Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Kiedyś była pani mocno identyfikowana ze środowiskiem LGBTQ+. Wciąż jest pani ikoną tej społeczności?
Izabela Trojanowska: Tak, bo oni nie zapominają. Cały czas przesyłają mi bardzo przyjemne maile, pozdrowienia i zaproszenia na koncerty. Od czasu do czasu występuję, robię to od zawsze. Nigdy nie patrzyłam, czy można, czy nie można. Robiłam to również wtedy, kiedy to było ryzykowne, bo w konsekwencji można było mieć jakiś szlaban – ale dla mnie to było tak nielogiczne, że zupełnie tego nie zauważałam.
Pani w ogóle w życiu robiła ryzykowne rzeczy, zawsze była odważna, bez względu na konsekwencje.
Tak, ale to nie była głupia odwaga, że na złość babci odmrożę sobie uszy, to było po prostu robienie tego, co uważałam za stosowne.
Wykreowała pani nowy sposób śpiewania, ale również przyczyniła się do zmian kulturowych, modowych i obyczajowych. Z jednej strony była pani uwielbiana, z drugiej – nazywana „antypolką”.
Albo i jeszcze gorzej…
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.