System argentyński, czyli jak stracić pieniądze
Najdalej po dwóch miesiącach od wpłaty pierwszej raty otrzyma pan pożyczkę, do spłacenia w ciągu 8 lat - zapewniano mnie w firmie oferującej "tanie" kredyty na samochód - opowiada Wojciech Górecki z Warszawy. Pełną umowę otrzymał jednak dopiero po uiszczeniu 1,5 tys. zł wpisowego. Po jej lekturze zrozumiał, że nie ma żadnej gwarancji, iż otrzyma kredyt w przyrzeczonym terminie. Zażądał zwrotu pieniędzy. Bezskutecznie. Skierował więc sprawę do sądu, który jednak oddalił jego pozew, bo zgodnie z zasadą swobody umów, klient składając podpis pod umową, zgodził się na zawarte w niej warunki. System argentyński wciągnął w ten sposób w pułapkę kolejną nieostrożną osobę.
Do tej pory tylko Sąd Antymonopolowy uwzględnił niektóre skargi, nakazując konsorcjum zmiany niekorzystnych dla klientów wzorów umów. "Argentyńskie" firmy były receptą na wysoką inflację. Już o niej zapomnieliśmy, a mimo to w Polsce działa kilkanaście dużych i kilkadziesiąt mniejszych konsorcjów. Ciągle powstają nowe.
Bez procentów, taniej niż w banku
System konsorcyjny, zwany też argentyńskim, rozwinął się w latach 70. i 80. w krajach Ameryki Południowej i Środkowej. Przy ogromnej inflacji, wysokich stopach procentowych, a co za tym idzie - trudnościach w dostępie do kredytów bankowych, uczestnictwo w konsorcjum było dla większości mieszkańców tych krajów jedyną szansą na zakup droższych dóbr. Te same powody przyciągnęły konsorcja na początku lat 90. do Polski. Teraz mamy jednak zupełnie inną sytuację - inflacja spadła do 4,3 proc., tanieją kredyty, a mimo to wciąż powstają nowe firmy działające w systemie argentyńskim. - Kiedyś oferowały one tylko samochody, teraz proponują także mieszkania, kredyty pieniężne, a nawet sprzęt RTV - mówi Elżbieta Ostrowska, wiceprezes Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji.
Polska Grupa Kapitałowa Kredyt kusi osoby planujące budowę lub zakup domu albo mieszkania kredytami oprocentowanymi w wysokości 2,5 proc. w stosunku rocznym, a nawet nie oprocentowanymi. Realizację marzeń umożliwić ma Pierwszy Polski Program Budowlany. Jeśli chcemy wziąć 150 tys. zł kredytu z okresem spłaty 200 miesięcy (czyli ponad 16 lat) i opłatą wstępną w wysokości 3 proc., miesięczna rata wyniesie 1065 zł. Międzynarodowa Korporacja Gospodarcza InCo z Tychów na poczet domu o wartości 250 tys. zł każe wpłacać co miesiąc 1749 zł. System Autotak, administrowany przez Euro American Konsorcjum, który od 1991 r. sprzedaje w Polsce różne modele fiatów, przekonuje, że auta nabyte za jego pośrednictwem są nawet o 60 proc. tańsze od zakupionych na kredyt bankowy.
W biurze konsorcjum wystarczy okazać dowód tożsamości, czasem potrzebny jest też NIP, nikt nie pyta o pracę, wysokość zarobków, dotychczasowe zobowiązania. - Dlatego na skorzystanie z systemu konsorcyjnego decydują się ci klienci, którzy mają ograniczony dostęp do kredytów bankowych - przekonuje Joanna Szypowska, prezes firmy Auto Plan z Warszawy.
Anty-Nobel z ekonomii
Niestety, wielu klientów systemów argentyńskich przed podpisaniem umów nie zadaje sobie pytań, jak to możliwe, że gdy oprocentowanie kredytów w bankach wynosi 18-20 proc., pewne firmy mogą funkcjonować i zarabiać dzięki oprocentowaniu na poziomie 2,5 proc. (poniżej inflacji!)! Dlaczego nie otrzymały do tej pory Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii? Otóż nigdy jej nie otrzymają. System argentyński to samofinansujące się konsorcjum, w którym pieniądze klientów służą zakupowi żądanych przez nich towarów i utrzymaniu firmy. Klienci zaczynają się dziwić, gdy dowiadują się od sprzedawców umów o opłacie wstępnej, która wynosi zazwyczaj 500-1000 zł, a w wypadku dużych kredytów mieszkaniowych nawet 8-16 tys. zł. Firmy administrujące systemami tworzą z reguły grupy po 100-200 klientów (w PGK po 336 osób lub 600 osób). Załóżmy, że 200 członków grupy płaci raty po 300 zł. Pomijając opłaty wstępne i administracyjne, po miesiącu uzbierają więc 60 tys. zł. Ta suma wystarczy na zakup małolitrażowych aut najwyżej dla trzech osób, wybieranych w drodze losowania. Arytmetyka podpowiada, że aby wszyscy klienci zrobili zakupy, potrzeba ponad sześciu lat.
