Aborcja klasy średniej
Zgadzam się z autorami artykułu "Aborcja klasy średniej" (nr 45), że niszczenie najaktywniejszej zawodowo klasy średniej to polityka samobójcza. Nic zresztą nowego. Można się odwoływać do myślicieli przeszłości, nie tylko do Staszica, ale też do Wawrzyńca Surowieckiego, autora prekursorskiego studium gospodarstwa społecznego "O upadku przemysłu i miast w Polsce" (1812) i do dzieł Fryderyka Skarbka "Gospodarstwo narodowe" (1820-1821), "O ubóstwie i ubogich" (1827), ale jak pisał Tuwim, "lud ma łeb zakuty". Notabene większość powojennych "reform" przeprowadzano nie dla dobra, ale w celu wypierania i likwidacji wszystkich, których władza ludowa zaliczyła do wrogów klasowych. Kto ciekaw, niech zajrzy do art. 3 Konstytucji PRL. Ta mieszanka niechęci do działania i zawiści podbudowanych marksistowskimi hasełkami o sprawiedliwości społecznej przeżyła ustrój i do dziś jest właściwa zarówno rządzącym, jak rządzonym. Gorzko zawiodą się jednak ci, którzy spodziewają się, że to, co państwo odbierze zamożniejszym, trafi do kieszeni uboższych.
prof. JAN PRUSZYŃSKI
Kompleks Darwina
Dwunastoletnia obecność religii w szkole nie stała się sukcesem duszpasterskim. Jako praktyk, uczący religii zarówno w salach przyparafialnych, jak i w klasach szkolnych, mogę szczerze powiedzieć, że o wiele ciekawiej i skuteczniej przekazywało się wiedzę i wzory postaw religijnych w salach katechetycznych. Nie chodziło przy tym o techniczne walory wnętrza, w którym odbywała się lekcja, ale o odrębność, niejako sakralność miejsca i jego bliskość z budynkiem kościelnym. Religia w szkole nie daje poczucia sacrum, jest po prostu jednym z przedmiotów, na ogół nie lubianym.
Mój sprzeciw budzi natomiast oskarżenie o zacofany sposób uczenia religii i przekazywanie na jej lekcjach nieprawdy. Zawarta w tytule artykułu "Kompleks Darwina" (nr 44) sugestia, że teoria Darwina jest tego miernikiem, chybia celu chociażby dlatego, że współczesna nauka wcale nie twierdzi, jakoby było to jedyne prawdziwe wytłumaczenie pochodzenia człowieka, a tylko najbardziej prawdopodobne. Kościół mówi to samo. Owszem, jest pokaźna rzesza nauczycieli wykształconych w okresie, kiedy Darwinem mierzono poziom naukowości światopoglądu. To oni z uporem głoszą na lekcjach biologii wyższość teorii Darwina, przede wszystkim chcąc ośmieszyć tzw. teorie kościelne, których tak naprawdę Kościół wcale nie głosi. Są też nauczyciele historii nawiązujący zawsze, niezależnie od tematu, do inkwizycji i wypraw krzyżowych, by przypomnieć, że Kościół był i jest be. Są również nauczyciele religii, którzy zamiast mądrze się przygotować do lekcji, każą kuć na blachę katechizmowe wierszyki i uciekają przed każdym odważnym pytaniem, strasząc uczniów piekłem i jedynką.
Przytaczane w artykule dane pokazujące, jak "pogłębia się różnica między doktryną Kościoła a poglądami młodego pokolenia", również niczego do dyskusji nie wnoszą. Współczesna młodzież nie tylko opowiada się za współżyciem przedmałżeńskim, antykoncepcją i rozwodami, ale popiera też przemoc, chętnie sięga po alkohol i narkotyki, nie szanuje ludzkiego życia etc., z czego jednak nie wynika, że Kościół powinien zacząć uczyć tak, jak chcą tego ludzie. Misją Kościoła jest przekazywanie nie skażonego depozytu wiary, a nie spełnianie ludzkich oczekiwań etycznych.
ks. STANISŁAW BERCAL
Kraków
Wielcy zapomniani
W programie jubileuszowego sezonu Filharmonii Narodowej zabrakło mi nazwisk Władysława Żeleńskiego i Zygmunta Stojowskiego. Stojowski był pierwszym Polakiem, którego dorobek symfoniczny zyskał międzynarodowe uznanie. Jego utwory były wykonywane przez czołowe orkiestry w Berlinie, Hamburgu, Lipsku, Londynie, Paryżu i Petersburgu. W roku 1894 jego suitą Es-dur miał dyrygować sam Czajkowski, a rok później królowa Wiktoria zdecydowała, aby prawykonanie jego kantaty "Wiosna" odbyło się podczas koncertu galowego w Buckingham Palace. W USA, dokąd wyemigrował w 1905 r., cieszył się wielką renomą jako kompozytor, pianista i pedagog. Był pierwszym polskim kompozytorem, któremu New York Philharmonic poświęciła monograficzny koncert. Aby dorobek polskich kompozytorów był ceniony - musi być wykonywany. Dobrze byłoby, gdyby filharmonia dokonała korekty programu jubileuszowego sezonu, włączając doń niektóre z dzieł orkiestrowych Stojowskiego i jego nauczyciela Żeleńskiego.
