Jak ze skarbu państwa wyłudzono trzynaście miliardów złotych
Kiedy w marcu tego roku pierwsi ujawniliśmy aferę paliwową ("Mafia paliwowa", nr 10), na 500 mln zł szacowaliśmy - za Ministerstwem Finansów - straty skarbu państwa z tytułu nie zapłaconych podatków pośrednich. Przez następne miesiące zbieraliśmy dokumenty, rozmawialiśmy ze świadkami, prokuratorami, policjantami, celnikami.
Z zebranej dokumentacji wynika, że paliwowa ośmiornica okradła skarb państwa, czyli podatników, na astronomiczną sumę sięgającą aż 13 mld zł. To ponad 30 proc. czterdziestomiliardowego deficytu budżetowego.
Najprostszy i najbardziej rozpowszechniony przekręt polegał na sprowadzaniu z zagranicy, głównie ze Szwecji i Niemiec, oleju opałowego. Faktury za ten import były przepuszczane przez łańcuszki fikcyjnych firm, wskutek czego olej opałowy zamieniał się - tylko na papierze - w olej napędowy, sprzedawany potem na stacjach benzynowych. Dzięki temu oszuści nie płacili podatku VAT i akcyzy lub płacili znacznie niższe od należnych. Do Polski przemycano też - statkami i koleją - z byłego ZSRR benzynę 91-oktanową. Paliwo to mieszano z benzyną 95-oktanową i rozprowadzano na stacjach benzynowych. Inną metodą oszustwa było pseudouszlachetnianie kupowanej za grosze tzw. benzyny krakingowej i sprzedawanie jej jako etyliny 91-oktanowej.
Polityczna osłona
Przestępstwo na taką skalę było możliwe dzięki współpracy biznesmenów, posłów, ich asystentów, sędziów, prokuratorów, urzędników skarbowych, szefów kilku komend miejskich policji, celników. Na usługach paliwowych baronów byli gangsterzy z "Pruszkowa" i kilku innych gangów. W kręgu podejrzanych znajduje się kilkunastu największych importerów paliwa w Polsce, jeden z międzynarodowych koncernów oraz około 150 firm z całego kraju. Sprawą zajmuje się powołana w marcu tego roku specjalna grupa oficerów Centralnego Biura Śledczego.
- Od kilku lat przez mieszkanie w jednym z wieżowców przy al. "Solidarności" w Warszawie przepływały miliony złotych płacone przez organizatorów paliwowej ośmiornicy politykom różnych opcji. Byłem świadkiem przekazywania worka z pieniędzmi politykowi zasiadającemu w obecnym Sejmie - twierdzi jeden ze świadków, którego oświadczeniem dysponujemy (podaje on dokładny adres oraz nazwiska osób uczestniczących w tym procederze). Posłów kontaktował z gangsterami m.in. Tomasz G., podający się za społecznego asystenta kilku posłów, w tym poszukiwanego listem gończym Marka Kolasińskiego, byłego parlamentarzysty AWS. Tomasz G. był do niedawna współwłaścicielem firmy S., jednej z ważniejszych w sieci interesów ośmiornicy. Trzy lata temu przejął ją wraz z długami Adam A., uważany przez policję za klasycznego słupa, czyli osobę podstawioną przez faktycznych właścicieli. Ustaliliśmy, że pod adresem spółki S. w Gdyni znajduje się kancelaria prawna Wiesława K. Z dotychczasowych ustaleń śledztwa wynika, że pomysł paliwowych przekrętów powstał właśnie na wybrzeżu, a jego współautorami byli trójmiejscy adwokaci.
Przyjaciele importerów
Faktury wystawiane przez podstawione firmy przechodziły m.in. przez księgowość jednego z największych polskich importerów paliw - firmę B. ze Szczecina. Faktury wystawiała na przykład firma U. z Poznania, w zamian za to B. płacił jej za usługi transportowe, co uzasadniało wypływ dużych kwot z kasy przedsiębiorstwa. B. - podobnie jak wielu innych importerów paliw - dostarczał również firmom z całej Polski komponenty do nielegalnego mieszania paliw.
