Damięcka i Łukasiewicz: Poziom zadowolenia z życia na pokaz osiągnął apogeum

Damięcka i Łukasiewicz: Poziom zadowolenia z życia na pokaz osiągnął apogeum

Matylda Damięcka i Radek Łukasiewicz
Matylda Damięcka i Radek Łukasiewicz Źródło: Archiwum prywatne
Może możemy sobie wywalić całą prawdę? Może wcale nie musimy tych wszystkich pryszczy przykrywać podkładem, nawet w telewizji? – pyta Matylda Damięcka. – Świat jest tak wypudrowany i trawa jest tak wymalowana na zielono z powodów marketingowych, że to się zaczęło robić nie do zniesienia. Poziom zadowolenia z życia na pokaz osiągnął chyba jakieś apogeum i coś pęka – dodaje Radek Łukasiewicz.

Marta Byczkowska-Nowak: Tydzień po premierze „Matka” została trzecią najchętniej kupowaną płytą w Polsce, koncerty wyprzedawaliście długo przed premierą krążka, tour promocyjny trwa. Chce wam się jeszcze gadać o tej płycie?

Radek: Ja mogę o tym gadać cały czas! (śmiech)

Matylda: A ja pierwszy raz w życiu dobrowolnie udzielam wywiadów. Biorę udział w tej promocji nie dlatego, że tak wynika z kontraktu, ale dlatego, że w końcu gadamy o istotnych tematach. Historia mojego udzielania wywiadów jest pod górkę. Najczęściej wykonywałam podwójną pracę, bo autoryzacja okazywała się drogą przez mękę. Chyba nie będzie nic kontrowersyjnego w stwierdzeniu, że zawód dziennikarza, podobnie zresztą jak zawody artystyczne, mocno się zdewaluował, ilość tekstów nie przekłada się na jakość. Niewygodnie mi z tym, że ktoś wkłada mi w usta słowa, które nie brzmią jak moje, w dodatku bez jakiegoś spójnego, konsekwentnego pomysłu na przekaz. Dopiero niedawno dowiedziałam się od PR-owców, że jest coś takiego, jak „wywiad lifestylowy” i poprosiłam, żebyśmy unikali tego typu rozmów. Ale w przypadku promocji „Matki” rzeczywiście jest inaczej, robimy rozmowę do lifestylowego tytułu i ona jest o czymś, jest fajna, merytoryczna. Dużo gadamy o muzyce. Okazuje się, że można. Super, że jednak kogoś interesuje coś poza tym kto, z kim, za ile i czy nazwisko pomaga.

Radek: Ja mam inne doświadczenia niż Matylda, do tej pory rozmawiałem głównie z dziennikarzami muzycznymi, nie zadawano mi pytań np. o życie prywatne. Myślę, że teraz, przy okazji tej płyty, oboje czujemy się bezpiecznie, Matylda wie, że nikt tu nie będzie przekraczać granic. I to jest ciekawe, bo chyba pozwalamy sobie na szczerość, na otwartość, które powodują na przykład to, że jeszcze jesteśmy w stanie się zaskoczyć. Połowę rzeczy o Matyldzie dowiaduję się z tych naszych wspólnych wywiadów.

Matylda: Serio?

Radek: No tak, bo pracując razem, poznajemy się jednak z innej strony, nie rozmawiamy o poglądach w sposób dosłowny. A przy osobie trzeciej pewne trzeba rzeczy nazwać, jakoś się określić, sklasyfikować. Poza tym wtedy Matylda gada tak, że mogę ją zrozumieć. Prościej.

Matylda: Radek trochę złośliwie pije do tego, że ja często komunikuję się ze światem tak, jak ze sobą samą i z moim psem – bardzo metaforycznie, dając duży kredyt zaufania, że pewnych rzeczy nie trzeba dopowiadać, że płyniemy na tej samej łodzi referencji. Ale bez przesady, Radek, nadążasz!

Radek: Ale ja właśnie nie chcę, żebyś tak myślała, bo jak się w końcu wywalę, to będzie zawód: a myślałam, że dajesz radę! W każdym razie to intensywne rozmawianie o naszej twórczości jest rzeczywiście czymś więcej niż koniecznością promocyjną.

Artykuł został opublikowany w 26/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.