Chore lekarstwo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Maść z sadła świstaka nie leczy żadnych schorzeń

Po znalezieniu nory wciska się w nią kilkanaście metrów tak zwanej sprężyny hydraulicznej. Gdy poczujemy opór, trzeba wykonać kilka obrotów, a potem wyciągnąć urządzenie wraz z nabitym na jego koniec świstakiem. Czasem zwierzę z rozerwanym sprężyną brzuchem resztkami sił usiłuje umknąć. Wtedy kłusownik kamieniem przetrąca mu kręgosłup albo dobija je nożem.
Takie sceny obserwuje się na tatrzańskich łąkach każdej jesieni, kiedy wypasione świstaki układają się do zimowego snu. Ich tłuszcz ma - według góralskich legend - właściwości lecznicze: rzekomo pomaga na reumatyzm, wypryski skórne, korzonki i impotencję. Wojciech Gąsienica Byrcyn, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, który pisał pracę magisterską o świstakach, twierdzi, że leczenie tłuszczem tych zwierząt polega jedynie na efekcie placebo.
"Encyklopedia dzikich zwierząt" Larousse’a informuje, że zamieszanie spowodowane rzekomymi właściwościami leczniczymi sadła świstaków wywołał pewien szwajcarski farmaceuta. Na początku XX wieku oświadczył on, że świstaki żyjące w wilgotnych norach są odporne na reumatyzm dzięki składnikom swego tłuszczu. Stąd wniosek, że może on także zwalczać tę chorobę u ludzi. Litrowy słoik smalcu ze świstaków można kupić pod Gubałówką za 1,5-2 tys. dolarów.
Świstak, któremu grozi wyginięcie, jest w Polsce objęty ścisłą ochroną już od 1868 r. Tymczasem w polskich aptekach od 1991 r. można kupić maść z sadła świstaka o nazwie Marmot Ointmet. Jak zapewnia dystrybuująca ją firma Saramed, jest to produkt szwajcarski. Na polski rynek został dopuszczony na podstawie certyfikatu rejestracyjnego 1979/Z. W 1999 r. maść wpisano do rejestru leków na podstawie świadectwa rejestracyjnego R/2300. Dokument potwierdzający jej właściwości lecznicze wydała Akademia Medyczna we Wrocławiu. Ulotka reklamowa głosi, że jest to "środek do stosowania w stanach zapalnych i zwyrodnieniach stawów".
Prof. Jacek Szechiński z Akademii Medycznej we Wrocławiu nie pamięta, aby taki środek był kiedykolwiek przedmiotem badań na tej uczelni. Rzecznik prasowy Akademii Medycznej sugeruje, że ktoś wystawił stosowne zaświadczenia w ramach fuchy. Kto? Nie potrafi powiedzieć. Ręce umywa także Instytut Leków, wskazując Komisję Rejestracji Środków Farmaceutycznych i Materiałów Medycznych jako organ odpowiedzialny za dopuszczenie maści z sadła świstaków do obrotu.
W grudniu 2000 r. weszła w życie zmieniona ustawa o ochronie przyrody, która zabrania m.in. importu i eksportu zwierząt chronionych, żywych i martwych, części ich ciała oraz substancji pochodnych. Ustawodawca dał jednak ministrowi środowiska prawo wydawania w wyjątkowych wypadkach zezwoleń na czynności zabronione lub ograniczone ustawą. Na tej podstawie minister zgodził się na import sadła świstaka, które wchodzi w skład maści. Edward Kolbus, rzecznik Instytutu Leków, przypuszcza, że intencja była zbożna: dopuszczenie maści miało zahamować kłusownictwo. Stało się jednak odwrotnie. Skoro wolno sprzedawać maść z sadła świstaka, wolno też handlować samym sadłem. Kłusownicy mordują więc każdej jesieni dziesiątki świstaków, a ich tłuszcz pakują do pudełek po szwajcarskim specyfiku, dopuszczonym do legalnego obrotu.

Więcej możesz przeczytać w 47/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.