Przedstawiciele konsorcjów przekonują jednak, że co miesiąc pieniądze, dom czy samochód otrzymuje kilkanaście osób z grupy. Jest to ponoć możliwe dzięki systemom punktowym oraz licytacjom. W PGK co dwa miesiące w każdej grupie odbywają się "akty asygnacyjne", podczas których klienci deklarują, ile rat mogą wpłacić jednorazowo, czyli w praktyce, z jakiej części kredytu godzą się zrezygnować. Wygrywa ten, kto przelicytuje innych. Dochodzi więc do absurdalnych sytuacji, gdy najwcześniej pieniądze dostają ci, którzy na przykład zamiast 100 tys. zł godzą się wziąć tylko 25 tys zł. I tak są w lepszej sytuacji niż pozostali członkowie grupy, którzy mogą tylko płacić dalej i czekać, czasem kilka, a w wypadku kredytu na dom nawet dwadzieścia lat. Na przykład biorąc kredyt na samochód w banku, auto możemy kupić od razu. W konsorcjum płacimy raty, przez miesiące czy lata nie możemy obracać naszymi pieniędzmi, które leżą nie oprocentowane, a to, czy będziemy mieli czym jeździć, zależy zazwyczaj od wyniku losowania - z definicji zdarzenia przyszłego i niepewnego.
Drobnym drukiem
- Przy podpisywaniu umowy klientów nie informuje się o istocie systemu argentyńskiego, wmawiając im, że towar otrzymają na przykład za miesiąc - zwraca uwagę Elżbieta Ostrowska. Dealerzy szczecińskiego Biura Pośrednictwa Handlowo-Finansowego MeCom zapewniali rok temu klientów, iż wpłacając pierwszą ratę kredytu, mogą liczyć na to, że już następnego dnia pieniądze pojawią się na ich kontach. "Od agentów dowiedziałem się, że na gotówkę trzeba czekać trzy miesiące. Gdy po powrocie do domu wydrukowałem z oficjalnej strony PGK umowę i dokładnie ją przeczytałem, okazało się, że najpierw muszę zapłacić 4-8 proc. kredytu, potem płacić raty, a na pieniądze czekać latami" - ostrzega w Internecie jeden z klientów PGK (www.republika.pgkfikcjaholus). Wiele osób skarży się na agentów Auto Systemu oraz Autotaku, którzy mamią pytaniami o preferencje co do koloru pojazdu, jego wyposażenia, stwarzając wrażenie, że po podpisaniu umowy będziemy mogli wyjść z biura i za jedyne 270 czy 300 zł miesięcznie wsiąść prosto do własnego nowiutkiego samochodu. UOKiK otrzymał ponad 300 skarg tylko na konsorcjum AICE, sprzedające poprzez Auto System samochody Daewoo. Agenci konsorcjów dostają prowizje od podpisanych umów. Nikt nie sprawuje dostatecznej kontroli nad ich pracą.
Bez wyjścia
Wiele osób zgłaszających się do Federacji Konsumentów twierdzi, że nie podpisałoby umów w systemie argentyńskim, gdyby miało świadomość, na czym dokładnie on polega. Gdy jednak próbują się wycofać, okazuje się, że nie jest to takie proste. Pierwszą złą wiadomością jest to, że opłata wstępna, często sięgająca nawet 8-10 proc. wartości kredytu, przepada. Małgorzata i Stanisław P., których sprawą zajął się Sąd Antymonopolowy, stracili w ten sposób w Auto Planie 911 zł. Iwona D., która chciała wycofać pieniądze z tyskiego InCo, wniosła pozew do SA, gdy konsorcjum wyliczyło jej podlegające przepadkowi koszty administracyjne na 24,2 proc. wartości zamówionego towaru. Resztę pieniędzy można odzyskać dopiero po zakończeniu planu ratalnego całej grupy, czyli po kilku latach! Przez cały czas nasze pieniądze leżą nie oprocentowane na rachunku konsorcjum. W dodatku nie ma gwarancji, że grupie po rozliczeniu pozostaną jeszcze jakieś fundusze. Jeśli inni uczestnicy systemu przestaną płacić raty, może się on zawalić.
