Maciej Drzażdżewski: Przed naszą rozmową przestudiowałem twoją dyskografię i trudno było mi uwierzyć, że od twojego debiutu minęło już ponad dwadzieścia lat. Co przychodzi ci do głowy, gdy myślisz o swojej dotychczasowej karierze?
Katie Melua: Mnie również trudno w to wszystko uwierzyć. Nie ukrywam, że wszystko to, co wydarzyło się przez ostatnie dwadzieścia lat, zdecydowanie nakarmiło moje ego. Ale z drugiej strony, w zeszłym roku zostałam matką, a to doświadczenie, które bardzo szybko sprowadza na ziemię. Kiedy teraz, przez pryzmat bycia matką, patrzę wstecz na wszystko czego dokonałam w muzyce, muszę się uszczypnąć, bo wydaje się to kompletnie nierealne.
Przez te dwie dekady zdobyłaś wielką popularność na całym świecie. Ogromna rzesza twoich fanów to Polacy, którzy w pewnym momencie niemal oszaleli na punkcie twojej muzyki. Zastanawiałaś się kiedyś w czym tkwi sekret twojej popularności w Polsce?
Jesteś pewien, że można mówić o szaleństwie? (śmiech)
Zdecydowanie…
Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało. Jedno wiem na pewno – zawsze doskonale czułam się w Polsce. Być może stało się tak dlatego, że również pochodzę z kraju leżącego w Europie Wschodniej? Myślę, że to dobry trop. Ponadto, miałam wielkie szczęście, że wyemigrowałam z Gruzji do Wielkiej Brytanii, w której muzyka popularna zawsze odgrywała olbrzymią rolę w kulturze. Anglia dała nam przecież Beatlesów, Led Zeppelin i Queen, zespoły, które w swoim czasie absolutnie zdominowały popkulturę na całym świecie. Myślę, że to właśnie moje pochodzenie i wzrastanie w kulturze wschodnioeuropejskiej w zestawieniu z dojrzewaniem w bogatej kulturze muzycznej Wielkiej Brytanii, mogą być kluczem w znalezieniu odpowiedzi na twoje pytanie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.