Sądy dają na papierosy
Palenie szkodzi - ostrzega Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej. Niektórym jednak pomaga... podreperować budżet. Na dymku z papierosa Richard Boeken z Kalifornii wzbogacił się o 3 mld USD, a Mirosław Chmiel ze Śląska o 5 tys. zł. Antynikotynowe lobby nad Wisłą zapowiada nową strategię walki z paleniem: zamiast nawoływać do mnożenia zakazów i ich przestrzegania, będzie namawiało do wnoszenia pozwów o odszkodowania.
Pierwszy polski proces przeciw producentowi papierosów zakończył się przegraną powoda. Sławomir Lubicz pozwał dwie firmy tytoniowe o 10 mln zł odszkodowania za śmierć matki, która zmarła na raka płuc. Sąd oddalił powództwo - zdaniem Lubicza, tylko po to, by "nie tworzyć precedensu". Niezmordowany prof. Witold Zatoński, szef fundacji Promocja Zdrowia, zapowiedział jednak, że "problem wróci na wokandę".
I wrócił. Mirosław Chmiel oskarżył kopalnię, w której pracował, o to, że zmusiła go do wdychania dymu tytoniowego, gdyż usytuowanie miejsca do palenia nie gwarantowało ochrony osób niepalących. Zażądał odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu. Sąd nie uznał roszczenia, podpowiedział jednak, że powód może wystąpić o zadośćuczynienie z tytułu naruszenia dóbr osobistych. I kolejny sąd je zasądził - od dyrekcji kopalni. Wyrok w sprawie Chmiela stworzył precedens, który otwiera drogę podobnym pozwom. Profesor Zatoński mówi, że jest "bombardowany listami więźniów zmuszanych do biernego palenia w celach". Każdy z nich może więc liczyć na jakąś rekompensatę od naczelnika więzienia za naruszenie ich dóbr osobistych.
W USA początki były podobne. W maju 1994 r. niejaki Scruggs zażądał zwrotu kosztów leczenia w wysokości miliarda dolarów. Rok później zmarł na raka płuc David MacLean, aktor grający kowboja w reklamach Marlboro. To wywołało lawinę procesów wszczętych przez palaczy. W sumie wartość roszczeń sięgnęła kilkuset miliardów dolarów. Ostatecznie zawarto ugodę, która kosztowała koncern Philip Morris 6,6 mld USD. W 1999 r. spadła na sądy kolejna lawina. Tylko na Florydzie zasądzono palaczom z tego stanu 145 mln USD odszkodowań. Rok później sąd w Kalifornii przyznał Richardowi Boekenowi rekordowe odszkodowanie - 3 mld USD oraz 5,5 mln USD za utratę zdrowia.
We Francji koncernowi tytoniowemu Seita wytoczyla proces rodzina zmarłego w 1999 r. na raka płuc i języka Richarda Gourlaina, który zaczął palić w 1963 r., gdy miał 13 lat. Rumuńska opinia publiczna czeka na wyrok w sprawie wniesionej przez pewnego profesora gimnazjum, cierpiącego na rozedmę płuc wskutek - jak twierdzi - palenia papierosów przez jego kolegów w pokoju nauczycielskim.
Sądowa ofensywa przeciwników palenia rozpoczęła się w czasie, gdy sprzedaż papierosów jęła ostro spadać. W 1990 r. produkowano na świecie 1020 papierosów na osobę, w 1995 r. - 980, a w 2000 r. już tylko 850. Coraz mniej pali się też w Polsce. W 1997 r. wypalaliśmy 92 mld papierosów, w 1998 r. - 90 mld, a w 1999 r. - 88 mld. Na walkę z paleniem nasz parlament wydaje, mimo rosnącego deficytu finansów publicznych, coraz więcej pieniędzy. W 1999 r. przeznaczył na ten cel 6,6 mln zł, natomiast w 2000 r. już ponad trzy razy więcej - 21 mln zł.
Prawne restrykcje wobec palaczy wprowadzono niemal na całym świecie. Najbardziej rygorystyczne prawo obowiązuje w USA. W Kalifornii i Teksasie nie wolno palić w więzieniach, a skazany na śmierć nie ma prawa do ostatniego papierosa. Mieszkańcy kalifornijskiego miasta Davis mogą palić tylko w prywatnych mieszkaniach i samochodach; można też sięgnąć po papierosa w odległości co najmniej sześciu metrów od budynku lub osoby niepalącej. Za powtórne złamanie zakazu grozi więzienie. W Finlandii obowiązuje zakaz palenia na wolnym powietrzu, "gdy niepełnoletni znajduje się w zasięgu wzroku". W Kanadzie nie wolno palić w miejscach publicznych, także w barach i restauracjach. Nasza ustawa o ochronie przed następstwami palenia tytoniu z 1995 r. jest więc względnie łagodna. O ile jednak w USA czy Finlandii prawo antynikotynowe jest bezwzględnie przestrzegane (za zapalenie papierosa w pokoju hotelowym dla niepalących w amerykańskim stanie Michigan można zapłacić 500 dolarów), o tyle w Polsce jest ono powszechnie lekceważone. Nawet zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych osobom do lat 18 jest nagminnie łamany. Rok po wprowadzeniu ustawy 28 proc. ankietowanych przez OBOP przyznało, że nic o niej nie słyszało. Wygląda na to, że polską nieudolność w egzekwowaniu prawa mają wynagrodzić odszkodowania od koncernów tytoniowych.
