Czy koszmar z dokumentu Netflixa mógłby się wydarzyć w Polsce? Cała prawda o bankach spermy

Czy koszmar z dokumentu Netflixa mógłby się wydarzyć w Polsce? Cała prawda o bankach spermy

Noworodek trzymany przez pielęgniarkę
Noworodek trzymany przez pielęgniarkę Źródło: Shutterstock / zdj. ilustracyjne
Każda klinika, która przyjmuje dawcę spermy, za każdym razem, gdy użyje jego materiału genetycznego, musi wpisać to do bazy i kolejno raportować ciąże. Zgodnie z ustawą możemy tego materiału używać do 10 urodzenia. Trzeba pamiętać, że zdarzają się pary, które marzą np. o dwójce dzieci i chcą skorzystać ze spermy tego samego dawcy – wyjaśnia Małgorzata Budziarska, międzyoddziałowa koordynatorka programów dawstwa i biorstwa w Klinikach INVICTA. Czy ekspertka obawia się, że pokłosiem głośnego dokumentu filmu Netflixa będzie narastający strach par przed skorzystaniem z banku spermy? – To byłby najgorszy scenariusz dla par, które potrzebują takiego wsparcia – mówi.
  • W serwisie Netflix można obejrzeć szokujący dokument pt. „Mężczyzna z 1000 dzieci”, opowiadający historię rodzin, które dowiadują się, że dawca spermy, któremu zaufały, jest ojcem nawet tysiąca dzieci żyjących na całym świecie.
  • Holender, bohater dokumentu, oddawał spermę „prywatnie”, bezpośrednio kontaktując się z biorczyniami, ale był też dawcą spermy zarejestrowanym w wielu bankach w Europie.
  • Jednym z takich banków był Cryos. Co ciekawe, duński potentat na pytanie „Wprost”, ile Polek zamawia spermę z dostawą do domu, już siedem lat temu odpowiadał: – Prawie codziennie wysyłamy do Polski nasz zestaw. Dla przykładu, w ubiegłym tygodniu paczki ze spermą do domowej inseminacji były wysyłane dwukrotnie do Gdańska i Łodzi, a także do Kutna, Białegostoku i Szczecina.
  • Można przypuszczać, że dziś zestawów do domowej inseminacji wysyłanych do Polski jest więcej.
  • Z ekspertką zajmująca się dawstwem w Polsce rozmawiam o tym, czy sytuacja rodem z dokumentu Netflixa mogłaby się zdarzyć i u nas; jak chronione są biorczynie, kobiety które marzą o dzieciach; oraz czy pary jednopłciowe skazane są na korzystanie ze spermy z „czarnego rynku”.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Widziała pani nowy dokument Netflixa o nałogowym dawcy spermy, który może być ojcem nawet 1000 dzieci na całym świecie?

Małgorzata Budziarska: Tak.

Chciałabym, wychodząc od tej historii, dowiedzieć się, jak wygląda procedura dawstwa spermy w Polsce. Jak jest regulowana? Czy sytuacja opisywana w dokumencie, do której doszło w nieodległej przecież Holandii, mogłaby się u nas zdarzyć?

Nie może się wydarzyć. Po pierwsze: materiał od dawców musi spełniać określone normy. Mamy ustawę z 2015 roku, która definiuje, jak dawca powinien być kwalifikowany. Głównie są to kryteria dotyczące zdrowia, badań infekcyjnych, ale my jako bank dodatkowo mamy wewnętrzne obostrzenia dotyczące wieku dawcy. Kwalifikację na dawcę mogą przejść mężczyźni między 18. a 32. rokiem życia. Wykonujemy również badania genetyczne oprócz ustawowo wymaganych.

Na stronie czytałam, że liczy się np. BMI pomiędzy 17,5 – 30.

Tak. Kolejna kwestia jest taka, że ustawa określa też anonimowość dawców i biorców w całym procesie.

W filmie Netflixa padła informacja dotycząca holenderskich przepisów, które mówią, że po osiągnięciu pełnoletności dziecko może ustalić personalia dawcy-biologicznego ojca.

W Polsce jest to niemożliwe.

O ile biorczyni skorzysta z banku spermy, który podlega przepisom prawa. Jeśli będzie szukać spermy na czarnym rynku, ustalenia mogą być bardzo indywidualne.

