Eliza Olczyk, „Wprost”: Podobno tylko 50 głosów dzieliło pana od kolegi z listy, który sprzątnął panu sprzed nosa mandat europejski?
Dobromir Sośnierz: Dokładnie to 49 głosów.
Zatem szczęście było na wyciągnięcie ręki. Wewnętrzny głos nie mówi panu, że gdyby pan wykonał jeszcze jeden malutki wysiłek, to by je pan złapał?
Owszem. Startowałem z ostatniego miejsca, więc goniłem jedynkę, która – mam wrażenie – już niewiele więcej mogła zrobić. Kampania mojego kolegi z listy była bardzo kosztowna. Całe struktury były zaangażowane w promowanie tego kandydata. Ja nie miałem ludzi ani wsparcia. Nie dałem rady dotrzeć wszędzie. Ale przyznaję, że pomyślałem: „Gdybyśmy zarwali jeszcze godzinę snu i pojechali w jeszcze jedno miejsce, to pewnie ten mandat byłby nasz”. Bo wszędzie tam, gdzie udało nam się dotrzeć z plakatami – wygrywałem.
Niestety nie wiedzieliśmy, że jesteśmy tak blisko, tak na styk, że wystarczyłoby jeszcze kilka plakatów wykleić. No trudno.
Konfederacja, jako cała formacja, odniosła w tych wyborach duży sukces. Zdobyliście 12,1 proc. głosów, o 5 punktów procentowych więcej niż w 2023 roku. Jak to się stało?
Przed tamtymi wyborami w sondażach poparcie dla nas sięgnęło 15 proc. Ale wskutek różnych okoliczności, zawinionych i niezawinionych przez Konfederację, m.in. z powodu frontalnego ataku na nas, nastąpił zjazd z tego poziomu. Wyborcy dali się nabrać na Trzecią Drogę. Na to, że ona będzie w praktyce alternatywą dla PO i PiS. Największy przepływ ludzi był od nas do Trzeciej Drogi.
Sądzi pan, że wyborcy już zdążyli się rozczarować i wrócili?
Zdecydowanie tak. Ludzie zobaczyli, że Trzecia Droga jest przystawką Platformy Obywatelskiej. Dała się wymanewrować w politykę twardego anty-PiSu. Poza tym szybko zaczęła rezygnować z realizacji swoich obietnic np. z tego dobrowolnego ZUS-u. Do tego doszedł kryzys związany z Zielonym Ładem i strajkami rolników. Wszystko to razem zdemobilizowało elektorat Trzeciej Drogi.
Odnieśliście duży sukces w grupie najmłodszych wyborców. Co trzeci z nich zagłosował na Konfederację.
Od lat mamy największe poparcie wśród najmłodszych wyborców, co jest naturalne, bo partie radykalne przyciągają młodych. Gorzej było z poparciem starszych wyborców. Tym razem udało się utrzymać wysokie poparcie wśród młodych, ale też i w starszych grupach.
Przestaliśmy być partią tylko dla młodych kuców, z której się wyrasta. Jesteśmy realną alternatywą.
Pięć lat temu w wyborach do Parlamentu Europejskiego kuce też was popierali, a mieliście raptem 4,5 proc. głosów.
Wtedy frekwencja była wyższa i nasz elektorat mniej ważył. Po drugie przez ten czas popracowaliśmy nad przyciąganiem nowych wyborców. Uważam, że stabilność poglądów i konsekwencja, w połączeniu z tym, że historia przyznała nam w paru sprawach rację dały taki rezultat.
A w jakich sprawach historia przyznała wam rację?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.