JOSEPH A. HERTER
Zgadzam się z autorami artykułu "Aborcja klasy średniej" (nr 45), że niszczenie najaktywniejszej zawodowo klasy średniej to polityka samobójcza. Nic zresztą nowego. Można się odwoływać do myślicieli przeszłości, nie tylko do Staszica, ale też do Wawrzyńca Surowieckiego, autora prekursorskiego studium gospodarstwa społecznego "O upadku przemysłu i miast w Polsce" (1812) i do dzieł Fryderyka Skarbka "Gospodarstwo narodowe" (1820-1821), "O ubóstwie i ubogich" (1827), ale jak pisał Tuwim, "lud ma łeb zakuty". Notabene większość powojennych "reform" przeprowadzano nie dla dobra, ale w celu wypierania i likwidacji wszystkich, których władza ludowa zaliczyła do wrogów klasowych. Kto ciekaw, niech zajrzy do art. 3 Konstytucji PRL. Ta mieszanka niechęci do działania i zawiści podbudowanych marksistowskimi hasełkami o sprawiedliwości społecznej przeżyła ustrój i do dziś jest właściwa zarówno rządzącym, jak rządzonym. Gorzko zawiodą się jednak ci, którzy spodziewają się, że to, co państwo odbierze zamożniejszym, trafi do kieszeni uboższych.
prof. JAN PRUSZYŃSKI
Kompleks Darwina
Dwunastoletnia obecność religii w szkole nie stała się sukcesem duszpasterskim. Jako praktyk, uczący religii zarówno w salach przyparafialnych, jak i w klasach szkolnych, mogę szczerze powiedzieć, że o wiele ciekawiej i skuteczniej przekazywało się wiedzę i wzory postaw religijnych w salach katechetycznych. Nie chodziło przy tym o techniczne walory wnętrza, w którym odbywała się lekcja, ale o odrębność, niejako sakralność miejsca i jego bliskość z budynkiem kościelnym. Religia w szkole nie daje poczucia sacrum, jest po prostu jednym z przedmiotów, na ogół nie lubianym.
Mój sprzeciw budzi natomiast oskarżenie o zacofany sposób uczenia religii i przekazywanie na jej lekcjach nieprawdy. Zawarta w tytule artykułu "Kompleks Darwina" (nr 44) sugestia, że teoria Darwina jest tego miernikiem, chybia celu chociażby dlatego, że współczesna nauka wcale nie twierdzi, jakoby było to jedyne prawdziwe wytłumaczenie pochodzenia człowieka, a tylko najbardziej prawdopodobne. Kościół mówi to samo. Owszem, jest pokaźna rzesza nauczycieli wykształconych w okresie, kiedy Darwinem mierzono poziom naukowości światopoglądu. To oni z uporem głoszą na lekcjach biologii wyższość teorii Darwina, przede wszystkim chcąc ośmieszyć tzw. teorie kościelne, których tak naprawdę Kościół wcale nie głosi. Są też nauczyciele historii nawiązujący zawsze, niezależnie od tematu, do inkwizycji i wypraw krzyżowych, by przypomnieć, że Kościół był i jest be. Są również nauczyciele religii, którzy zamiast mądrze się przygotować do lekcji, każą kuć na blachę katechizmowe wierszyki i uciekają przed każdym odważnym pytaniem, strasząc uczniów piekłem i jedynką.
Przytaczane w artykule dane pokazujące, jak "pogłębia się różnica między doktryną Kościoła a poglądami młodego pokolenia", również niczego do dyskusji nie wnoszą. Współczesna młodzież nie tylko opowiada się za współżyciem przedmałżeńskim, antykoncepcją i rozwodami, ale popiera też przemoc, chętnie sięga po alkohol i narkotyki, nie szanuje ludzkiego życia etc., z czego jednak nie wynika, że Kościół powinien zacząć uczyć tak, jak chcą tego ludzie. Misją Kościoła jest przekazywanie nie skażonego depozytu wiary, a nie spełnianie ludzkich oczekiwań etycznych.
ks. STANISŁAW BERCAL
Kraków
Wielcy zapomniani
W programie jubileuszowego sezonu Filharmonii Narodowej zabrakło mi nazwisk Władysława Żeleńskiego i Zygmunta Stojowskiego. Stojowski był pierwszym Polakiem, którego dorobek symfoniczny zyskał międzynarodowe uznanie. Jego utwory były wykonywane przez czołowe orkiestry w Berlinie, Hamburgu, Lipsku, Londynie, Paryżu i Petersburgu. W roku 1894 jego suitą Es-dur miał dyrygować sam Czajkowski, a rok później królowa Wiktoria zdecydowała, aby prawykonanie jego kantaty "Wiosna" odbyło się podczas koncertu galowego w Buckingham Palace. W USA, dokąd wyemigrował w 1905 r., cieszył się wielką renomą jako kompozytor, pianista i pedagog. Był pierwszym polskim kompozytorem, któremu New York Philharmonic poświęciła monograficzny koncert. Aby dorobek polskich kompozytorów był ceniony - musi być wykonywany. Dobrze byłoby, gdyby filharmonia dokonała korekty programu jubileuszowego sezonu, włączając doń niektóre z dzieł orkiestrowych Stojowskiego i jego nauczyciela Żeleńskiego.
JOSEPH A. HERTER
Więcej możesz przeczytać w 46/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.