PGK Kredyt reklamuje się jako firma zatrudniająca 200 młodych specjalistów, posiadająca około 80 oddziałów w Polsce i przeszło 10 tys. klientów. Okazuje się jednak, że nieco ponad rok temu zarejestrowały ją w Krakowie cztery prywatne osoby, a kapitał spółki wynosił wówczas zaledwie kilka tysięcy złotych. Klienci InCo dowiadują się po przystąpieniu do systemu, że nie otrzymają do rąk, jak oczekiwali, pieniędzy z "rewelacyjnych" kredytów mieszkaniowych. Firma sama kupi im mieszkanie. Ostatni klienci mogą je otrzymać nawet za dziesięć lat, a wtedy kwota potrzebna dziś na zakup 80 m2 może wystarczyć na niewielką kawalerkę. Autotak zachęca klientów "bezpłatnym ubezpieczeniem na życie". W razie śmierci klienta firma umorzy resztę zadłużenia za samochód, a jeśli nie został on jeszcze odebrany, zwróci spadkobiercom wpłacone pieniądze. Decyzja o przyznaniu samochodu nie jest jednak równoznaczna z jego wydaniem. Pozostałe do spłaty raty zostaną umorzone, a auta może nadal nie być. Spadkobiercy zaś będą musieli czekać kilka lat na końcowe rozliczenie grupy. Z kolei MeCom, jak stwierdził UOKiK, oferuje klientom enigmatyczny "produkt". W rezultacie pod względem formalnoprawnym mogą oni równie dobrze otrzymać pożyczkę, jak i długopis z firmowym logo.
- W Polsce system konsorcyjny odniósł sukces. Autotak sprzedał przez dziesięć lat prawie 100 tys. samochodów - informuje Juan José Serralta Gastelu, członek zarządu Euro American Konsorcjum (Autotak). Latem 2001 r. Sejm był już bliski zakazania stosowania tego systemu.
- Byłoby to ograniczenie wolności wyboru obywateli - uważa Gastelu. Ma rację. Obywatele muszą mieć nieskrępowane prawo wyboru. Powinni się jednak nauczyć z tego prawa rozsądnie korzystać.
Do tej pory tylko Sąd Antymonopolowy uwzględnił niektóre skargi, nakazując konsorcjum zmiany niekorzystnych dla klientów wzorów umów. "Argentyńskie" firmy były receptą na wysoką inflację. Już o niej zapomnieliśmy, a mimo to w Polsce działa kilkanaście dużych i kilkadziesiąt mniejszych konsorcjów. Ciągle powstają nowe.
Bez procentów, taniej niż w banku
System konsorcyjny, zwany też argentyńskim, rozwinął się w latach 70. i 80. w krajach Ameryki Południowej i Środkowej. Przy ogromnej inflacji, wysokich stopach procentowych, a co za tym idzie - trudnościach w dostępie do kredytów bankowych, uczestnictwo w konsorcjum było dla większości mieszkańców tych krajów jedyną szansą na zakup droższych dóbr. Te same powody przyciągnęły konsorcja na początku lat 90. do Polski. Teraz mamy jednak zupełnie inną sytuację - inflacja spadła do 4,3 proc., tanieją kredyty, a mimo to wciąż powstają nowe firmy działające w systemie argentyńskim. - Kiedyś oferowały one tylko samochody, teraz proponują także mieszkania, kredyty pieniężne, a nawet sprzęt RTV - mówi Elżbieta Ostrowska, wiceprezes Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji.