Zarejestrowana w 1998 r. szczecińska firma B. to jeden z "cudów gospodarczych". Już rok po założeniu przez Jana B., Arkadiusza G. i Zdzisława M. przedsiębiorstwo wykazało prawie 12 mln zł czystego zysku. Współwłaściciel firmy Arkadiusz G. błyskawicznie zyskał wpływy w kręgach szczecińskich polityków. Na jego luksusowym jachcie gościli m.in. były minister rolnictwa Artur Balazs oraz były wicepremier Longin Komołowski, równocześnie szef lokalnego RS AWS.
Na konferencji prasowej zwołanej po marcowej publikacji "Wprost" i późniejszych artykułach w "Gazecie Wyborczej" Arkadiusz G. przyznał, że finansuje wiele partii, ale nie zdradzi szczegółów. Longin Komołowski potwierdził, że Arkadiusz G. przekazał 100 tys. zł na konto szczecińskiego RS AWS. - Darowiznę przyjął mój zastępca, a ja o tym nic nie wiedziałem - tłumaczy Komołowski.
Przeprowadzona w tym roku kontrola NIK wykazała, że wyjątkową przychylnością darzył Arkadiusza G. Władysław Lisowski, były wojewoda zachodniopomorski. Odpowiadał on za prywatyzację firmy Pomerania (właściciela m.in. hoteli w Szczecinie, moteli i zajazdów) oraz szczecińskich Domów Książki. Obie spółki kupił Arkadiusz G. Kontrolerzy NIK dopatrzyli się wielu nieprawidłowości w tych transakcjach. Co więcej, prokuratura w Łodzi umorzyła niedawno postępowanie w sprawie znalezionych w siedzibie B. tajnych dokumentów pochodzących z Centralnego Biura Śledczego. Wśród dokumentów była na przykład podpisana przez Marka Biernackiego, byłego szefa MSWiA, decyzja o powołaniu specjalnej grupy CBŚ do rozpracowania mafii paliwowej. Znajdowała się tam też analiza działalności paliwowych baronów opracowana przez CBŚ we Wrocławiu oraz kopia zawiadomienia o przestępstwach paliwowych, przygotowanego przez Urząd Skarbowy Wrocław Psie Pole. Może budzić zdziwienie, że podejmując decyzję o umorzeniu sprawy, prokuratura zadowoliła się tłumaczeniem prezesa firmy B., iż "jakieś dokumenty pojawiły mu się na faksie".
Częstochowski łącznik
Jednym z centrów paliwowych oszustw była Częstochowa. Kilkanaście dni temu zatrzymano tam pięć osób podejrzewanych o wyłudzenie ze skarbu państwa co najmniej 80 mln zł. Wśród aresztowanych są m.in. Artur K. z firmy A. oraz Przemysław i Wiesława K., właściciele firmy N., należącej do największych dystrybutorów paliw w województwie śląskim. Firmy związane z zatrzymanymi zajmowały się przede wszystkim tzw. blendowaniem, czyli nielegalnym wyrobem etyliny. - To zorganizowana grupa przestępcza, którą podejrzewamy o wielomilionowe oszustwa podatkowe - potwierdza prokurator Leszek Goławski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Okazało się, że Komenda Miejska Policji w Częstochowie, która już trzy lata temu prowadziła śledztwo w sprawie Przemysława K., przyjęła niedawno od niego darowiznę - 9,5 tys. litrów paliwa o wartości 30 tys. zł. Inna z firm należących do paliwowych baronów przez kilka lat dostarczała paliwo częstochowskiej policji. Na razie postępowaniem dyscyplinarnym objęto czterech oficerów: komendantów miejskich w Katowicach i Częstochowie, naczelnika wydziału transportu KWP oraz szefa pionu logistyki KWP w Katowicach.
W czerwcu tego roku oficerowie UOP i CBŚ zatrzymali Mariolę J., naczelnika II Urzędu Skarbowego w Częstochowie, Zdzisława M., zastępcę dyrektora Izby Skarbowej, a także Henryka K., pracownika Urzędu Kontroli Skarbowej w Częstochowie. Jarosław K., szef częstochowskiego UKS, po tygodniu ukrywania się sam zgłosił się do prokuratury. Postawiono im zarzut informowania właścicieli firmy N. o przewidywanych kontrolach oraz uniemożliwiania przeprowadzenia tych kontroli. Decyzją Sądu Okręgowego w Katowicach po kilkunastu dniach wszyscy zostali zwolnieni z aresztu i przywróceni do pracy. Podobne zarzuty mogą zostać wkrótce przedstawione pracownikom urzędów skarbowych w kilku innych miastach, którzy przymykali oczy na przekręty paliwowe, a w protokołach kontroli nie stwierdzali żadnych nieprawidłowości.
