Jako prezydent Ebrahim Raisi był jedynie cieniem faktycznego przywódcy kraju, wielkiego ajatollaha Alego Chamenei.
Był jednak na tyle istotnym elementem reżimu, żeby mieć długą listę śmiertelnych wrogów, którym usunięcie go byłoby bardzo na rękę.
Sytuację ułatwiał fakt, że Raisi poruszał się nad trudnym terenie przy fatalnej pogodzie w starym amerykańskim helikopterze z 1979 roku. Utrzymywanie tego sprzętu w jako takiej kondycji w warunkach ostrych międzynarodowych sankcji wobec Iranu musi graniczyć z cudem.
A jednak dwa pozostałe śmigłowce z obstawy prezydenta, lecąc w tych samych warunkach, jakoś bez trudu dotarły na miejsce przeznaczenia. Przyjrzyjmy się więc, komu mogło zależeć na śmierci człowieka, nazywanego w Iranie rzeźnikiem Teheranu z powodu roli, jaką odgrywał w masakrach przeciwników teokratycznego reżimu w przeszłości i bezwzględności, z jaką ostatnio dławił protesty irańskich kobiet.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.