Weźmy chociażby dziesięć najludniejszych krajów świata. Wybory, jakkolwiek niedoskonałe, odbyły się już w Bangladeszu, Pakistanie i Indonezji, a czekają nas jeszcze w tym roku elekcje w Indiach, Stanach Zjednoczonych i Meksyku oraz parodia wyborów w Rosji. Tylko w Nigerii i Brazylii w tym roku nie wypadają wybory, a także w Chinach Ludowych, ale tam akurat wyborów nie było nigdy.
Ogółem do urn pójdzie połowa ludzkości w ponad 60 krajach. W tej liczbie jest także Tuvalu, ex aequo z Nauru, najmniejsze państwo świata.
Wszędzie mniej niż kilometr do plaży
Tuvalu jest niezwykłym pod niemal każdym względem krajem i mimo, że jego populacja jest równa populacji przeciętnej polskiej gminy, to wybory tamże mają duże znaczenie w globalnej polityce. Jest tak, ponieważ to maleńkie państwo jest sporym elementem pacyficznej układanki w narastającym konflikcie Chin ze Stanami Zjednoczonymi i szerzej chińsko-rosyjskiej osi przeciw Zachodowi.
Na początek odrobina geografii. Tuvalu składa się z dziewięciu wysp rozrzuconych na przestrzeni 700 kilometrów oceanu. Zamieszkuje je dwanaście tysięcy ludzi z czego połowa na stołecznej Funafuti. Wyspy te są maleńkie, gdyż razem mają 26 kilometrów kwadratowych i na żadnej z nich nie da się znajdować dalej niż kilometr w linii prostej od plaży.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.