Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Ze smutkiem zabierał pan z sejmową tabliczkę ze swoim nazwiskiem?
Artur Dziambor: Przygoda na Wiejskiej się skończyła, ale jeszcze tam wrócę. Z lepszym planem.
Pierwszą kadencję zaczynał pan z Konfederacją. To był błąd?
Tamta kadencja zdarzyła się przypadkiem, próbowaliśmy poukładać relacje w czterech partiach pod jednym logiem. Wyszło słabo. Dawni koledzy a obecni liderzy chcieli się mnie pozbyć i to zrobili, potem strukturalnie odstrzelili Korwina, wyrzucono go z Rady Liderów, zawieszono w prawach członka. Przeczołgano go w momencie, gdy był najsłabszy. A przecież cztery lata temu to dzięki poparciu, jakie generował swoim nazwiskiem, Konfederacja znalazła się w Sejmie. Pytanie, kto poleci w dalszej kolejności.
Miejsce Janusza Korwin-Mikkego w Sejmie zajęła żona Krzysztofa Bosaka. To dobra zmiana?
Trudno powiedzieć. Nie znam jej osobiście, widziałem ją ze 2-3 razy na wiecach. W przelocie mówiliśmy sobie „cześć”, to wszystko. Poczekam na jej występy w Sejmie i wywiady, by móc wyrobić sobie opinię.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.