Historycy, którzy będą kiedyś spisywali historię Kościoła w Polsce, będą zmuszeni umieścić w niej na poczesnym miejscu księdza, który nigdy w Kościele w Polsce kariery nie zrobił.
Na przeszkodzie stanęli najpierw komuniści, którzy uniemożliwili młodemu, zaangażowanemu w działalność „Solidarności” księdzu studia w Rzymie. Jeśli udałoby mu się je ukończyć doktoratem, to może zostałby znanym historykiem alba nawet biskupem.
Krótko po tym, jak nie wyjechał do Rzymu, został – za sprawa swojego kleryckiego zaangażowania – szefem Fundacji im. Brata Alberta, a także opiekunem domu dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. To właśnie ta decyzja określiła całe jego życie, bo z osobami z niepełnosprawnością związany był do końca swoich dni. I myślę, że to właśnie w pracy z nimi uczył się empatii, współczucia, a konieczność nieustannego zdobywania środków, ale także walki o ich prawa sprawiały, że ćwiczyła się jego nieustępliwość i upartość.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.