To prawda. Ale wolałabym się skupić na banku spermy, zorganizowanym i uregulowanym prawem dawstwie, bo to jest rozwiązanie bezpieczne dla biorczyni. Umawianie się z dawcą osobiście lub nieoficjalnie, za pośrednictwem podejrzanych stron, nie gwarantuje bezpieczeństwa.

To czy polski dawca może być zarejestrowany w kilku bankach równolegle? Czy jesteście w stanie sprawdzić, gdzie oddaje nasienie?

W Polsce działa ogólnopolski rejestr dawców. Zgodnie z ustawą musimy dawców rejestrować w systemie. Dane te są raportowane do Ministerstwa Zdrowia i każda klinika, która ma zgodę na użycie tego materiału, musi raportować „dawców” i weryfikować ilość ciąż.

W praktyce wygląda to tak, że każda klinika, która przyjmuje takiego dawcę, za każdym razem, gdy użyje jego materiału genetycznego, musi wpisać to do tej bazy i kolejno raportować ciąże. Zgodnie z ustawą możemy tego materiału używać do 10 urodzenia. Trzeba pamiętać, że zdarzają się pary, które marzą np. o dwójce dzieci i chcą skorzystać ze spermy tego samego dawcy.

A zdarza się tak, że współpracujecie z innymi bankami spermy? Czy zawsze jesteście „samowystarczalni”?

Nasz bank jest na tyle duży, że nie mamy potrzeby korzystania z banków zewnętrznych, ale znam pacjentki, które zamawiały materiał z zagranicznych banków. W tym przypadku warto pamiętać, że nie wszystkie banki zagraniczne wykonują badania „infekcyjne” dawców.

Czytaj też:
Razem z partnerką zgłosiła się do banku spermy. Po 12 latach związała się z dawcą

Czy może pani wyjaśnić, co to oznacza?

Znów należy wrócić do ustawy. Zgodnie z polskim prawem mamy określone badania infekcyjne, które są wymagane do tego, żeby osoba mogła zostać dawcą nasienia. To samo dotyczy materiałów zdeponowanych w innych bankach, z których ktoś chciałby skorzystać np. za pośrednictwem naszej kliniki. Bo takie pytania też się zdarzają. I teraz nawiązując do tych różnic w badaniu dawców, my zdeponowanej w banku zagranicznym spermy, która nie spełnia norm wyznaczonych przez polską ustawę, przyjąć nie możemy.

Jednak korzystanie z zagranicznych banków spermy, poza ograniczonym prawem polskim systemem, funkcjonuje. Czarny rynek ma się dobrze.

We wspomnianym przez panią dokumencie swoimi historiami dzielą się samotne kobiety albo pary jednopłciowe. Obie te grupy w Polsce zgodnie z obowiązującym prawem nie mogą skorzystać z banków spermy.

Warto też podkreślić, że niestety, ale w większości przytoczonych w filmie historii, pary/kobiety umawiały się z dawcą indywidualnie, poza bankiem, co samo w sobie jest ryzykowne.

Sama kiedyś robiłam taką dziennikarską prowokację i wiem, że znalezienie chętnych do dawstwa trwa kilkanaście minut… Można też kupić zestaw do domowej inseminacji. Sam duński potentat w tej branży, wspomniany wcześniej Cryos, kilka lat temu informował mnie, że nie ma tygodnia, by do Polski nie wysyłano zestawów ze spermą do domowej aplikacji. A ustawodawca zdaje się udawać, że tematu nie ma.

Dodam, że żaden polski bank nie wysyła spermy do domu. Sam fakt, że niektóre zagraniczne banki to robią, w kontekście np. konieczności kontrolowania liczby urodzeń, każe zadawać sobie pytanie, czy tak to powinno wyglądać.

Czytaj też:
Dowiedział się, że ma co najmniej 17 dzieci. Chce ponad 20 mln zł odszkodowania

Ale do 2015 roku samotne kobiety mogły pojawić się w państwa klinice i przejść procedurę inseminacji spermą dawcy.