Sprawa bardziej śmierdząca niż afera FOZZ
Zadziwiająca w tej sprawie jest opieszałość kilku prokuratur. Doniesienie o popełnieniu przestępstwa złożone w czerwcu zeszłego roku do prokuratury w Zgorzelcu przez współwłaścicieli firmy D. najpierw przekazano do prokuratury w Jeleniej Górze, potem w Zielonej Górze. Dopiero po roku aresztowano Krzysztofa Ch. oraz jego wspólnika Wiesława R. - pod zarzutem oszustw paliwowych i wyłudzeń bankowych na dużą skalę (około 200 mln zł). To ostatnie przestępstwo jest ściśle związane z paliwowymi przekrętami. Metoda była prosta. W zamian za sprzedane - wyłącznie na papierze - paliwo firmy słupy wystawiały weksle, które stanowiły zabezpieczenie kredytów. Tylko bank w Słubicach stracił na takich transakcjach 14 mln zł.
Policja i prokuratura sprawdzają obecnie, czy ogniwem łańcuszka firm, przez które przechodziły lewe faktury, było również polskie przedstawicielstwo jednego ze światowych koncernów paliwowych. Osoby prowadzące śledztwo skarżą się, że spotykają się z politycznymi naciskami, żeby nie kontynuować tej sprawy. - Znany warszawski adwokat przekonywał mnie, że sprawa jest bardziej śmierdząca niż afera FOZZ, a takie pionki jak ja mogą tylko oberwać. Żałuję, że nie nagrałem tej rozmowy, ale postanowiłem przesłuchać polityka, na którego ten adwokat się powoływał - opowiada oficer CBŚ.
Kiedy w marcu tego roku pierwsi ujawniliśmy aferę paliwową ("Mafia paliwowa", nr 10), na 500 mln zł szacowaliśmy - za Ministerstwem Finansów - straty skarbu państwa z tytułu nie zapłaconych podatków pośrednich. Przez następne miesiące zbieraliśmy dokumenty, rozmawialiśmy ze świadkami, prokuratorami, policjantami, celnikami.
Z zebranej dokumentacji wynika, że paliwowa ośmiornica okradła skarb państwa, czyli podatników, na astronomiczną sumę sięgającą aż 13 mld zł. To ponad 30 proc. czterdziestomiliardowego deficytu budżetowego.
Najprostszy i najbardziej rozpowszechniony przekręt polegał na sprowadzaniu z zagranicy, głównie ze Szwecji i Niemiec, oleju opałowego. Faktury za ten import były przepuszczane przez łańcuszki fikcyjnych firm, wskutek czego olej opałowy zamieniał się - tylko na papierze - w olej napędowy, sprzedawany potem na stacjach benzynowych. Dzięki temu oszuści nie płacili podatku VAT i akcyzy lub płacili znacznie niższe od należnych. Do Polski przemycano też - statkami i koleją - z byłego ZSRR benzynę 91-oktanową. Paliwo to mieszano z benzyną 95-oktanową i rozprowadzano na stacjach benzynowych. Inną metodą oszustwa było pseudouszlachetnianie kupowanej za grosze tzw. benzyny krakingowej i sprzedawanie jej jako etyliny 91-oktanowej.
Polityczna osłona
Przestępstwo na taką skalę było możliwe dzięki współpracy biznesmenów, posłów, ich asystentów, sędziów, prokuratorów, urzędników skarbowych, szefów kilku komend miejskich policji, celników. Na usługach paliwowych baronów byli gangsterzy z "Pruszkowa" i kilku innych gangów. W kręgu podejrzanych znajduje się kilkunastu największych importerów paliwa w Polsce, jeden z międzynarodowych koncernów oraz około 150 firm z całego kraju. Sprawą zajmuje się powołana w marcu tego roku specjalna grupa oficerów Centralnego Biura Śledczego.
