Motywy Tuska są jasne, Dudy – nie do końca. W wojnie z rządem prezydent jest skazany na porażkę

Motywy Tuska są jasne, Dudy – nie do końca. W wojnie z rządem prezydent jest skazany na porażkę

Andrzej Duda i Donald Tusk
Andrzej Duda i Donald Tusk Źródło: PAP / Paweł Supernak
Wejście policji do Pałacu Prezydenckiego w celu aresztowania przebywających tam polityków PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika było przełomowym zdarzeniem w relacji między Andrzejem Dudą, a rządem Donalda Tuska. Od tego momentu już nie ma pola do miękkiej gry między tzw. małym i dużym pałacem. Co nie zmienia faktu, że prezydent w tej walce jest skazany na porażkę.

Andrzej Duda musiał być w szoku po utracie władzy przez PiS, skoro współpracę z nową opcją polityczną zaczął od pogróżek, że ona też straci kiedyś władzę i pouczeń, żeby realizowała obietnice wyborcze, niezależnie do tego, czy na przeszkodzie będzie stało jego weto, czy nie.

Być może Donald Tusk na długo zapamięta to wystąpienie prezydenta, inaugurujące X kadencję Sejmu, a może już wypadło mu to z pamięci. Ale bardzo prawdopodobne, że to właśnie owo orędzie uruchomiło całą lawinę zdarzeń, które doprowadziły do niefortunnego, z punktu widzenia interesów państwa, wkroczenia policji do Pałacu Prezydenckiego.

Zasiało bowiem nieusuwalną nieufność między rządem a Pałacem Prezydenckim i przeświadczenie, że na porozumienie nie ma co liczyć.

Koalicja 15 października, koalicja 13 grudnia

Nie można powiedzieć, by Andrzej Duda wyciągał rękę do nowej władzy w interesie spokoju w państwie. Być może, gdyby to zrobił, ręka zostałaby pokąsana, ale tego nie wiemy. Na samym początku prezydent sprawił, że rząd Donalda Tuska został zaprzysiężony 13 grudnia, która to data kojarzy się z w Polsce z wprowadzeniem stanu wojennego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego, w celu podtrzymania upadającego reżimu. Zatem nie jest to skojarzenie miłe, a od tego momentu PiS o obozie rządzącym cały czas mówi „koalicja 13 grudnia”.

Obóz rządzący woli o sobie mówić „koalicja 15 października” od daty wyborów parlamentarnych, ale i ta nazwa może wkrótce kojarzyć się mało sympatycznie, bo od momentu przejęcia rządów nie ma dnia bez awantury na scenie politycznej, a nawet w rekordowo krótkim czasie od wyborów Sejm rozpatrywał wniosek o odwołanie z urzędu ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, a rząd zaliczył pierwszy uliczny protest.

Doprowadziły do tego następujące zdarzenia.

Artykuł został opublikowany w 4/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.