Natalia Fiedorczuk: Z samego pisania książek nie da się żyć. Mogę sprzątać u innych

Natalia Fiedorczuk: Z samego pisania książek nie da się żyć. Mogę sprzątać u innych

Natalia Fiedorczuk
Natalia Fiedorczuk Źródło: Marcin Klaban
Utrata comiesięcznego źródła dochodów stawia mnie w bardzo trudnej i ryzykownej dla całej rodziny sytuacji. Nie wyszłam za mąż za uposażonego partnera, który w takim kryzysie wesprze mnie i powie, żebym się niczym nie stresowała i zrobiła sobie półroczną przerwę od pracy, a on się zajmie wszystkim. Nie mam swojego mieszkania, płacę za wynajem, za edukację dzieci, za rachunki, więc bez stałej pensji jestem w dupie. Jestem matką samodzielnie wychowującą dzieci, a przy tym pracoholiczką. Mam świadomość, że dużo działam, dużo pracuję, dużo robię, ale nie widzę efektów mojej pracy w postaci wymiernej zamożności. Nie jestem szczególnie uprzywilejowana ekonomicznie – mówi Natalia Fiedorczuk, pisarka.
Natalia Fiedorczuk jest pisarką. Jej debiutancką powieść „Jak pokochać centra handlowe” nagrodzono Paszportem Polityki. Ma na koncie trzy inne powieści, książki dla dzieci oraz sztuki teatralne.

Wiktor Krajewski: Na swoim profilu na  zamieściłaś wpis, że podziękowano ci za pracę w wydawnictwie, a tym samym będziesz zmuszona poszukać nowych sposobów, żeby zarobić na życie. Jednym z tych, które wymieniłaś jest sprzątanie u innych. Spodziewałaś się, że podniesione zostanie takie larum, że nagradzana pisarka chce sprzątać u ludzi za pieniądze?

Natalia Fiedorczuk: Mój wpis i moja deklaracja gotowości pracy u innych wylądowała na portalu plotkarskim, ale nie za bardzo wkręcam się w klimat inby wokół kilkunastu zdań z prywatnego profilu. Ogłoszenie, że szukam zajęcia jest dokładnie tym czym jest. Doświadczyłam już sytuacji, gdzie moje słowa cytowano w niewłaściwych kontekstach, bo powodowały ogólne poruszenie. Ludzie traktują twórców z niefrasobliwością – nie mają oni prawa ani zarabiać – bo wtedy to zwykłe komercyjne sprzedawczyki, ani biedować, bo skoro biedują, to są beznadziejni w tym co robią. Jeśli ktoś chce się nad kimś poznęcać w internecie, bo ma gorszy dzień, to każdy powód okaże się dobry.

Doświadczyłam już przekazywania moich treści z lekkim zakrzywieniem moich intencji.

I co wtedy poczułaś, widząc owe zakrzywienie?

Nie lubię i denerwuje mnie to, że moje intencje są przeinaczane, ale nie mam zamiaru wyjątkowo walczyć z tym niezrozumieniem. Szkoda mi na to energii. Mój wpis o zwolnieniu nieoczekiwanie jeszcze tego samego dnia, gdy go zamieściłam, obiegł media. Nie przewidziałam tego, podobnie jak nieprzewidziana okazała się strata pracy po pięciu latach w tym samym miejscu.

Po co go zamieściłaś?

Na fali działania i adrenaliny spowodowanej zwolnieniem. Moje wszystkie dotychczasowe zajęcia znajdowałam za pośrednictwem Facebooka, więc nie widziałam powodu, dla którego teraz miałoby być inaczej. I tak też zamieściłam ogłoszenie.

Zadziałało?

Zgłaszają się do mnie ludzie, którzy wykazują zainteresowanie pracy ze mną.

Chcą, żebyś była redaktorką czy sprzątała u nich?

Artykuł został opublikowany w 15/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.