Polska Grupa Kapitałowa Kredyt kusi osoby planujące budowę lub zakup domu albo mieszkania kredytami oprocentowanymi w wysokości 2,5 proc. w stosunku rocznym, a nawet nie oprocentowanymi. Realizację marzeń umożliwić ma Pierwszy Polski Program Budowlany. Jeśli chcemy wziąć 150 tys. zł kredytu z okresem spłaty 200 miesięcy (czyli ponad 16 lat) i opłatą wstępną w wysokości 3 proc., miesięczna rata wyniesie 1065 zł. Międzynarodowa Korporacja Gospodarcza InCo z Tychów na poczet domu o wartości 250 tys. zł każe wpłacać co miesiąc 1749 zł. System Autotak, administrowany przez Euro American Konsorcjum, który od 1991 r. sprzedaje w Polsce różne modele fiatów, przekonuje, że auta nabyte za jego pośrednictwem są nawet o 60 proc. tańsze od zakupionych na kredyt bankowy.
W biurze konsorcjum wystarczy okazać dowód tożsamości, czasem potrzebny jest też NIP, nikt nie pyta o pracę, wysokość zarobków, dotychczasowe zobowiązania. - Dlatego na skorzystanie z systemu konsorcyjnego decydują się ci klienci, którzy mają ograniczony dostęp do kredytów bankowych - przekonuje Joanna Szypowska, prezes firmy Auto Plan z Warszawy.
Anty-Nobel z ekonomii
Niestety, wielu klientów systemów argentyńskich przed podpisaniem umów nie zadaje sobie pytań, jak to możliwe, że gdy oprocentowanie kredytów w bankach wynosi 18-20 proc., pewne firmy mogą funkcjonować i zarabiać dzięki oprocentowaniu na poziomie 2,5 proc. (poniżej inflacji!)! Dlaczego nie otrzymały do tej pory Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii? Otóż nigdy jej nie otrzymają. System argentyński to samofinansujące się konsorcjum, w którym pieniądze klientów służą zakupowi żądanych przez nich towarów i utrzymaniu firmy. Klienci zaczynają się dziwić, gdy dowiadują się od sprzedawców umów o opłacie wstępnej, która wynosi zazwyczaj 500-1000 zł, a w wypadku dużych kredytów mieszkaniowych nawet 8-16 tys. zł. Firmy administrujące systemami tworzą z reguły grupy po 100-200 klientów (w PGK po 336 osób lub 600 osób). Załóżmy, że 200 członków grupy płaci raty po 300 zł. Pomijając opłaty wstępne i administracyjne, po miesiącu uzbierają więc 60 tys. zł. Ta suma wystarczy na zakup małolitrażowych aut najwyżej dla trzech osób, wybieranych w drodze losowania. Arytmetyka podpowiada, że aby wszyscy klienci zrobili zakupy, potrzeba ponad sześciu lat.
Przedstawiciele konsorcjów przekonują jednak, że co miesiąc pieniądze, dom czy samochód otrzymuje kilkanaście osób z grupy. Jest to ponoć możliwe dzięki systemom punktowym oraz licytacjom. W PGK co dwa miesiące w każdej grupie odbywają się "akty asygnacyjne", podczas których klienci deklarują, ile rat mogą wpłacić jednorazowo, czyli w praktyce, z jakiej części kredytu godzą się zrezygnować. Wygrywa ten, kto przelicytuje innych. Dochodzi więc do absurdalnych sytuacji, gdy najwcześniej pieniądze dostają ci, którzy na przykład zamiast 100 tys. zł godzą się wziąć tylko 25 tys zł. I tak są w lepszej sytuacji niż pozostali członkowie grupy, którzy mogą tylko płacić dalej i czekać, czasem kilka, a w wypadku kredytu na dom nawet dwadzieścia lat. Na przykład biorąc kredyt na samochód w banku, auto możemy kupić od razu. W konsorcjum płacimy raty, przez miesiące czy lata nie możemy obracać naszymi pieniędzmi, które leżą nie oprocentowane, a to, czy będziemy mieli czym jeździć, zależy zazwyczaj od wyniku losowania - z definicji zdarzenia przyszłego i niepewnego.