Pierwszy polski proces przeciw producentowi papierosów zakończył się przegraną powoda. Sławomir Lubicz pozwał dwie firmy tytoniowe o 10 mln zł odszkodowania za śmierć matki, która zmarła na raka płuc. Sąd oddalił powództwo - zdaniem Lubicza, tylko po to, by "nie tworzyć precedensu". Niezmordowany prof. Witold Zatoński, szef fundacji Promocja Zdrowia, zapowiedział jednak, że "problem wróci na wokandę".
I wrócił. Mirosław Chmiel oskarżył kopalnię, w której pracował, o to, że zmusiła go do wdychania dymu tytoniowego, gdyż usytuowanie miejsca do palenia nie gwarantowało ochrony osób niepalących. Zażądał odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu. Sąd nie uznał roszczenia, podpowiedział jednak, że powód może wystąpić o zadośćuczynienie z tytułu naruszenia dóbr osobistych. I kolejny sąd je zasądził - od dyrekcji kopalni. Wyrok w sprawie Chmiela stworzył precedens, który otwiera drogę podobnym pozwom. Profesor Zatoński mówi, że jest "bombardowany listami więźniów zmuszanych do biernego palenia w celach". Każdy z nich może więc liczyć na jakąś rekompensatę od naczelnika więzienia za naruszenie ich dóbr osobistych.
W USA początki były podobne. W maju 1994 r. niejaki Scruggs zażądał zwrotu kosztów leczenia w wysokości miliarda dolarów. Rok później zmarł na raka płuc David MacLean, aktor grający kowboja w reklamach Marlboro. To wywołało lawinę procesów wszczętych przez palaczy. W sumie wartość roszczeń sięgnęła kilkuset miliardów dolarów. Ostatecznie zawarto ugodę, która kosztowała koncern Philip Morris 6,6 mld USD. W 1999 r. spadła na sądy kolejna lawina. Tylko na Florydzie zasądzono palaczom z tego stanu 145 mln USD odszkodowań. Rok później sąd w Kalifornii przyznał Richardowi Boekenowi rekordowe odszkodowanie - 3 mld USD oraz 5,5 mln USD za utratę zdrowia.
We Francji koncernowi tytoniowemu Seita wytoczyla proces rodzina zmarłego w 1999 r. na raka płuc i języka Richarda Gourlaina, który zaczął palić w 1963 r., gdy miał 13 lat. Rumuńska opinia publiczna czeka na wyrok w sprawie wniesionej przez pewnego profesora gimnazjum, cierpiącego na rozedmę płuc wskutek - jak twierdzi - palenia papierosów przez jego kolegów w pokoju nauczycielskim.
Sądowa ofensywa przeciwników palenia rozpoczęła się w czasie, gdy sprzedaż papierosów jęła ostro spadać. W 1990 r. produkowano na świecie 1020 papierosów na osobę, w 1995 r. - 980, a w 2000 r. już tylko 850. Coraz mniej pali się też w Polsce. W 1997 r. wypalaliśmy 92 mld papierosów, w 1998 r. - 90 mld, a w 1999 r. - 88 mld. Na walkę z paleniem nasz parlament wydaje, mimo rosnącego deficytu finansów publicznych, coraz więcej pieniędzy. W 1999 r. przeznaczył na ten cel 6,6 mln zł, natomiast w 2000 r. już ponad trzy razy więcej - 21 mln zł.
Prawne restrykcje wobec palaczy wprowadzono niemal na całym świecie. Najbardziej rygorystyczne prawo obowiązuje w USA. W Kalifornii i Teksasie nie wolno palić w więzieniach, a skazany na śmierć nie ma prawa do ostatniego papierosa. Mieszkańcy kalifornijskiego miasta Davis mogą palić tylko w prywatnych mieszkaniach i samochodach; można też sięgnąć po papierosa w odległości co najmniej sześciu metrów od budynku lub osoby niepalącej. Za powtórne złamanie zakazu grozi więzienie. W Finlandii obowiązuje zakaz palenia na wolnym powietrzu, "gdy niepełnoletni znajduje się w zasięgu wzroku". W Kanadzie nie wolno palić w miejscach publicznych, także w barach i restauracjach. Nasza ustawa o ochronie przed następstwami palenia tytoniu z 1995 r. jest więc względnie łagodna. O ile jednak w USA czy Finlandii prawo antynikotynowe jest bezwzględnie przestrzegane (za zapalenie papierosa w pokoju hotelowym dla niepalących w amerykańskim stanie Michigan można zapłacić 500 dolarów), o tyle w Polsce jest ono powszechnie lekceważone. Nawet zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych osobom do lat 18 jest nagminnie łamany. Rok po wprowadzeniu ustawy 28 proc. ankietowanych przez OBOP przyznało, że nic o niej nie słyszało. Wygląda na to, że polską nieudolność w egzekwowaniu prawa mają wynagrodzić odszkodowania od koncernów tytoniowych.
Więcej możesz przeczytać w 44/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.