- Od kilku lat przez mieszkanie w jednym z wieżowców przy al. "Solidarności" w Warszawie przepływały miliony złotych płacone przez organizatorów paliwowej ośmiornicy politykom różnych opcji. Byłem świadkiem przekazywania worka z pieniędzmi politykowi zasiadającemu w obecnym Sejmie - twierdzi jeden ze świadków, którego oświadczeniem dysponujemy (podaje on dokładny adres oraz nazwiska osób uczestniczących w tym procederze). Posłów kontaktował z gangsterami m.in. Tomasz G., podający się za społecznego asystenta kilku posłów, w tym poszukiwanego listem gończym Marka Kolasińskiego, byłego parlamentarzysty AWS. Tomasz G. był do niedawna współwłaścicielem firmy S., jednej z ważniejszych w sieci interesów ośmiornicy. Trzy lata temu przejął ją wraz z długami Adam A., uważany przez policję za klasycznego słupa, czyli osobę podstawioną przez faktycznych właścicieli. Ustaliliśmy, że pod adresem spółki S. w Gdyni znajduje się kancelaria prawna Wiesława K. Z dotychczasowych ustaleń śledztwa wynika, że pomysł paliwowych przekrętów powstał właśnie na wybrzeżu, a jego współautorami byli trójmiejscy adwokaci.
Przyjaciele importerów
Faktury wystawiane przez podstawione firmy przechodziły m.in. przez księgowość jednego z największych polskich importerów paliw - firmę B. ze Szczecina. Faktury wystawiała na przykład firma U. z Poznania, w zamian za to B. płacił jej za usługi transportowe, co uzasadniało wypływ dużych kwot z kasy przedsiębiorstwa. B. - podobnie jak wielu innych importerów paliw - dostarczał również firmom z całej Polski komponenty do nielegalnego mieszania paliw.
Zarejestrowana w 1998 r. szczecińska firma B. to jeden z "cudów gospodarczych". Już rok po założeniu przez Jana B., Arkadiusza G. i Zdzisława M. przedsiębiorstwo wykazało prawie 12 mln zł czystego zysku. Współwłaściciel firmy Arkadiusz G. błyskawicznie zyskał wpływy w kręgach szczecińskich polityków. Na jego luksusowym jachcie gościli m.in. były minister rolnictwa Artur Balazs oraz były wicepremier Longin Komołowski, równocześnie szef lokalnego RS AWS.
Na konferencji prasowej zwołanej po marcowej publikacji "Wprost" i późniejszych artykułach w "Gazecie Wyborczej" Arkadiusz G. przyznał, że finansuje wiele partii, ale nie zdradzi szczegółów. Longin Komołowski potwierdził, że Arkadiusz G. przekazał 100 tys. zł na konto szczecińskiego RS AWS. - Darowiznę przyjął mój zastępca, a ja o tym nic nie wiedziałem - tłumaczy Komołowski.
Przeprowadzona w tym roku kontrola NIK wykazała, że wyjątkową przychylnością darzył Arkadiusza G. Władysław Lisowski, były wojewoda zachodniopomorski. Odpowiadał on za prywatyzację firmy Pomerania (właściciela m.in. hoteli w Szczecinie, moteli i zajazdów) oraz szczecińskich Domów Książki. Obie spółki kupił Arkadiusz G. Kontrolerzy NIK dopatrzyli się wielu nieprawidłowości w tych transakcjach. Co więcej, prokuratura w Łodzi umorzyła niedawno postępowanie w sprawie znalezionych w siedzibie B. tajnych dokumentów pochodzących z Centralnego Biura Śledczego. Wśród dokumentów była na przykład podpisana przez Marka Biernackiego, byłego szefa MSWiA, decyzja o powołaniu specjalnej grupy CBŚ do rozpracowania mafii paliwowej. Znajdowała się tam też analiza działalności paliwowych baronów opracowana przez CBŚ we Wrocławiu oraz kopia zawiadomienia o przestępstwach paliwowych, przygotowanego przez Urząd Skarbowy Wrocław Psie Pole. Może budzić zdziwienie, że podejmując decyzję o umorzeniu sprawy, prokuratura zadowoliła się tłumaczeniem prezesa firmy B., iż "jakieś dokumenty pojawiły mu się na faksie".