Drobnym drukiem
- Przy podpisywaniu umowy klientów nie informuje się o istocie systemu argentyńskiego, wmawiając im, że towar otrzymają na przykład za miesiąc - zwraca uwagę Elżbieta Ostrowska. Dealerzy szczecińskiego Biura Pośrednictwa Handlowo-Finansowego MeCom zapewniali rok temu klientów, iż wpłacając pierwszą ratę kredytu, mogą liczyć na to, że już następnego dnia pieniądze pojawią się na ich kontach. "Od agentów dowiedziałem się, że na gotówkę trzeba czekać trzy miesiące. Gdy po powrocie do domu wydrukowałem z oficjalnej strony PGK umowę i dokładnie ją przeczytałem, okazało się, że najpierw muszę zapłacić 4-8 proc. kredytu, potem płacić raty, a na pieniądze czekać latami" - ostrzega w Internecie jeden z klientów PGK (www.republika.pgkfikcjaholus). Wiele osób skarży się na agentów Auto Systemu oraz Autotaku, którzy mamią pytaniami o preferencje co do koloru pojazdu, jego wyposażenia, stwarzając wrażenie, że po podpisaniu umowy będziemy mogli wyjść z biura i za jedyne 270 czy 300 zł miesięcznie wsiąść prosto do własnego nowiutkiego samochodu. UOKiK otrzymał ponad 300 skarg tylko na konsorcjum AICE, sprzedające poprzez Auto System samochody Daewoo. Agenci konsorcjów dostają prowizje od podpisanych umów. Nikt nie sprawuje dostatecznej kontroli nad ich pracą.
Bez wyjścia
Wiele osób zgłaszających się do Federacji Konsumentów twierdzi, że nie podpisałoby umów w systemie argentyńskim, gdyby miało świadomość, na czym dokładnie on polega. Gdy jednak próbują się wycofać, okazuje się, że nie jest to takie proste. Pierwszą złą wiadomością jest to, że opłata wstępna, często sięgająca nawet 8-10 proc. wartości kredytu, przepada. Małgorzata i Stanisław P., których sprawą zajął się Sąd Antymonopolowy, stracili w ten sposób w Auto Planie 911 zł. Iwona D., która chciała wycofać pieniądze z tyskiego InCo, wniosła pozew do SA, gdy konsorcjum wyliczyło jej podlegające przepadkowi koszty administracyjne na 24,2 proc. wartości zamówionego towaru. Resztę pieniędzy można odzyskać dopiero po zakończeniu planu ratalnego całej grupy, czyli po kilku latach! Przez cały czas nasze pieniądze leżą nie oprocentowane na rachunku konsorcjum. W dodatku nie ma gwarancji, że grupie po rozliczeniu pozostaną jeszcze jakieś fundusze. Jeśli inni uczestnicy systemu przestaną płacić raty, może się on zawalić.
PGK Kredyt reklamuje się jako firma zatrudniająca 200 młodych specjalistów, posiadająca około 80 oddziałów w Polsce i przeszło 10 tys. klientów. Okazuje się jednak, że nieco ponad rok temu zarejestrowały ją w Krakowie cztery prywatne osoby, a kapitał spółki wynosił wówczas zaledwie kilka tysięcy złotych. Klienci InCo dowiadują się po przystąpieniu do systemu, że nie otrzymają do rąk, jak oczekiwali, pieniędzy z "rewelacyjnych" kredytów mieszkaniowych. Firma sama kupi im mieszkanie. Ostatni klienci mogą je otrzymać nawet za dziesięć lat, a wtedy kwota potrzebna dziś na zakup 80 m2 może wystarczyć na niewielką kawalerkę. Autotak zachęca klientów "bezpłatnym ubezpieczeniem na życie". W razie śmierci klienta firma umorzy resztę zadłużenia za samochód, a jeśli nie został on jeszcze odebrany, zwróci spadkobiercom wpłacone pieniądze. Decyzja o przyznaniu samochodu nie jest jednak równoznaczna z jego wydaniem. Pozostałe do spłaty raty zostaną umorzone, a auta może nadal nie być. Spadkobiercy zaś będą musieli czekać kilka lat na końcowe rozliczenie grupy. Z kolei MeCom, jak stwierdził UOKiK, oferuje klientom enigmatyczny "produkt". W rezultacie pod względem formalnoprawnym mogą oni równie dobrze otrzymać pożyczkę, jak i długopis z firmowym logo.
- W Polsce system konsorcyjny odniósł sukces. Autotak sprzedał przez dziesięć lat prawie 100 tys. samochodów - informuje Juan José Serralta Gastelu, członek zarządu Euro American Konsorcjum (Autotak). Latem 2001 r. Sejm był już bliski zakazania stosowania tego systemu.
- Byłoby to ograniczenie wolności wyboru obywateli - uważa Gastelu. Ma rację. Obywatele muszą mieć nieskrępowane prawo wyboru. Powinni się jednak nauczyć z tego prawa rozsądnie korzystać.
Więcej możesz przeczytać w 48/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.