pracowników, które zwiększa ich efektywność, a zatem przyczynia się do wzrostu przychodu. Urzędnik natomiast zakwestionuje to, twierdząc, że szkolenie pracowników nie miało wpływu na wzrost przychodów - mówi Jarosław Bieroński z kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak.
Rozbicie dzielnicowe
- Ten sam paragraf jest inaczej interpretowany w Krakowie i Gdańsku - mówi Henryka Bochniarz. Najgorzej jest w mniejszych ośrodkach, gdzie nieprzejrzyste prawo w połączeniu z niekompetencją pracowników lokalnych urzędów daje prawdziwą mieszankę wybuchową.
Za sprawą Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Urząd Skarbowy w Cieszynie osobliwe praktyki cieszyńskiego urzędu stały się znane w całym kraju.
- Kilkadziesiąt firm już zbankrutowało, a ponad sto przeniosło się do innych miast - informuje założyciel organizacji Zdzisław Jarmakowski, który został zmuszony do zamknięcia sklepów spożywczych. Dochodzi do absurdalnej sytuacji, gdy w kraju, w którym teoretycznie obowiązuje jedno prawo podatkowe, praktyka urzędnicza tworzy szachownicę podatkowych piekieł i rajów. W 1994 r. fabryka spółki Alima-Gerber, producenta soków i odżywek dla dzieci, stanęła na krawędzi bankructwa, gdy niesłusznie nałożona przez urząd skarbowy kara za stosowanie niższej stawki VAT sięgnęła wraz z odsetkami prawie 40 mln zł. Na szczęście izba skarbowa uchyliła tę decyzję. W 1996 r. UKS z kolei stwierdził, że firma miała obowiązek rejestrowania obrotu za pomocą kas fiskalnych, i zażądał 5,3 mln zł plus prawie 900 tys. zł odsetek. Po dwóch latach NSA uchylił decyzję UKS, ale koncern przeniósł już siedzibę do Warszawy.
Szantaż i samokrytyka
Podatnik ma prawo do weryfikacji decyzji wydanej w pierwszej instancji, ale jest ono iluzoryczne. Izby skarbowe niemal w 90 proc. podtrzymują decyzje urzędów skarbowych lub inspektorów UKS, a odwołanie do NSA nie zwalnia z obowiązku zastosowania się do nich przez organ podatkowy. - Niektóre urzędy zdają sobie sprawę z wątłości argumentów o nieprawidłowym działaniu podatnika, ale wiedzą, że tylko niewielka część poszkodowanych odwoła się do NSA, gdyż każda sprawa się ciągnie i wymaga sporych nakładów - mówi Bieroński. Wpisowe przy wnoszeniu skargi do NSA wynosi 2-4 proc. wartości przedmiotu sporu.
Nad przedsiębiorcami wisi też groźba odpowiedzialności karno-skarbowej. - Urzędnicy najpierw straszą prezesów firm, pouczając ich o prawach i obowiązkach podejrzanego, a później proponują złożenie do sądu wniosku o zezwolenie na dobrowolne poddanie się odpowiedzialności za przestępstwo lub wykroczenie skarbowe. Wiele osób zgadza się na takie rozwiązanie mimo przekonania o swej niewinności. Chcą w ten sposób oszczędzić czas i pieniądze. Biorą także pod uwagę możliwość wymazania z akt informacji o karalności - tłumaczy właścicielka spółki, która złożyła w sądzie taki wniosek, by jak najszybciej zakończyć sprawę odebrania jej firmie, działającej w Suwalskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, praw do zwolnienia z CIT. Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości, tylko w pierwszym półroczu 2001 r. do sądów wpłynęło 8918 wniosków o zgodę na dobrowolne poddanie się odpowiedzialności karno-skarbowej.
Najdroższe polskie obligacje
Aż 2,5 proc. wpływających co roku do budżetu podatków - utrzymują eksperci - pokrywa koszty ich ściągnięcia (w 2000 r. byłyby to 2 mld zł). W urzędach skarbowych, UKS, izbach skarbowych i Ministerstwie Finansów pracuje 51,3 tys. urzędników, na których utrzymanie w budżecie na 2001 r. przeznaczono ponad 1,7 mld zł. Koszty własne aparatu fiskalnego są wysokie w porównaniu z korzyściami skarbu państwa wynikającymi z jego działalności. Z danych resortu finansów dotyczących wszystkich szesnastu izb wynika, że w zeszłym roku każda z nich przegrywała w NSA średnio co trzecią sprawę!
Na opieszałości urzędów niejedna firma zrobiła interes życia - pod warunkiem że przetrwała do czasu uchylenia niekorzystnych rozstrzygnięć. Rezultatem błędnych decyzji jest bowiem zwrot niesłusznie pobranego podatku wraz z ustawowymi odsetkami w wysokości 42 proc. rocznie. Stomil Olsztyn, który w lutym wygrał sprawę w NSA, odzyska nie tylko 1,9 mln zł, ale i ponad milion złotych odsetek oraz 400 tys. zł tytułem zwrotu kosztów sprawy. Kilka milionów złotych odsetek otrzyma Citibank od Izby Skarbowej w Warszawie, której NSA nakazał w końcu 2000 r. zwrot 18 mln zł. Nietrafne decyzje organów podatkowych to najdroższe obligacje emitowane przez skarb państwa, za które płacą oczywiście podatnicy! - Urzędnicy skarbowi są jednocześnie kontrolerami i sędziami, więc powinni ponosić odpowiedzialność za swoją pracę i błędy - postuluje Henryka Bochniarz. Praktycznie są jednak bezkarni. Poza tym fundusz premiowy (20 proc. wartości ponadplanowych dochodów z podatków; podobno Ministerstwo Finansów chce, by to było nawet 25 proc.) zachęca do poszukiwania zaległości podatkowych nawet tam, gdzie ich nie ma. Nagrody przyznaje się za ściągnięcie pieniędzy, nie bacząc na to, czy decyzja urzędu zostanie później uchylona, czy nie. A uchylana jest co trzecia, tylko że urzędnik beztrosko podpisuje już następne rozstrzygnięcia.
Więcej możesz przeczytać w 44/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.