Częstochowski łącznik
Jednym z centrów paliwowych oszustw była Częstochowa. Kilkanaście dni temu zatrzymano tam pięć osób podejrzewanych o wyłudzenie ze skarbu państwa co najmniej 80 mln zł. Wśród aresztowanych są m.in. Artur K. z firmy A. oraz Przemysław i Wiesława K., właściciele firmy N., należącej do największych dystrybutorów paliw w województwie śląskim. Firmy związane z zatrzymanymi zajmowały się przede wszystkim tzw. blendowaniem, czyli nielegalnym wyrobem etyliny. - To zorganizowana grupa przestępcza, którą podejrzewamy o wielomilionowe oszustwa podatkowe - potwierdza prokurator Leszek Goławski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Okazało się, że Komenda Miejska Policji w Częstochowie, która już trzy lata temu prowadziła śledztwo w sprawie Przemysława K., przyjęła niedawno od niego darowiznę - 9,5 tys. litrów paliwa o wartości 30 tys. zł. Inna z firm należących do paliwowych baronów przez kilka lat dostarczała paliwo częstochowskiej policji. Na razie postępowaniem dyscyplinarnym objęto czterech oficerów: komendantów miejskich w Katowicach i Częstochowie, naczelnika wydziału transportu KWP oraz szefa pionu logistyki KWP w Katowicach.
W czerwcu tego roku oficerowie UOP i CBŚ zatrzymali Mariolę J., naczelnika II Urzędu Skarbowego w Częstochowie, Zdzisława M., zastępcę dyrektora Izby Skarbowej, a także Henryka K., pracownika Urzędu Kontroli Skarbowej w Częstochowie. Jarosław K., szef częstochowskiego UKS, po tygodniu ukrywania się sam zgłosił się do prokuratury. Postawiono im zarzut informowania właścicieli firmy N. o przewidywanych kontrolach oraz uniemożliwiania przeprowadzenia tych kontroli. Decyzją Sądu Okręgowego w Katowicach po kilkunastu dniach wszyscy zostali zwolnieni z aresztu i przywróceni do pracy. Podobne zarzuty mogą zostać wkrótce przedstawione pracownikom urzędów skarbowych w kilku innych miastach, którzy przymykali oczy na przekręty paliwowe, a w protokołach kontroli nie stwierdzali żadnych nieprawidłowości.
Sprawa bardziej śmierdząca niż afera FOZZ
Zadziwiająca w tej sprawie jest opieszałość kilku prokuratur. Doniesienie o popełnieniu przestępstwa złożone w czerwcu zeszłego roku do prokuratury w Zgorzelcu przez współwłaścicieli firmy D. najpierw przekazano do prokuratury w Jeleniej Górze, potem w Zielonej Górze. Dopiero po roku aresztowano Krzysztofa Ch. oraz jego wspólnika Wiesława R. - pod zarzutem oszustw paliwowych i wyłudzeń bankowych na dużą skalę (około 200 mln zł). To ostatnie przestępstwo jest ściśle związane z paliwowymi przekrętami. Metoda była prosta. W zamian za sprzedane - wyłącznie na papierze - paliwo firmy słupy wystawiały weksle, które stanowiły zabezpieczenie kredytów. Tylko bank w Słubicach stracił na takich transakcjach 14 mln zł.
Policja i prokuratura sprawdzają obecnie, czy ogniwem łańcuszka firm, przez które przechodziły lewe faktury, było również polskie przedstawicielstwo jednego ze światowych koncernów paliwowych. Osoby prowadzące śledztwo skarżą się, że spotykają się z politycznymi naciskami, żeby nie kontynuować tej sprawy. - Znany warszawski adwokat przekonywał mnie, że sprawa jest bardziej śmierdząca niż afera FOZZ, a takie pionki jak ja mogą tylko oberwać. Żałuję, że nie nagrałem tej rozmowy, ale postanowiłem przesłuchać polityka, na którego ten adwokat się powoływał - opowiada oficer CBŚ.
Więcej możesz przeczytać w 48/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.