Najmniej istotne wybory? „Wyborca PO ma przerwać grilla, żeby wysłać do Brukseli byłych ministrów?”

Najmniej istotne wybory? „Wyborca PO ma przerwać grilla, żeby wysłać do Brukseli byłych ministrów?”

Sala obrad plenarnych Parlamentu Europejskiego w Brukseli
Sala obrad plenarnych Parlamentu Europejskiego w Brukseli Źródło: Shutterstock / Ajdin Kamber
– Jeżeli wyborca lewicy musi pójść do wyborów po to, żeby zapewnić sympatyczne życie panom Robertowi Biedroniowi i Krzysztofowi Śmiszkowi, a wyborca Platformy ma przerwać grilla, żeby wysłać do Brukseli byłych ministrów, którzy jeszcze niedawno obiecywali zbadać wszystkie bezeceństwa poprzedniej władzy, to nawet żelazny elektorat jest zniechęcony – mówi w rozmowie z „Wprost” prof. Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, były eurodeputowany, pisarz i publicysta.

Eliza Olczyk, „Wprost”: Donald Tusk ostatnio oskarżył polityków PiS o to, że są na usługach Putina. PiS zarzuca to samo Tuskowi i do palety oskarżeń dorzuca niespełnione obietnice z kampanii 2023 roku. Obie partie coraz bardziej podgrzewają emocje. Czyżby nie wierzyły, że ktokolwiek poza żelaznymi elektoratami pójdzie głosować w wyborach europejskich?

Dr hab. Marek Migalski: Do wyborów europejskich zwykle szły żelazne elektoraty oraz osoby, które bardzo interesują się polityką. Dotychczasowa frekwencja w tych wyborach wynosiła średnio mniej niż 30 proc. A to oznacza, że partie mają problem z pobudzeniem ludzi, którzy na co dzień nie interesują się polityką oraz wyborców umiarkowanych. I to jest klucz do zrozumienia tego, co się dzieje. Bo skoro do urn i tak pójdą betonowi wyborcy, to wrażliwością tych umiarkowanych nie należy się przyjmować.

Zatem jedynym celem tej kampanii jest maksymalna mobilizacja „swoich”, a do tego potrzebna są emocje. Te – jak wiemy dzięki neuropolityce – o wiele silniej oddziałują na wyborców niż racjonalne argumenty.

Zatem, jeżeli dzisiaj słyszymy, że PiS to jest partia Putina, że roztoczyła parasol ochronny nad rosyjskimi szpiegami, to ma to niewiele wspólnego z prawdą?

Powiedziałbym, że PiS jest mniej więcej w tym samym stopniu partią agentury rosyjskiej, jak Platforma jest partią agentury niemieckiej. To jest tak samo „mądry” komunikat.

Natomiast on oczywiście działa. Dla twardych elektoratów obu tych partii takie stwierdzenia są prawdziwe. Trzeba tylko dowodów. A wystarczającymi dowodami dla żelaznych elektoratów są po prostu deklaracje ich liderów.

Nie trzeba przedstawiać twardych dowodów, tylko wystarczy, że Tusk tak powie albo że Kaczyński tak powie?

Dla twardych elektoratów twarde dowody nie muszą istnieć, wystarczą twarde deklaracje liderów partyjnych. Platforma dlatego zaostrza sprawę, że jest w gorszej sytuacji niż PiS w tych wyborach.

Boi się, że przegra?

Artykuł został opublikowany w 22/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.