To było możliwe, ale tylko dlatego, że prawo nie definiowało tego, kto może być biorczynią. Furtka była uchylona. Dziś, zgodnie z ustawą o leczeniu niepłodności, na którą znowu się powołam, procedurze mogą zostać poddane kobiety w związkach małżeńskich bądź partnerskich, pod warunkiem, że partner ureguluje kwestie ojcostwa potencjalnie urodzonego dziecka w Urzędzie Stanu Cywilnego, jeszcze zanim przystąpimy do procedury.

Ustawodawca chciał w ten sposób rozwiązać problem dzieci nieposiadających ojców.

Czy w środowisku pojawiają się jakieś głosy, że kwestię tę należałoby rozpatrywać ponownie? Że skoro na czarnym rynku i tak odbywa się handel spermą albo samotne, bądź będące w związkach jednopłciowych Polki wyjeżdżają za granicę, by przejść tę procedurę – może warto byłoby nad tematem pochylić się znowu?

To wydaje się mało realne. Proszę zwrócić uwagę na to, jak wygląda choćby kwestia uregulowania związków partnerskich...

Wróćmy do dawców. Czy taki mężczyzna dostaje informację zwrotną dotyczącą tego, ile dzieci urodziło się dzięki jego spermie?

Nie. Jedyna informacja zwrotna, którą może dostać, to ta mówiąca o tym, że nie możemy więcej jego materiału przyjąć.

Co w praktyce będzie oznaczało, że urodziło się już 10 dzieci dzięki jego dawstwu.

Inną kwestią są oczywiście kwestie medyczne. Ale o tych potencjalny dawca dowiaduje się już na samym początku. Weryfikacja każdego z takich mężczyzn jest wieloetapowa.

Skoro jesteśmy „na początku” tej drogi… Przychodzi mężczyzna do banku spermy i dzieli się tym, co go do takiego kroku zmotywowało? Chodzi o kasę?

Pewnie pieniądze odgrywają jakąś rolę, ale tak naprawdę kwota jest zupełnie nieadekwatna do ich zaangażowania w proces.

To ile dostają za jednorazową donację?

200 zł.

Mało.

To fakt. Do tego jesteśmy zobligowani do zwrócenia kosztów dojazdu, bo takich spotkań zanim dojdzie do donacji jest kilka. Zaczynamy od ankiety, potem są badania medyczne, testy psychologiczne, sprawdzamy choćby obciążenie chorobami psychicznymi, czy występowały one w rodzinie dawcy.

Kolejno badania ogólnego stanu zdrowia, badania genetyczne – kariotyp i 33 mutacje w genie CFTR, badania infekcyjne – te także częściowo wynikają z ustawy o leczeniu niepłodności, badanie nasienia i test przeżywalności rozmrażania nasienia.

Czyli trzeba poświęcić sporo czasu, zanim pojawi się perspektywa 200 zł zarobku.

Dokładnie. Dlatego najczęściej ci mężczyźni mówią o tym, że chcą pomagać innym parom. Albo, że skoro ich partnerki nie chcą więcej dzieci, to postanowili wykorzystać swoje możliwości, by pomóc komuś spełnić marzenia.

Ilu dawców zarejestrowanych jest w państwa banku?

Mamy kilkuset dawców zarejestrowanych w banku. Miesięcznie zgłasza się do nas kilkuset panów, ale ostatecznie weryfikację przechodzi i zostaje dawcą ok. 3 proc. z nich.

Z jakich powodów najczęściej odrzucacie chętnych?

Najczęściej chodzi o niewystarczającą jakość spermy. Z tego powodu dyskwalifikujemy ok. 30 proc. chętnych. O innych medycznych kwestiach nie chciałabym mówić.

Czy boicie się państwo, że pokłosiem filmu Netflixa będzie narastający strach par przed skorzystaniem z banku spermy?

To byłby najgorszy scenariusz dla par, które potrzebują takiego wsparcia. Strach nie jest dobrym doradcą, rekomenduję rozsądek – korzystanie ze specjalistycznych ośrodków, które działają zgodnie z prawem i w których możemy mieć pewność, co do jakości darowanego materiału wraz z kontrolowaną ilością urodzeń.

Czytaj też:
Czy pigułka antykoncepcyjna dla mężczyzn będzie wkrótce dostępna? Są wyniki najnowszych badań
Czytaj też:
Plemniki – budowa, spermatogeneza, jak długo żyją

Artykuł został opublikowany w 30/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.