6,3 proc. głosów, to najnowszy wynik wyborczy, jaki osiągnęła Nowa Lewica w wyborach europejskich. Najnowszy i najgorszy w historii lewicowych formacji po 1989 roku. Nawet, gdy w 2015 roku lewica nie weszła do Sejmu, to i tak miała lepszy wynik – 7.5 proc. Tyle, że startowała w formule koalicyjnej, a próg wyborczy dla koalicji wynosi 8 proc.
Nawet, gdy Włodzimierz Cimoszewicz w 1990 roku, a więc nieco ponad rok od odrzucenia PRL-u startował w wyborach prezydenckich, jako przedstawiciel SdRP, spadkobierczyni PZPR, to uzyskał 9,3 proc. poparcia. Zatem najnowszy wynik Nowej Lewicy to jest po prostu upadek.
A powód tego upadku zarówno obserwatorzy sceny politycznej jak i lewicowi działacze, byli i obecni, oceniają jednoznacznie — Nowa Lewica przestała reprezentować wyborców, tylko realizuje osobiste interesy swoich członków.
W kuluarowych rozmowach można usłyszeć, że Włodzimierzowi Czarzastemu jednemu ze współprzewodniczących zależy wyłącznie na objęciu stanowiska marszałka Sejmu w drugiej połowie kadencji. Zaś Robertowi Biedroniowi, drugiemu współprzewodniczącemu chodziło o realizację programu „Rodzina na swoim” czyli ściągnięciu do Europarlamentu swojego partnera życiowego Krzysztofa Śmiszka.
Obaj politycy potraktowali partię jak wehikuł, który dowiezie ich do wyznaczonych celów. Nic dziwnego, że o wyborcach niewiele wspominali.
Dlaczego pominięto koty?!
Łukasz Kohut, śląski europoseł, dziś w barwach PO, a w poprzedniej kadencji Lewicy, powiedział po wyborach, że Biedroń był wściekły, gdy on, Kohut osiągnął lepszy wynik niż Śmiszek i w pewnym sensie zgarnął mu mandat sprzed nosa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.