Koniec zbierania nakrętek. Koniec akcji charytatywnych w szkołach, miejscach pracy, w obiektach sportowych. Koniec z fajnym, społecznym zbieraniem funduszy, choćby na sprzęt medyczny. Zgodnie z unijną dyrektywą, nakrętka ma być fabrycznie przytwierdzona, stanowić integralną cześć butelki. Może dyndać, ale ma być. Używając terminologii metafizycznej, nakrętka i butelka to byt jednostkowy, a nie dwa byty odrębne i autonomiczne. Taka trwała koegzystencja. Kolejny absurd z Brukseli. Tymczasem w Polsce poparcie dla Unii dołuje.
Zintegrowane butelki są już w obrocie, coraz rzadziej trafiają się stare partie anachronicznych już butelek, gdzie nakrętka nie jest na uwięzi.
Niewtajemniczonym mogło się wydawać, że to jakiś błąd, usterka na linii produkcyjnej, niedopatrzenie kontrolerów produkcji. Bo niby jak wytłumaczyć, że od teraz nalewając napój do szklanki oblewasz siebie i stół, a pijąc z gwinta kaleczysz sobie wargi i twarz.
Przecież nie mogło to być celowe, zwłaszcza w dobie ergonomii. A jednak, tak właśnie było.
Artykuł został opublikowany w 15/2024 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.